Sąd Apelacyjny w Łodzi skazał Adriana Sz. na dożywocie za zabójstwo pracownika dworca PKS w Kaliszu. Adrian Sz. dowodził, że kazały mu to zrobić głosy, które słyszał. Oskarżony zaszedł swoją ofiarę od tyłu i wbił nóż w plecy. Jak informuje prokuratura, to trzeci wyrok w tej sprawie.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim Maciej Meler poinformował, że to trzeci wyrok w sprawie zabójstwa pracownika PKS w Kaliszu. Dodał, że sąd w pełni podzielił wniosek prokuratora, uchylając i zmieniając wcześniejsze orzeczenie, skazujące mężczyznę na 15 lat pozbawienia wolności. Przyjął, że oskarżony dopuścił się zbrodni w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie.
Zatrzymany tuż po zdarzeniu. "Zabić kazały mu głosy, które słyszał"
Do zdarzenia doszło 15 stycznia 2017 roku na dworcu PKS w Kaliszu. 27-letni wówczas Adrian Sz. wyszedł rano z domu, w którym mieszkał ze swoją matką. Na ulicy wyrzucił klucze od mieszkania i portfel. Wcześniej wyjął z niego pieniądze, za które kupił nóż. Poszedł na dworzec. Odgarniającego śnieg pracownika, 59-letniego Krzysztofa M., zaszedł od tyłu. Zadał mu dwa ciosy nożem w szyję i plecy. Jeden z nich okazał się śmiertelny. Ranny mężczyzna zmarł po przewiezieniu do szpitala. Adriana Sz. zatrzymano na miejscu zbrodni. Funkcjonariuszom powiedział, że jest chory na schizofrenię, zabić kazały mu głosy, które słyszał. W trakcie pobytu w areszcie Sz. przeszedł obserwację psychiatryczną. Biegli stwierdzili, że poczytalność oskarżonego w chwili zdarzenia nie była ograniczona ani zniesiona. Stwierdzili, że ma osobowość schizoidalną, jednak nie jest chory na schizofrenię. Zdaniem matki oskarżonego jej syn zabił, ponieważ jest chory psychicznie. Skarżył się, że słyszy głosy, których się boi. Znikał z domu na kilka godzin i nie pamiętał, co w tym czasie robił. Zaczął zachowywać się w sposób nienormalny.
Od 25 lat więzienia do dożywocia
Podczas śledztwa nie udało się poznać motywu działania Adriana Sz. Sąd wymierzył mu karę 25 lat więzienia. Podczas uzasadnienia wyroku sędzia powiedział, że motywem zabójstwa nie była choroba. Działanie oskarżonego miało charakter logiki przestępczej, a nie chorego człowieka. Od wyroku odwołali się obrońca skazanego i prokurator. Według prokuratora sąd popełnił błąd w ustaleniach motywu, który kierował oskarżonym. Jego zdaniem oskarżony działał z motywacją wskazującą na szczególne potępienie. Z kolei obrońca stwierdził, że są podstawy, żeby sądzić, że jest on niepoczytalny. Sąd Apelacyjny w Łodzi uznał argumenty obu stron i sprawa wróciła do Kalisza. Proces został wznowiony w listopadzie 2018 roku. Sprawa trafiła do sędziego, który zmarł. Dlatego trzeba było na nowo otworzyć przewód sądowy. Oskarżony został poddany badaniom przez dwa niezależne zespoły biegłych lekarzy różnych specjalności - psychiatrów, psychologów i neurologów. Po ponownym rozpoznaniu sprawy prokurator we wnioskach końcowych wniósł o wymierzenie kary dożywotniego pozbawienia wolności, zmiany kwalifikacji czynu i przyjęcie dodatkowo, że oskarżony działał z motywacją wskazującą na szczególne potępienie. Obrońca oskarżonego zawnioskował o najmniejszy wymiar kary, czyli osiem lat więzienia. Sąd wymierzył karę 15 lat więzienia, niższą o 10 lat w odniesieniu do pierwszego wyroku. Nie podzielił stanowiska prokuratury, że można było oskarżonemu przypisać działanie w warunkach motywacji zasługującej na szczególne potępienie, skoro w toku śledztwa nie udało się jednoznacznie ustalić motywu działania. Prokurator ponownie odwołał się od wyroku. "Stwierdził, że podnoszona przez niego argumentacja dotycząca działania w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, jak i wymierzona kara nie odpowiadają społecznemu poczuciu sprawiedliwości" – powiedział w piątek prokurator Meler. Sprawę rozpatrywał Sąd Apelacyjny w Łodzi, który skazał mężczyznę na dożywocie i nawiązkę na rzecz syna ofiary w wysokości 150 tysięcy złotych.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań