Dzieci bały się zostawać w przedszkolu. "Szarpała za ubranie, ciągnęła za włosy i uszy"

Prokuratura o zarzutach dla przedszkolanki (wideo archiwalne)
Prokuratura o zarzutach dla przedszkolanki (wideo archiwalne)
Źródło: TVN24 Poznań

52-letnia nauczycielka wychowania przedszkolnego z Gorzowa Wlkp. stanie przed sądem. Kobieta odpowie za naruszenie nietykalności cielesnej dzieci, nad którymi sprawowała opiekę.

Gorzowska prokuratura zakończyła postępowanie w sprawie 52-letniej przedszkolanki. Kobieta pracowała w Przedszkolu Miejskim nr 17 przy ul. Maczka w Gorzowie. Do tamtejszego sądu właśnie trafił akt oskarżenia w jej sprawie.

- Katarzyna G. została oskarżona o naruszenie nietykalności cielesnej 12 przedszkolaków w wieku sześciu lat. Polegało to m.in. na ich szarpaniu za ubranie, ciągnięciu za włosy i uszy, czy uderzaniu ręką. Zarzuty obejmują okres września 2018 r. Kobieta nie przyznała się do winy – powiedział prokurator Roman Witowski. Dodał, że początkowo śledztwo było prowadzone pod kątem psychicznego i fizycznego znęcania się nad przedszkolakami, ale prokurator nie znalazł dowodów, by tak było.- Stwierdził jednak, że metody wychowawcze stosowane przez oskarżoną naruszyły prawo. Stąd zarzuty związane z naruszeniem nietykalności cielesnej zagrożone karą grzywny, ograniczenia lub pozbawienia wolności do roku – dodał rzecznik.

"Syn niechętnie chodził do przedszkola"

Sprawa wyszła na jaw w październiku ubiegłego roku, kiedy jedno z dzieci zostało mocniej uderzone. Jego matka, widząc obrażenia u dziecka, zgłosiła sprawę do dyrektorki przedszkola, która odsunęła wychowawczynię od pracy.

- Padły zarzuty przemocy psychicznej i fizycznej - mówiła Beata Wilk, dyrektor przedszkola nr 17 w Gorzowie Wielkopolskim.

Po ujawnieniu pierwszego przypadku zarzuty wobec przedszkolanki zgłosiło dyrektorce piętnaścioro rodziców.

- Jak ta pani była na zmianie, to syn niechętnie chodził do przedszkola. Wręcz prosił mnie, żebym go nie zostawiała. Myślałam, że on po prostu ma ulubioną panią i nie chce przebywać z drugą opiekunką. Ale cała prawda wyszła na jaw. Syn przyznał mi, że ta pani dawała im klapsy i miał nic nie mówić rodzicom - opowiada Agnieszka Kaczmarczyk, mama jednego z chłopców.

To dyrektorka placówki powiadomiła o sprawie prokuraturę.

Autor: aa/ ks / Źródło: PAP/TVN24

Czytaj także: