Maraton dopiero na emeryturze. "Ruszaj się, to nie zardzewiejesz"

Maria Pańczak w czasie biegu w Rakoniewicach
Maria Pańczak w czasie biegu w Rakoniewicach
Źródło: TVN 24 Poznań
Jej recepta na przedłużenie młodości jest prosta - bieg. Sama nie jest w stanie policzyć, ile kilometrów już pokonała. Ma za sobą maratony, półmaratony i biegi terenowe. Wszystkie pokonała już na emeryturze, po sześćdziesiątce. Dziś ma ponad 77 lat. I nie zamierza zwalniać tempa.

Nad Jeziorem Maltańskim w Poznaniu pustki. Można wyczuć nadchodzącą jesień. Z nieba sączy się lekki deszcz, dlatego nie widać biegaczy czy rowerzystów. Jest jednak ona. Widoczna z daleka. Biały strój, przez plecy nonszalancko przewieszona niebieska parasolka na sznurku. Dziś wyjątkowo pozwala towarzyszyć sobie w treningu przed kolejnym biegiem. Bo zwykle trenuje sama. 20 minut gimnastyki, potem bieg.

- Co mi to daje ? - uśmiecha się szeroko. - Sprawność! Ruszaj się, to nie zardzewiejesz!

Życie w biegu

Biegała już jako dziecko w szkolnym klubie sportowym. Potem, jak mówi, nie miała czasu dla siebie. Urodziła piątkę dzieci, miała pochłaniającą, wymarzoną pracę lekarza ortopedy. Tęskniła za bieganiem, ale jak mówi - i tak żyła szybko.

- Przy gromadce dzieci, krążąc między kliniką a domem, wciąż się przecież biega - śmieje się.

Truchtamy wzdłuż jeziora, rozmawiając o tym, jak wyglądało jej życie zanim, jak mówi, się rozpoczęło, czyli przed sześćdziesiątką. Wtedy rozmowę przerywa nam wesoły okrzyk: "tak trzymać, pani Mario!". To biegacz, który mijając nas, musiał pozdrowić najbardziej znaną maratonkę w mieście.

- Tak jest, trzymaj się! - odpowiada pani Maria. - Pięknie biega - przyznaje. - Nieco szybciej niż my, ale on już jest rozbiegany, my przecież dopiero truchtamy!

Maria Pańczak w czasie treningu nad Jeziorem Maltańskim
Maria Pańczak w czasie treningu nad Jeziorem Maltańskim
Źródło: TVN 24 Poznań

Daleko do mety

Przygotowuje się do kolejnego, 10-kilometrowego biegu w Rakoniewicach. Jeszcze w tym roku planuje dwa półmaratony, mistrzostwa weteranów lekkiej atletyki w Murowanej Goślinie i mistrzostwa Polski lekarzy w Gnieźnie. Nie planuje odwieszenia butów na kołku, ale jak mówi, biega i tak dużo mniej niż jeszcze kilka lat temu. - Mam na karku trzy siódemki! 77 lat i 7 miesięcy. To już nie ma żartów, trzeba zwolnić.

W dniu zawodów czekamy na nią w Rakoniewicach przed samym startem. Wszyscy rozglądają się, czekając na oficjalny start wyjątkowego gościa. Pani Maria ma zostać przywitana ze wszystkimi honorami, zostanie oficjalnie zapowiedziana. Nagle wszyscy zaczynają bić brawo. Widzimy, zbliża się w tradycyjnym, białym stroju, z niebieską parasolką przerzuconą przez ramię. Szybko rozgrzewa się przed linią startu. Czy denerwuje się przed wyścigiem? Tylko się uśmiecha. - Mnie zależy na dokończeniu biegu, nie mam rywalki. Nie muszę się wygłupiać - podkreśla.

Naturalny doping

Biegnie w swoim tempie, nie zwraca uwagi na to, że w pewnym momencie reszta zawodników ją dogania i mija. Wzdłuż trasy stoją liczne grupy kibiców, którzy z daleka rozpoznają znaną im postać pani z parasolką. Na gromkie brawa i dopingujące okrzyki macha ręką, wysyła całusy. Wsparcie licznych fanów to dla niej naturalny doping.

W trakcie biegu z parasolki nie korzysta, jak mówi - to po prostu niewygodne. Ale kilka razy się przydała. Jak chociażby wtedy, gdy na mistrzostwach Polski w Murowanej Goślinie zaczęło padać w czasie dekoracji. Niebieska parasolka znalazła swój czas.

Trening wieku

Parasolka to jej znak rozpoznawczy
Parasolka to jej znak rozpoznawczy
Źródło: TVN 24 Poznań

Widzi, że sporo osób w jej wieku wybiera inną drogę na spędzenie starości. Są zamknięte w domu, rzadko wychodzą, nie chcą na siebie zwracać uwagi. - Tak jak powinno się uczyć ludzi, jak być rodzicami, jak żenić się tak, by nie było rozwodów, tak samo powinniśmy uczyć ludzi starości. Jak witać się z emeryturą tak, by nic nas nie zaskoczyło - tłumaczy. - Kiedy kończy się pracę, a nie ma się hobby, kończy się przed telewizorem i czeka na koniec. - Ma pani na to receptę? - No mam! Sama jestem tego najlepszym przykładem!

Nad Jeziorem Maltańskim zaczyna coraz mocniej padać, ale pani Maria nie zwalnia tempa. - Czy jest pani szczęśliwa? - pytam. - Kiedy się modlę - odpowiada. - A kiedy pani trenuje? - No przecież wtedy się modlę! Wszystko się tutaj łączy - uśmiecha się i biegnie dalej.

Główny mecz nie zawsze przesądza o wyniku. Czasami potrzebna jest #dogrywka. Oni udowadniają, że właśnie wtedy można osiągnąć najwięcej. Zwykli niezwykli. Starsi młodsi duchem. Przedstawiamy cykl portretów osób po sześćdziesiątce, które może i nie są znane, ale za to wyjątkowe. Nikt tak jak oni nie potrafi zmotywować do działania. Bo wiek nigdy nie jest przeszkodą w realizacji swoich marzeń. A oto dowód, że każdy cel można osiągnąć dzięki determinacji i uporowi. Pokazujemy żywe przykłady na to, że tak jest. Poznaj historie życiowych dogrywek.

Autor: Małgorzata Mielcarek / Źródło: TVN 24 Poznań

Czytaj także: