Sąd Apelacyjny w Poznaniu wydał prawomocny wyrok w sprawie śmierci dwuletniego Marcela z Chodzieży (Wielkopolska). Zaostrzył kary dla opiekunów dziecka. Matka trafi do więzienia na 25 lat, a ojczym na sześć.
Sąd skazał matkę Marcelka, Anitę W., za zabójstwo syna i znęcanie się nad nim ze szczególnym okrucieństwem na 25 lat pozbawienia wolności. Jego ojczym Martin K., za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem trafi do więzienia na sześć lat. Rozstrzygnięcie jest prawomocne.
Sędzia Marek Kordowiecki podkreślił w uzasadnieniu wyroku, że oskarżeni działali ze szczególnym okrucieństwem, a zachowanie Anity W. było "niegodne matki". - W ocenie sądu apelacyjnego tak ukształtowane kary dopiero w pełni uświadomią - nie tylko oskarżonym, ale również i społeczeństwu - że nie tędy prowadzą "drogi wychowawcze", zwłaszcza tak małoletnich dzieci, dzieci bezbronnych, które z racji przecież swojego wieku, swojej nieporadności nie są w stanie przeciwstawić się ani nawet poskarżyć komukolwiek - powiedział. Dodał, że "ta właśnie bezbronność i niewinność dziecka w konfrontacji z tymi bezwzględnymi zachowaniami oskarżonych prowadzą do jednoznacznego wniosku, że ci oskarżeni muszą ponieść surowe kary - i takie właśnie kary zostały wobec nich orzeczone".
Podwyższone wyroki
To wyższe kary niż zasądzone w pierwszym procesie, który zakończył się w marcu. Wówczas sąd skazał Anitę W. na 15 lat więzienia a jej partnera Martin K. na 4,5 roku pozbawienia wolności.
Sędzia Joanna Rucińska tłumaczyła wtedy, że oskarżona nie zasługuje na wymierzenie jej kary 25 lat pozbawienia wolności, której domagał się prokurator, ponieważ "w momencie urodzenia dziecka Anita W. była bardzo młodą dziewczyną, nie ze swojej winy całkowicie nieprzygotowaną do rodzicielstwa i wzięcia odpowiedzialności nawet za siebie, a co dopiero za dziecko".
Dodała też, że Anita W. wyraziła skruchę, a na rozprawie sprawiała wrażenie osoby, która szczerze żałuje popełnionych przez siebie przestępstw. - Sąd uznał, że wymieniona po odpowiednich działaniach resocjalizacyjnych ma jeszcze szanse na powrót do społeczeństwa i normalne w nim funkcjonowanie - podkreśliła wtedy sędzia.
Czytaj też: W sądzie przyznała, że zabiła swojego synka, dwuletniego Marcelka. "Nie wiem, jak to się stało"
Śledczy: bicie, duszenie, brak opieki
Do tragedii doszło w nocy z 12 na 13 marca 2020 roku. To wtedy ratownicy pogotowia ratunkowego powiadomili policję o martwym dwulatku w jednym z mieszkań w Chodzieży. Dziecko było niedożywione i brudne. W mieszkaniu przebywali 21-letnia wówczas matka chłopca i jej o rok starszy partner.
Według ustaleń prokuratury, od kwietnia 2019 roku do marca 2020 roku para miała między innymi bić i podduszać dziecko, dopuszczać do spożywania przez dwulatka karmy przeznaczonej dla gryzoni oraz niedopałków papierosów.
Według śledczych chłopczyk miał być też między innymi zostawiany w łóżeczku turystycznym w obecności królika, który go gonił i próbował ugryźć. W grudniu 2019 roku para miała samodzielnie, bez pomocy medycznej, zdjąć opatrunek gipsowy z nogi chłopca i zaniechać jego badań kontrolnych. Innym razem, w trakcie festiwalu muzycznego, oskarżeni mieli zostawić dziecko pod opieką przypadkowych osób.
Przyznała się do zabójstwa, ale tłumaczyła, że "nie wie, jak to się stało"
Proces ruszył w kwietniu 2021 roku. Podczas pierwszej rozprawy oboje oskarżeni złożyli wyjaśnienia. Kobieta przyznała się do zabójstwa dziecka, choć tłumaczyła też, że nie było to jej zamierzeniem i nigdy nie chciała dziecku zrobić krzywdy.
- Nie wiem, jak to się stało, że jednak mu krzywdę zrobiłam, ciężko mi to wyjaśnić. Żyłam cały czas w wielkim stresie. Miałem problemy z Martinem, że on na mnie naskakiwał, że możemy stracić mieszkanie. Właścicielka też nie pałała do mnie sympatią. Miałam problemy z utrzymaniem pracy, nie miałam z kim zostawić małego, bo Martin potrafił nie przyjść rano do domu - mówiła Anita W.
I dodawała: - Wtedy wypiłam trochę, miałam naprawdę fatalny dzień. Nie poszło mi na rozmowie o pracę, pokłóciliśmy się z Martinem. Chciałam przykryć małego, bo strasznie marudził. Ciągle się bałam, że znowu usłyszę, że stracimy mieszkanie, bo on ciągle płacze. Przykryłam go tą kołderką, bo chciałam, żeby przestał płakać. Wydawało mi się, że jak odchodziłam od łóżeczka, to wszystko było dobrze. Wiem, że zasłużyłam na karę.
Oskarżona odniosła się też do spożywania przez dziecko karmy dla gryzoni i niedopałków papierosów. - Zdarzało się, że było to rozsypane, ale sprzątałam, zanim mały zdążył to chwycić. Nie byłam idealną matką, ale zawsze starałam się jak najlepiej - podkreśliła.
Z kolei Martin K. nie przyznał się w sądzie do zarzucanego mu czynu. Powiedział też, że do składania obciążających go wyjaśnień został zmuszony przez przesłuchujących go w śledztwie policjantów i prokuratora. Oskarżony wskazywał w wyjaśnieniach, że obojgu zdarzało się nadużywanie alkoholu.
Martin K. podkreślał jednak, że miał z chłopcem lepszy kontakt. W jego ocenie Anita W. nie była dobrą matką; była porywcza, krzyczała i biła syna. We wcześniejszych zeznaniach odczytanych przez sąd, oskarżony pytany, czy Anita W. byłaby w stanie zrobić krzywdę synowi, odpowiedział, że "tak, byłaby do tego zdolna". Martin K. podkreślał, że oskarżona nie miała cierpliwości do dziecka, zastanawiała się, czy go nie oddać.
Lekarze powiadomili policję, postępowania dyscyplinarne w prokuraturze
W związku z tragiczną śmiercią dziecka pojawiło się wiele pytań dotyczących tego, czy tej tragedii dało się zapobiec. Pod koniec marca 2020 roku "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że syn Anity W. w październiku 2019 r. trafił do szpitala ze skomplikowanym złamaniem nogi. Lekarze wykluczyli, by obrażenia były efektem wypadku i powiadomili o sprawie policję. Według źródeł gazety, policjanci mieli podejrzewać, że to partner matki chłopca złamał dziecku nogę, jednak w tej sprawie nikomu nie postawiono zarzutów. W kwietniu 2020 roku Prokuratura Krajowa przekazała, że w toku wyjaśniania okoliczności sprawy okazało się, iż zarówno policja, jak i chodzieska prokuratura od miesięcy dysponowały informacjami o przemocy stosowanej wobec dziecka. W październiku 2019 roku, gdy chłopczyk trafił do szpitala ze skomplikowanym złamaniem nogi, chodziescy policjanci przeprowadzili oględziny, rozmawiali z lekarzami oraz byli w mieszkaniu rodziny, nie założyli jej jednak tzw. niebieskiej karty. W marcu 2020 roku rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prokurator Łukasz Wawrzyniak poinformował, że w sprawie uszkodzenia ciała dwulatka chodzieska prokuratura otrzymała materiały z policji w połowie października 2019 roku, jednak postępowanie dotyczące pobicia chłopca wszczęto 3 stycznia.
Po przeanalizowaniu sprawy, w kwietniu 2020 roku, Prokurator Generalny odwołał Prokuratora Rejonowego w Chodzieży oraz asesora prowadzącego śledztwo dotyczące znęcania się nad chłopcem. Wcześniej uchybienia i nieprawidłowości w pracy chodzieskiej prokuratury rejonowej stwierdził Prokurator Okręgowy w Poznaniu, który zawiesił w czynnościach prokuratora rejonowego tej jednostki oraz asesora. Prokurator okręgowy wystąpił także o wszczęcie wobec tych osób postępowania dyscyplinarnego. Postępowanie w sprawie śmierci dwulatka zostało przekazane Prokuraturze Okręgowej w Poznaniu, z kolei szef wielkopolskiej policji odwołał ze stanowiska Komendanta Powiatowego Policji w Chodzieży.
Prokuratura umorzyła postępowanie wobec policjantów
W sierpniu 2020 roku lokalne media poinformowały, że po zakończeniu postępowania dyscyplinarnego trzech chodzieskich policjantów zostało ukaranych naganami. Śledztwo dotyczące ewentualnych nieprawidłowości w postępowaniu funkcjonariuszy przekazano Prokuraturze Okręgowej w Koninie. Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Koninie prokurator Ewa Woźniak przekazała na początku lutego 2022 roku, że śledczy umorzyli postępowanie w sprawie ewentualnego niedopełnienia w tej sprawie obowiązków przez funkcjonariuszy chodzieskiej policji.
W uzasadnieniu umorzenia postępowania prowadzonego przez konińskich śledczych zaznaczono, że okoliczności wskazujące na stosowanie przemocy wobec dziecka ujawniono dopiero po śmierci dwulatka, w toku prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Poznaniu śledztwa. Umorzenie postępowania w sprawie ewentualnego niedopełnienia obowiązków przez chodzieskich funkcjonariuszy jest nieprawomocne.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24