Z jednej strony rozpacz, z drugiej cieszę się, jeżeli można w ogóle użyć takiej terminologii, że się odnalazła. Na pewno zamyka to pewien rozdział - mówi Piotr Tylman, brat Ewy Tylman, której ciało wyłowiono prawdopodobnie z Warty. - Nie zasłużyła na to, by odejść tak młodo i w taki sposób - dodaje. Materiał "Uwagi" TVN.
W poniedziałek w Czerwonaku przechodzień natrafił na pływające w Warcie zwłoki. Śledczy są niemal pewni, że to ciało Ewy Tylman. Jak mówi brat dziewczyny, wskazują na to elementy ubioru i znalezione dokumenty. - Nie sądzę, że mogłoby to być ciało kogokolwiek innego - powiedział w rozmowie z reporterką "Uwagi" TVN.
Po pierwszej sekcji zwłok nie udało się jednak ze stuprocentową pewnością potwierdzić tożsamości. Nie wiadomo też dlaczego kobieta zmarła.
- Nie udało się ustalić przyczyny zgonu ze względu na to, iż ciało znajdowało się w stanie zaawansowanego gnicia - powiedział prokurator Łukasz Biela.
Zlecone zostały następne badania: radiologiczne, histopatologiczne i toksykologiczne.
"To zamyka pewien rozdział"
O odnalezieniu ciała Piotr Tylman dowiedział się w poniedziałek około godz. 20. Zadzwonił do niego jeden z policjantów. - Przyjąłem to z wielkim smutkiem. Byłem przygotowany na to, że sprawa będzie miała taki finał, ale nie sądziłem, że to akurat będzie ten dzień - mówi.
Jak przyznaje, już od dłuższego czasu oswajał się z tą myślą. - Z tym, że Ewa nie żyje godziłem się już od kilku miesięcy. Nabierałem właśnie pewności co do tego, że już niestety nigdy się nie zobaczymy. Jest to swego rodzaju ulga. Z jednej strony ogarnia mnie rozpacz, ale z drugiej strony cieszę się, jeżeli można w ogóle użyć takiej terminologii, że się odnalazła. Na pewno to zamyka pewien rozdział - mówi Piotr Tylman.
Brat 26-latki dodał, że nigdy się nie pogodzi ze śmiercią siostry. - Nie zasłużyła na to, by odejść tak młodo i w taki sposób. To jeszcze nie jest koniec, to tylko zamyka pewien rozdział. Z tego co wiem, to był ostatni element układanki w tej sprawie. Wydaje się, że teraz już jest prostsza droga do procesu, który na pewno nie będzie łatwy - mówi, dodając, że wierzy, iż winny w tej sprawie zostanie ukarany.
Zaginęła w listopadzie
Poszukiwania Ewy Tylman trwały od ponad ośmiu miesięcy. Kobieta zaginęła 23 listopada 2015 r. około godz. 3:30 nad ranem. Wcześniej bawiła się ze znajomymi z pracy w centrum Poznania. Grupa kilkakrotnie przenosiła się do różnych klubów. Ostatnim z nich był klub Mixtura przy ul. Wrocławskiej. Stamtąd Ewa Tylman i jej znajomy Adam Z. wyszli około godz. 2.15 i udali się w stronę mostu św. Rocha. Tam ślad po kobiecie zaginął.
Według prokuratury Tylman nie żyje, a za jej śmierć odpowiada Adam Z. Tłumacząc się dobrem postępowania, śledczy nie ujawnili dotąd szczegółów swoich ustaleń.
Już ponad pół roku za kratkami
Adam Z. na początku grudnia usłyszał zarzut zabójstwa kobiety. Jak informowała prokuratura, miał on przyczynić się do tego, że Tylman znalazła się w Warcie.
Od 4 grudnia ub.r. Adam Z. przebywa w areszcie. Mężczyzna konsekwentnie nie przyznaje się do winy.
Autor: FC/gp / Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24, Uwaga TVN, PAP/Jakub Kaczmarczyk