Spleśniałe kupy, zasikane legowiska, prowizoryczne budy - w takich fatalnych warunkach żyły psy w romskim koczowisku przy ul. Lechickiej w Poznaniu. 12 czworonogów zostało zabranych do schroniska. Szczenię w najgorszym stanie trafiło do zwierzęcego szpitala pod kroplówkę.
Na koczowisku się nie przelewa. Wszędzie śmieci. Mieszkający tam ludzie - wśród nich mnóstwo dzieci - egzystują w fatalnych warunkach. Jeden mężczyzna chciał pomóc. Miał do wydania trochę drewna na opał. Poszedł do Romów, jak twierdzi, z dobrymi intencjami. Jednak to, co zobaczył na miejscu, zmieniło jego nastawienie.
Jeden z tam koczujących chwycił za łapę szczenię, które do niego podbiegło, i na oczach pana z drewnem, cisnął nim o ziemię.
Ten sprawę zgłosił do lokalnej gazety, o interwencję poprosił także miejskiego radnego. Miasto o pomoc poprosiło fundację działająca na rzecz ochrony praw zwierząt Mondo CANE i tak, już wspólnie z policją i strażą miejską, w sobotę wszyscy pojawili się na koczowisku.
- Chcieliśmy sprawdzić jakie tam są warunki, ewentualnie zbadać te psy. Ale to, co zastaliśmy na miejscu, przerosło nasze wyobrażenia - przyznaje Anna Cierniak z fundacji Mondo CANE.
"Wszystko zasikane, kupy spleśniałe"
Jeden pies na łańcuchu, drugi na krótkiej, metalowej lince. Kilka psów leżało na brudnych legowiskach, kilka w prowizorycznych budach, nie dających żadnej ochrony przez zimnem. Wszystkie głodne i spragnione.
Najgorsze nastało jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się okolicy.
- W czymś na kształt altanki, za zadrutowanymi drzwiami, były zamknięte 4 szczenięta. Prawdopodobnie od dłuższego czasu nikt tam nie wchodził. Po otwarciu drzwi uderzył nas fetor moczu zmieszanego z kałem. Wszystko było zasikane, wszędzie leżały spleśniałe kupy. Psy były zlęknione, wycofały się za kanapy. Bały się wyjść na zewnątrz - relacjonuje Cierniak.
Na miejscu była weterynarz, która zbadała psy i wstępnie oceniła stan ich zdrowia.
- Wszystkie skrajnie zaniedbane. Była tam suka w ciąży. Jeden pies kulał, więc prawdopodobnie odniósł wcześniej jakiś uraz stawu kolanowego albo biodrowego. Jeśli chodzi o szczeniaki to każdy był odwodniony i anemiczny - wylicza lekarz weterynarii Agnieszka Wolska.
Psy do schroniska
Łącznie z koczowiska zabranych zostało 12 psów, z czego 10 to młode. Wszystkie trafiły do poznańskiego schroniska.
- Zostały odrobaczone, a jeden szczeniak w najgorszym stanie trafił do szpitala i został podłączony pod kroplówkę. Tam na miejscu było ich więcej, ale nie wszystkie zostały wyłapane - mówi Małgorzata Lamperska ze schroniska.
Fundacja Mondo CANE złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Do złożenia wyjaśnień zostało zatrzymanych trzech mężczyzn narodowości romskiej. Przyznali się do posiadania części z całej gromady psów, natomiast nie przyznali się do szczeniaków z altanki, które były w najgorszym stanie.
Czysto teoretycznie odebrane z koczowiska psy mogą tam jeszcze wrócić. Aby to się nie stało, prezydent Poznania musi zatwierdzić decyzję o odebraniu zwierząt ich właścicielom. Wówczas pozostaną w schronisku i będą czekać na adopcję.
Autor: ib / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Schronisko dla zwierząt w Poznaniu/Gabinet Weterynaryjny "Bahati"