Byłam przy samej ciężarówce. Wbita w nią, a samochód obok się palił. Pan mnie wyciągał przez szybę, bo nie mogłam wyjść - opowiadała w rozmowie z Radiem Szczecin kobieta. Była ona jedną z kilku osób, które po tragicznym wypadku na A6 pod Szczecinem uratował Andryj Sirowatski. W poniedziałek Olgierd Geblewicz, zachodniopomorski marszałek podziękował kierowcy za postawę. Obiecał też pomoc w uzyskaniu polskiego obywatelstwa dla niego, żony i dzieci.
- Tydzień temu miała miejsce największa w okolicach Szczecina w ostatnich latach katastrofa w ruchu samochodowym - powiedział Olgierd Geblewicz, marszałek województwa zachodniopomorskiego.
W karambolu zginęło sześć osób. Ofiar mogłoby być więcej, gdyby nie Andryj Sirowatski. Nie bez powodu został okrzyknięty bohaterem.
- W trudnej chwili, ryzykując własnym życiem, potrafił wyciągać z płonących samochodów inne osoby - podkreślił Geblewicz. - Chciałem panu i całej pana rodzinie podziękować i pogratulować wspaniałej postawy. To jest list z podziękowaniami, który chcę w imieniu własnym, ale myślę, że także w imieniu każdego mieszkańca Pomorza Zachodniego, dziś panu wręczyć. Wraz z tym chciałbym również panu i całej rodzinie przekazać voucher na tygodniowy pobyt w Kołobrzegu.
Stara się o polskie obywatelstwo
- Pan Andrij ubiega się o polskie obywatelstwo wraz z całą rodziną i ja w imieniu własnym i zarządu województwa również wystąpię do pana prezydenta Andrzeja Dudy z prośbą o pozytywne rozpatrzenie tej prośby - powiedział Geblewicz. - Swoją postawą udowodnił, iż będzie wzbogacał nasze społeczeństwo. Obecnie pan Andrij mieszka na terenie województwa lubuskiego, ale kto wie, może rozkocha się też w Pomorzu Zachodnim - dodał.
Sirowatski odbierając nagrodę został zapytany przez dziennikarzy, czy czuje się bohaterem odpowiedział: "Zrobiłem jedynie to, co musiałem zrobić". Dodał także, że "nie było czasu" myśleć o strachu.
Zginęło sześć osób
Do tragedii doszło w niedzielę 9 czerwca na autostradzie A6 koło Szczecina, przed remontowanym odcinkiem i przed zwężeniem drogi.
Z ustaleń policji wynika, że kierowca ciężarówki uderzył w osobówkę, a to auto w kolejne. Tak zderzyło się łącznie siedem pojazdów. Wybuchł pożar. Zginęło sześć osób.
- Całkowitemu spaleniu uległy cztery samochody osobowe, piąty samochód osobowy został nadpalony oraz jest spalona kabina samochodu ciężarowego - wyjaśniał Franciszek Goliński ze straży pożarnej w Szczecinie.
Jak ustaliła reporterka TVN24 Małgorzata Mielcarek, pięć z sześciu ofiar śmiertelnych jechało jednym samochodem osobowym. Troje z nich to dzieci. Szósta ofiara śmiertelna to kierowca innego auta.
Z relacji Andryja Sirowatskiego wynika, że dojeżdżając do miejsca wypadku na A6 zobaczył duży pożar. Zaraz po przyjeździe na miejsce zaczął wyciągać z samochodu osobowego jedną z kobiet. Jak powiedział, inni kierowcy także pomagali wyciągać z aut poszkodowanych w wypadku.
Dodał, że gdy odjeżdżał z miejsca wypadku, był przekonany, że zginęła jedna osoba. Dopiero później dotarły do niego informacje, że ofiar było znacznie więcej. Sirowackij zaraz po udzieleniu pomocy ofiarom wypadku wsiadł do swojego samochodu ciężarowego i ruszył w stronę Świnoujścia, aby zdążyć na prom.
Podejrzany o spowodowanie wypadku, będzie starał się wyjść z aresztu
- Mężczyzna usłyszał zarzut dotyczący sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym w ten sposób, że niewłaściwie obserwował on przedpole jazdy, nie dostosował prędkości do warunków panujących i nie zachował bezpiecznego odstępu od poprzedzających go pojazdów - poinformowała Joanna Biranowska-Sochalska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Kierowca ciężarówki przyznał się, ale nie zgadza się z tym, że działał umyślnie. Był trzeźwy.
- Sąd uznał, że zebrany w sprawie materiał dowodowy wskazuje na duże prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanego zarzuconego mu czynu. W związku z charakterem popełnionego czynu, zagrożonego surową karą pozbawienia wolności w wymiarze od dwóch do 12 lat, jak i potrzebą zabezpieczenia prawidłowego toku prowadzonego śledztwa, niezbędne było zastosowanie najsurowszego środka zapobiegawczego - poinformował nas Michał Tomala, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie. - Podejrzany może bowiem w obawie przed grożącą mu surową karą pozbawienia wolności uciec lub ukryć się przed organem prowadzącym postępowanie w celu uniknięcia odpowiedzialności karnej, ale także w jego toku wpływać na zeznania osób, które będą przesłuchiwane w sprawie - dodał.
Postanowienie nie jest prawomocne. Obrona zamierza złożyć zażalenie na decyzję sądu o areszcie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/gp / Źródło: TVN24/PAP/Radio Szczecin/ gs24.pl