Sąd Rejonowy w Kartuzach skazał Ewę Ch., lekarkę z Kartuz, w związku ze śmiercią pięciolatka. Zdaniem sądu naraziła go na niebezpieczeństwo utraty życia, wypisując do domu, gdy jego temperatura spadła do 33 stopni Celsjusza i miał problemy z oddychaniem.
Wyrok zapadł 1 czerwca 2021 roku przed Sądem Rejonowym w Kartuzach. Jak przekazał Tomasz Adamski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku, Ewa Ch. została skazana na pół roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. - Sąd orzekł od oskarżonej na rzecz pokrzywdzonych zadośćuczynienie w wysokości po czterdzieści tysięcy złotych. Sąd obciążył oskarżoną kosztami postępowania - poinformował.
- Przestępstwo popełnione przez oskarżoną polegało na tym, że w dniu 6 kwietnia 2015 roku w Kartuzach, pełniąc dyżur jako specjalista pediatra w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, mając obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, zaniechała przyjęcia dziecka na oddział szpitalny bądź też obserwacji w warunkach szpitalnych, z uwagi na jego stan zdrowia, przez co naraziła dziecko na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - dodał Adamski.
Kobieta nie przyznaje się do winy.
Wyrok sądu nie jest prawomocny. Wnioski o sporządzenie jego pisemnego uzasadnienia złożyła oskarżona, jej obrońca i pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych. Po otrzymaniu wyroku z uzasadnieniem strony mogą złożyć apelację do Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Wypisany "w stanie dobrym"
5-letni Kacper zachorował w kwietniu 2015 roku. Bolał go brzuch, spadła temperatura.
Rodzice dwukrotnie poszli z nim do lekarza w przychodni. Ten podawał dziecku leki na zapalenie oskrzeli i ból gardła. Ale stan chłopca się pogarszał, więc dostali skierowanie do szpitala w Kartuzach.
- Ledwo siedział na krzesełku, on się słaniał. Mąż podskoczył do niego, trzymał go. Nie mógł uleżeć na pleckach, ciężko oddychał – opowiadała nam mama Kacperka, pani Agnieszka. Chłopiec miał bardzo wysokie tętno, a temperatura spadła do 33 stopni Celsjusza. - Przyjechaliśmy z takim spadkiem temperatury, a pani doktor mówi do nas: czy on spał na dworze? – wspominała mama chłopca.
Ewa Ch. stwierdziła, że to tylko zapalenie gardła. W "stanie dobrym" wypisała Kacpra do domu. - I nagle się odwrócił, zrobił się siny i już się urwał z nim kontakt – dodaje pani Agnieszka.
Groziło jej pięć lat więzienia
Rzekomo zdrowe dziecko niedługo po wizycie w Kartuzach trafiło w ciężkim stanie do gdańskiego szpitala. Tam lekarze byli już bezsilni. Przegrali z niewydolnością serca, obrzękiem mózgu. Chłopiec umarł.
Mama Kacpra postanowiła zawiadomić prokuraturę oraz Rzecznika Praw Pacjenta. - Kacper miał dobre serduszko i nie chciałby, żeby jakieś dziecko cierpiało jak on – podkreślała w rozmowie z nami pani Agnieszka.
Ewa Ch. usłyszała zarzuty z artykułu 160 Kodeksu karnego, czyli narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, gdy jednocześnie na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo. Lekarce groziło pięć lat więzienia.
To nie pierwszy przypadek, gdy dziecko zmarło po odesłaniu ze szpitala w Kartuzach do domu. W 2008 roku nie przyjęto półrocznego Dawida, bo nie miał skierowania od specjalisty, choć takie skierowanie wcale nie jest potrzebne. Dziecko również zmarło.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24