Do głodujących lekarzy w Warszawie i Szczecinie wkrótce mają dołączyć kolejne miasta - Kraków, Gdańsk, Łódź i Leszno - informując rezydenci. - Będą kolejne osoby, mamy silne wsparcie - dodają. W Warszawie do protestu głodowego lekarzy dołączają inne zawody medyczne, między innymi diagności. Wsparcie wyraziła też Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych.
Lekarze prowadzą głodówkę od ponad dwóch tygodni w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Warszawie. We wtorek wieczorem protestujący dostali komunikat od epidemiologia szpitalnego o możliwym zaistnieniu potencjalnego zagrożenia epidemiologicznego. Podjęli więc decyzję o przeniesieniu protestu z hallu głównego placówki do części administracyjnej szpitala, która znajduje się na poziomie minus jeden. Ograniczono też liczbę głodujących osób do 20.
Lekarz głodówki zapewniła w środę, że wszyscy głodujący mają aktualne badania sanepidowskie, wszyscy są dopuszczeni do pracy z pacjentami w swoich placówkach ochrony zdrowia i żaden z głodujących nie ma oznak infekcji dróg oddechowych bądź przewodu pokarmowego.
Braki kadrowe
Protestujący zapowiedzieli też, że strajk się rozszerzy, a do końca tygodnia rozpocznie się w Krakowie, Gdańsku, Łodzi i Lesznie.
- Nie chcemy jeszcze mówić o strajku ogólnopolskim, wiedząc, że taki strajk to potencjalnie również odejście od łóżek pacjentów, a nam zależy przede wszystkim na tym, żeby pacjenci nie ucierpieli na tym proteście - zaznaczył jeden z organizatorów protestu, Łukasz Jankowski.
Jankowski odniósł się też do słów ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina, który we wtorek w TVN24 powiedział, że Polska w obliczu braków kadrowych w ochronie zdrowia musi się otworzyć na specjalistów z Ukrainy. - Rozumiemy, że rząd tą propozycją widzi niedobór kadr w ochronie zdrowia i to nas cieszy - skomentował Jankowski.
Otwarcie na dialog, brak odpowiedzi
Lekarze podczas konferencji prasowej przypomnieli, że na stole wciąż leży ich propozycja złożona w sobotę w KPRM, dotycząca przeznaczenia 6,8 procent PKB publicznych nakładów na ochronę zdrowia w przeciągu trzech lat i wynagrodzeń lekarzy rezydentów na poziomie 1,05 średniej krajowej oraz renegocjacji ze wszystkimi związkami zawodowymi warunków ustawy o płacy minimalnej pracowników w ochronie zdrowia.
- Na tę propozycję złożoną w sobotę w formie pisemnej nie otrzymaliśmy odpowiedzi - poinformowali rezydenci. Dodali jednak, że w każdej chwili są gotowi na dialog i czekają na taką propozycję.
W piątek odbędzie się pierwsze posiedzenie zespołu powołanego przez ministra zdrowia. W tych rozmowach protestujący nie planują brać udziału, bo zespół - ich zdaniem - nie może podejmować żadnych decyzji.
- To będzie kolejna komisja. Znów w tych ustaleniach utoniemy i nic nie wejdzie w życie - mówi Tomasz Karauda. Rezydenci zaproponowali powstanie mniejszego zespołu w "bardziej merytorycznym" składzie.
Tymczasem marszałek Senatu Stanisław Karczewski, który sam jest lekarzem chirurgiem, stwierdził w środę, że jest optymistą w kwestii porozumienia z protestującymi.
- Ja bym tego tak nie ocenił, że to jest eskalacja. Protest jest wzmacniany przez pojedyncze sygnały pochodzące z różnych miast - powiedział.
Autor: mart/adso / Źródło: tvn24