62-letni pacjent zmarł w szpitalu w Bielsku Podlaskim (woj. podlaskie). Według rodziny, umierającego człowieka pielęgniarka odesłała po skierowanie na pogotowie ratunkowe. Szpital: u pacjenta nie stwierdzono stanu zagrożenia. NFZ: zbadamy sprawę. Materiał programu "Blisko ludzi" TTV.
Teodor Szymonik miał 62 lata. Zaczął skarżyć się na silne bóle w okolicach pleców i brzucha. Rodzina chciała działać szybko, dlatego syn sam zawiózł ojca na szpitalny oddział ratunkowy w Bielsku Podlaskim. Nie wezwał karetki.
Nadaje się do szpitala, czy nie?
- Pielęgniarka zapytała, czy mamy skierowanie. Powiedzieliśmy, że nie. Wtedy skierowała nas na stację pogotowia, żeby tam tatę przebadali i zadecydowali, czy się nadaje do szpitala, czy nie - opowiada Andrzej Szymoniak, syn pacjenta. Według jego relacji, żaden z lekarzy nie sprawdził co choremu dolega.
Mężczyzna pojechał na drugi koniec miasta do stacji pogotowia. - Nie jesteśmy z Bielska. Nie mogliśmy trafić na miejsce - opowiada Andrzej Szymoniak.
Po ok. 20 minutach dotarli na miejsce. Przed drzwiami przychodni pan Teodor stracił przytomność. Ratownicy rozpoczęli reanimację. Stamtąd karetka na sygnale - według relacji rodziny - wróciła z pacjentem do szpitalnego oddziału ratunkowego, z którego pół godziny wcześniej został odesłany. Mężczyzna zmarł
Wstępne wyniki sekcji zwłok mówią o pękniętym tętniaku aorty brzusznej.
"Ludzie będą umierać częściej"
- Na szpitalny oddział ratunkowy pacjent powinien być przyjęty bez skierowania. Trudno się spodziewać, żeby pacjent, który ma jakiś stan nagły, miał troszczyć się o skierowanie. SOR działa po to, żeby ratować życie ludzi. I bezwzględnie powinien zbadać go lekarz - komentuje sprawę Adam Dębski z podlaskiego oddziału wojewódzkiego NFZ.
Narodowy Fundusz Zdrowia zlecił kontrolę w bielskim szpitalu. O wyjaśnienia poprosił też stację pogotowia ratunkowego.
"Nie stwierdzono stanu zagrożenia"
Według wyjaśnień Joanny Florczuk-Leończuk, koordynatorki szpitalnego oddziału ratunkowego w Bielsku-Podlaskim, "zgłosił się pacjent, który poinformował, że bolą go plecy. W związku z tym nie stwierdzono stanu zagrożenia".
Podobnie sprawę skomentowała dyrektor szpitala, Bożena Grotowicz. - U pacjenta nie stwierdzono stanu zagrożenia - potwierdziła zaznaczając, że do momentu wyjaśnienia sprawy przez NFZ i prokuraturę, pracownicy szpitala nie będą się wypowiadać o okolicznościach zdarzenia.
Autor: jl//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24