Kurski i Ziobro prowadzili własną grę nastawioną na osłabienie prezesa i przejęcie władzy w Prawie i Sprawiedliwości, a jeżeli to by się nie udało, na założenie własnego klubu - pisze dzisiejsza "Rzeczpospolita" powołując się na swoich informatorów i twierdzi, że Komitet Polityczny partii ma zażądać wyjaśnień w sprawie kampanii od obydwu europosłów. Jak piszą i "Rzeczpospolita" i "Gazeta Wyborcza" część działaczy zarzuca im, że przed wyborami działali nie na rzecz partii, ale we własnym interesie.
Paradoksalnie ofiarami wyborczej porażki mogą paść ci, którzy odgrywali w niej drugoplanowe role. Zdaniem informatorów "Rzeczpospolitej" Kurski i Ziobro prowadzili własną grę nastawioną na osłabienie prezesa i przejęcie władzy w Prawie i Sprawiedliwości, a jeżeli to by się nie udało, na założenie własnego klubu.
Wbrew zaleceniom
Podczas wieczoru wyborczego w siedzibie partii zabrakło Kurskiego i Ziobry. Ten ostatni był jedynym ze ścisłego kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości, który podczas ogłaszania wyników wyborów nie stał za prezesem. Ziobro i Kurski mimo, że nie byli w sztabie wyborczym podczas kampanii, byli aktywni. Europosłowie utworzyli swoiste kombo jeżdżące po kraju i wspierali niektórych kandydatów. Często wbrew zaleceniom prezesa - donosi "Gazeta". Tak było m.in. w Kaliszu gdzie do Sejmu wszedł wspierany przez nich Andrzej Dera, a przepadł, mimo pierwszego numeru na liście, prof. Andrzej Waśko. Podobnie było w Radomiu, gdzie Ziobro, apelując o poparcie dla Marzeny Wróbel, zaznaczył, że posłanka "cieszy się jego sentymentem".
"Oficjalnie sprawy nie ma"
Z kolei Kurski przekonywał w Gdańsku – na konwencji zorganizowanej bez wiedzy okręgowego pełnomocnika – do poparcia Krzysztofa Steckiewicza. – Ze zdziwieniem zaobserwowałem w mediach, że na konwencji nie pojawiło się nawet logo PiS – opowiada "Rz" gdański poseł Andrzej Jaworski, członek sztabu wyborczego PiS.
Oficjalnie władze PiS przekonują, że "sprawy Ziobry i Kurskiego nie ma". – Nic o tym nie wiem. Prezes jeszcze nie zwołał posiedzenia Komitetu Politycznego – ucina poseł Krzysztof Jurgiel.
– To uderzenie wyprzedzające. Docierały do nas niepokojące sygnały– przyznaje jednak inny członek Komitetu Politycznego PiS.
Według informatorów "Rz" jeszcze kilka dni przed wyborami grupa działaczy związana z Ziobrą i Kurskim planowała, że porażka PiS w wyborach pozwoli im założyć własne ugrupowanie. Temu też miała – ich zdaniem – służyć akcja obu europosłów w terenie.
Chcieli nowej partii?
Jak twierdzi informator "Rz", który przed wyborami został wtajemniczony w koncepcje byłego ministra sprawiedliwości, scenariusz miał wyglądać następująco: - Przegrywamy, ludzie są wściekli. Ktoś z grupy Ziobry, może nawet on sam, zażąda zwołania nadzwyczajnego zjazdu partii, na którym ostro skrytykuje Kaczyńskiego i sposób prowadzenia kampanii. Jeśli zjazd go poprze, sięgnie po władzę w partii, jeśli dostanie "bęcki", odejdzie z PiS i wyprowadzi wystarczająco dużo posłów, by mieć spory klub.
Inny z działaczy PiS, którego sondowano w tej sprawie, zdradza, że wielkość nowego klubu szacowano na 52 osoby.
Na cenzurowanym
- Atmosfera w partii nie jest podniosła, ale niech koledzy z władz partii nie będą myśliwymi bo ja nie jestem czarownicą. Włączyłem się w kampanię, wspierałem partię a szczególnie niektórych kandydatów i myślę, że to było ok - mówi "Gazecie" jeden z polityków PiS, którzy mogą mieć teraz kłopoty.
- Ziobryści? Ich już nie ma - skomentował wewnętrzne tarcia w PiS polityk partii z kręgów prezesa.
Źródło: Rzeczpospolita, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24