Inspektorzy z Ekostraży z Wrocławia pojechali do oddalonego o ponad 160 kilometrów Zgorzelca (Dolnośląskie) po młodego lisa, który wpadł we wnyki. Ranne zwierzę - z łapą wciąż zakleszczoną we wnykach - utknęło między płotami. Niestety stan zwierzęcia był na tyle poważny, że konieczna była częściowa amputacja łapki.
Ekostraż dostała zgłoszenie o lisiczce, która utknęła w płocie w Zgorzelcu. Na łapce miała zaciśnięte metalowe wnyki. - Zgłoszenie na temat tego zwierzaka trafiło do nas, ponieważ żadna z organizacji z tamtego terenu nie podjęła się pomocy, nie mamy informacji, dlaczego tak się stało. Gdy dostaliśmy zdjęcia, nagranie i opis, to uznaliśmy, że jest to sytuacja niecierpiąca zwłoki i nie ma co się zastanawiać, czy ktoś tam pomoże, czy nie, bo to zwierzę było cierpiące - mówi Katarzyna Szakowska, rzeczniczka Ekostraży.
Inspektorzy z Ekostraży musieli więc przejechać ponad 160 kilometrów. Tam znaleźli młodego lisa. Odłowili go i przewieźli do lecznicy.
Jak opisują w mediach społecznościowych, wnyki zaciśnięte na łapie zwierzęcia ważyły niemal kilogram. "(...) ciągnęła ten ból ze sobą po ogrodach w Zgorzelcu, wydając dźwięk jakby ktoś toczył metalowe puszki po chodniku. A potem zakleszczyła się między płotami naderwaną nogą utkwioną w szczękach wnyk" - czytamy we wpisie Ekostraży.
Konieczna była częściowa apmutacja. Młoda lisica nie wróci już na wolność
- Okazało się, że lis na tyle uszkodził łapę, że konieczna była częściowa jej amputacja, więc zwierzę nie będzie mogło trafić na wolność. Zostanie w naszym albo w jakimś zaprzyjaźnionym azylu już na resztę życia - dodaje Szakowska.
Jak mówi, wnyki o tej porze roku, kiedy są młode zwierzęta, można spotkać coraz częściej.
- Rozstawiane są w różnych formach, od drutów po metalowe sidła. To jest bardzo często niebezpieczne nie tylko dla zwierząt, ale i ludzi, którzy chodzą w lesie nie tylko po ścieżkach, ale też w głąb lasu, między krzaki i drzewa - opisuje.
Źródło: TVN24