W procesie przeciwko Katarzynie W., oskarżonej o zabicie półrocznej córki, zeznawali w piątek przed Sądem Okręgowym w Katowicach kolejni świadkowie, m.in. mężczyzna, który miał podróżować z małżeństwem W. pociągiem. Na koniec mec. Arkadiusz Ludwiczek, obrońca oskarżonej, ponownie złożył wniosek o powołanie zupełnie nowego zespołu biegłych. Stanowczo sprzeciwia się temu prokurator Zbigniew Grześkowiak.
W piątek przesłuchiwani był m.in. cieszyński policjant kryminalny, któremu współosadzona z Katarzyną W. Beata Ch. zrelacjonowała treść ich rozmów w areszcie. Katarzyna W. miała jej mówić, że udusiła swoje dziecko, a następnie zainscenizowała nieszczęśliwy wypadek.
Obrońca Katarzyny W. mec. Arkadiusz Ludwiczek pytał go m.in. czy Beata Ch. zmieniała w postępowaniu dotyczącym swojej sprawy własną wersję wydarzeń. Policjant potwierdził.
Sąd odebrał też zeznania znajomego męża Katarzyny W. Mateusza M., który w dniu upozorowania porwania dziewczynki spotkał się z Bartłomiejem W. Wcześniej tego dnia obaj umawiali się na wieczór przy komputerach. Wieczorem, gdy już się spotkali, słyszał rozmowę Bartłomieja W., który dzwonił do żony m.in. z pytaniem czy dotarła już do rodziców. Szczegółów nie pamiętał.
Przed sądem stanął również 18-letni Mateusz K., który wraz z kolegą znalazł leżącą na alejce Katarzynę W. Opisywał, że leżała twarzą do ziemi, nie zauważył u niej obrażeń, była nieprzytomna. Obok był pusty wózek. Po odzyskaniu przytomności pytali ją, co się stało - nie bardzo pamiętała. Na pytanie, gdzie jest dziecko, przeraziła się i zaczęła pytać o to samo. Po przyjeździe karetki obaj nastolatkowie poszli do domów.
Przesłuchiwany w piątek pracownik Krzysztofa Rutkowskiego zaangażowany w akcję poszukiwania dziecka zeznał z kolei, że jego wątpliwość budziła relacja Katarzyny W. Według niego zachowywała się zdecydowanie inaczej niż zwykle zachowują się ludzie, których bliscy są ofiarami porwań. - Nie chciała współpracować, konfabulowała - mówił świadek - a informacje, które mogłyby przyspieszyć poszukiwania jej córki, miała wręcz zatajać.
"Nie było przedmiotów do opieki dziecka"
Na pytania sądu odpowiadali w piątek także policjanci z Sosnowca zaangażowani w akcję poszukiwania dziecka.
Policjant Piotr B. wykonywał oględziny mieszkania małżeństwa W. w dniu zgłoszenia rzekomego porwania dziewczynki. Odbywało się to w obecności męża oskarżonej, wcześniej przesłuchiwał też Bartłomieja W.
Sąd pytał policjanta m.in. o zniknięcie rzeczy dziecka z pokoju - między pierwszym dniem po zgłoszeniu zaginięcia a następnym, policjant jednak nie znał przyczyny. Na pytanie sądu odpowiedział też, że Bartłomiej W. podczas wykonywanych z nim czynności był spokojny, odpowiadał na pytania, jego nastrój określił jako ponury.
Również zaangażowana w tamte działania policjantka Małgorzata K. wskazała, że dzień po zgłoszeniu porwania dziecka w kuchni małżeństwa W. nie było widać rzeczy potrzebnych do opieki nad dzieckiem. Zeznała m.in., że zdziwiło to ją i jeszcze jedną również pracującą tam policjantkę. W mieszkaniu nie było też śmieci, szczególnie śmieci po dziecku.
Policjantka wykonywała też eksperyment procesowy dotyczący czasu przejścia między domem W. a miejscem rzekomego napadnięcia - w piątek nie pamiętała dokładnie czasu eksperymentu, ale był on o wiele krótszy niż o swojej drodze mówiła oskarżona, nawet o ok. 40 minut.
Zeznawał "tajemniczy świadek"
Jako ostatni zeznawał Stanisław S., który z własnej inicjatywy zgłosił się do prokuratury. Podczas jednego z jego nocnych przejazdów pociągiem z Wrocławia do Krakowa, prawdopodobnie w styczniu 2011 r. (rok przed śmiercią Magdy), do jego przedziału w Gliwicach weszli - jak mówił - z całą pewnością Katarzyna W. i Bartłomiej W. Mężczyzna miał momentami przytulać się policzkiem do brzucha kobiety, ta natomiast miała w pewnej chwili demonstracyjnie spytać: "kto by marnował czas na wychowanie dziecka?".
Wnioski obrony
Po zakończeniu zeznań obrońca oskarżonej mec. Arkadiusz Ludwiczek złożył wniosek o przesłuchanie biegłych z zakresu informatyki, którzy badali laptopy małżeństwa W. Według niego nie przedstawili oni sposobu otwierania stron internetowych. - W szczególności nie wiadomo, czy te strony internetowe były wpisywane przez moją klientkę, czy były inicjowane poprzez kliknięcie myszą, czy w końcu była to podpowiedź samej wyszukiwarki internetowej - argumentował w rozmowie z mediami po procesie mecenas.
Jego zdaniem sposób wejścia na niektóre strony ma znaczenie dla oceny tezy oskarżenia. Według biegłych Katarzyna W. miała szukać w internecie sposobów na zabicie dziecka oraz miała sprawdzać jaki dostanie zasiłek, ile kosztuje trumna dla dziecka i czy da się oszukać wariograf.
Sąd zamierza rozpoznać ten wniosek do następnej rozprawy.
Mec. Ludwiczek poprosił też, aby sąd zwrócił się o akta innych spraw, w których odpowiadają dwie osoby będące w procesie Katarzyny W. świadkami. Chodzi o włączenie do akt tego procesu informacji, czy osoby te były w ramach tamtych postępowań przesłuchiwane z udziałem psychiatry lub psychologa lub czy były badane przez tych specjalistów. Jego zdaniem - ma to znaczenie dla wiarygodności ich zeznań.
Obrońca ponowił też swój wniosek o powołanie nowego zespołu biegłych z zakresu medycyny sądowej oraz laryngologii i neonatologii. - To jest powtórzony wniosek w tej samej sprawie i którzy przez sąd został już rozpatrzony - powiedział po rozprawie prokurator Grześkowiak. Stwierdził, że intencją obrońcy jest "podważenie kompetencji biegłych i wykazanie ich niewiedzy". - Obrońca ma prawo składać takie wnioski, więc niech składa - powiedział.
Prokurator zawnioskował natomiast, by sąd zwrócił się do aresztu, w którym przebywa Katarzyna W. o sprawdzenie danych dotyczących wpływów na jej konto depozytowe, a także czy i jakie kwoty wpływały na nie od redakcji "Faktu", "Super Expressu", a także telewizji TVN i Polsat. Ma to pomóc ustalić sytuację majątkową oskarżonej na wypadek ewentualnych kar czy nawiązek.
Jak powiedział potem prok. Grześkowiak, to istotne w kontekście zasądzenia kosztów postępowania czy nawiązek. Żeby je zasądzić, konieczne jest ustalenie m.in. majątku oskarżonej. Prokuratura wie, że Katarzyna W. dysponuje pewnymi kwotami, które otrzymywała od mediów. Ich sprawdzenie ma pozwolić ustalić, czy będzie można je zasądzić.
Kolejne posiedzenie za tydzień
Na 1 sierpnia sąd zaplanował wysłuchanie kolejnych świadków - m.in. już wcześniej raz wzywanych zakonników, a także nauczycieli, którzy uczyli Katarzynę W. pierwszej pomocy. 19 sierpnia sąd planuje przeprowadzić uzupełniającą opinię biegłych z zakresu psychiatrii i psychologii.
W piątek za zgodą stron ujawniono bez odczytania wcześniejsze zeznania kilkorga świadków. Strony zgodziły się też na ujawnienie w tym trybie zeznań kilkudziesięciorga innych świadków, uznanych za mniej istotne dla sprawy.
W tym kontekście, zdaniem prok. Grześkowiaka, mowy końcowe mogłyby już zostać przedstawione podczas rozprawy 19 sierpnia. Mogłoby to nastąpić po wysłuchaniu wezwanych przez sąd biegłych psychologii i psychiatrii. Ich zdanie - według oskarżenia - może być istotne dla sprawy w kontekście pewnych zachowań oskarżonej, które miały miejsce już po wydaniu przez specjalistów pisemnej opinii, co miało miejsce pod koniec śledztwa.
Kolejna rozprawa Katarzyny W.
Podczas poprzedniej rozprawy, 8 lipca, sąd kontynuował przesłuchiwanie ojca dziecka. Bartłomiej W. był pytany m.in. o zachowanie żony przed i po śmierci córki oraz o relacje małżonków w różnych okresach. Jako świadkowie zeznawali też wtedy przyrodni brat Bartłomieja W., a także jego dawny kolega przypadkowo spotkany w dzień śmierci dziewczynki. Obaj nie rozszerzyli wcześniejszych wyjaśnień ze śledztwa.
Podczas wcześniejszych rozpraw sąd przesłuchał już członków najbliższej rodziny, niektórych znajomych, kobiety współosadzone z Katarzyną W., a także biegłych medycyny sądowej, którzy wydali opinię o przyczynie śmierci dziecka - wskazując, że było to gwałtowne uduszenie.
Dwa dni po ostatniej rozprawie sąd na posiedzeniu rozpatrywał m.in. wniosek obrońcy Katarzyny W. o powołanie nowych biegłych. Mieliby oni wypowiedzieć się w kwestiach związanych z główną linią obrony - hipotezą alternatywnej przyczyny śmierci dziecka. Sąd nie zdecydował się na to, argumentując że wywodzący się z renomowanych ośrodków i będący autorytetami w swej dziedzinie dotychczasowi biegli doszli do kategorycznych wniosków, ich opinia nie jest niepełna ani niejasna, a oni sami podczas rozpraw kategorycznie odnieśli się do wątpliwości obrońcy.
Sąd 10 lipca przedłużył też oskarżonej areszt o trzy miesiące. Ocenił przy tym m.in., że w tym czasie realne jest zakończenie procesu.
Zaginiona Magda z Sosnowca
Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki dziecko miało zostać porwane z wózka w centrum miasta. Na początku lutego ciało dziecka znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu.
Zdaniem prokuratury Katarzyna W. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut. Sama oskarżona twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku. Według niej dziecko wypadło jej z rąk na podłogę i zmarło po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza.
Autor: pk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24