Zespół Macieja Laska w czwartek na konferencji prasowej odpierał zarzuty zespołu Macierewicza dotyczące rzekomej manipulacji przy nagraniach z czarnych skrzynek Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku. - Dowodowe nagranie jest oryginalne, a kopie są prawidłowe co do wypowiedzi i sygnałów - mówił Maciej Lasek.
Zespół Macierewicza zarzucił ekspertom komisji Millera, że nagranie z kokpitu Tupolewa mogło zostać zmanipulowane. Według Macierewicza, wersje zapisu z czarnych skrzynek - ta, którą dysponował MAK i ta, którą otrzymali polscy eksperci - różnią się od siebie. - Zespół parlamentarny przedstawia błędną interpretację zapisu z rejestratora firmy ATM - mówił Lasek. Jak wyjaśnił, zespół Macierewicza i komisja Millera pracowali na tym samym źródle - nagraniach, którymi dysponowała polska prokuratura wojskowa. Ich analiza została wykonana przez Instytut im. Sehna w Krakowie. Ponadto komisja Millera dysponowała ekspertyzą wykonaną przez przedstawicieli firmy ATM.
"Komisja nie zaniedbała badania"
Jak mówił członek zespołu Edward Łojek, odczyt danych z rejestratora ATM odbył się w kwietniu 2010 roku w obecności przedstawicieli producenta urządzenia oraz członków komisji Millera. - Porównanie zapisanych parametrów pamięci rejestratora ATM z parametrami zapisanymi na dwóch rejestratowach taśmowych pozwoliły jednoznacznie stwierdzić, że zapis ten nie budzi wątpliwości i jest wiarygodnym materiałem dowodowym - powiedział. Jak dodał, dane te stały się podstawą analizy zapisu lotu przez komisję Millera, jak i ekspertów ATM, którzy przygotowali analizę dla prokuratury wojskowej. - Twierdzenie o tym, że komisja zaniedbała badanie rejestratorów, jest kłamstwem - powiedział.
"Pełnowartościowy materiał"
Według innego członka zespołu, Piotra Lipca, zapis rejestratorów nie budzi wątpliwości. Jak wyjaśnił, dostęp do oryginalnych taśm z rejestratora mieli eksperci z krakowskiego Instytutu im. Sehna, a kopie, które wykonano w Moskwie w obecności polskich przedstawicieli są wiarygodne. - Nie stwierdzono żadnych śladów wskazujących na braki w zapisie. Twierdzenie manipulacji jest bezpodstawne - mówił Łojek. Powtórzył, że komisja Millera miała dostęp zarówno do ekspertyz wykonanych przez Instytut Sehna, jak i tych wykonanych przez przedstawicieli ATM.
Maciej Lasek tłumaczył, że dowodowe nagranie jest oryginalne i składa się z trzech ciągłych fragmentów, a kopie są prawidłowe co do odgłosów i wypowiedzi, które padły w ciągu 38 minut lotu poprzedzających katastrofę. Zaznaczył, że producenci rejestratora ATM również stwierdzili, że materiał, który był podstawą pracy komisji Millera, jest pełnowartościowy.
Lasek podkreślił również, że komisja nie zakładała z góry, że zapis z rejestratorów był wiarygodny na 100 procent - dlatego przeprowadziła wszystkie analizy. - Dopiero analizy przeprowadzone na nasze potrzeby i na potrzeby prokuratury potwierdziły wiarygodność tych zapisów. Tego typu szczegółowe analizy i wnioski z nich płynące zamykają kwestię wairygodności materiałów - dodał.
"Subiektywne wybieranie informacji"
Łojek odniósł się również do zarzutu stawianego przez zespół Macierewicza o tym, że samolot nigdy nie znalazł się niżej niż 20 m nad poziomem drogi startowej. - Ta teza nie wytrzymuje konfrontacji z analizą zapisu ATM - powiedział Łojek. Jak zauważył, w tej sytuacji zespół Macierewicza opierał się na zapisie systemu TAWS. - Przy tej wysokości lotu błąd TAWS może siegać 15 metrów. Zapis radiowysokościomierza jest dokładniejszy - daje dokładność 0,6 m do wys. 10 m i 6 proc. powyżej tej wysokości - podkreślił. Przywołując zapis z ATM, Łojek wskazał, że samolot przekroczył wysokość 20 m w odległości ok. 1600 m od progu pasa. - Subiektywne wybieranie informacji z ekspertyzy prowadzi do nieprawdziwych wniosków - stwierdził.
Łojek mówił następnie o kwestii wibracji silników. Jak zauważył, zespół Macierewicza odrzuca wytłumaczenie wzrostu wibracji z powodu dostania się do silnika fragmentów drzew. - Ponadto wzrost wibracji był na tyle niewielki, że system nie zasygnalizował tego załodze - powiedział.
"Załoga popełniła błędy"
Kolejną tezą, którą wyjaśniał Łojek, był rzekomy brak pół sekundy w rejestratorze. Jak wyjaśniał, rejestrator ATM zapisuje dane z półtorasekundowym opóźnieniem, w związku z czym wszystkie dane z ostatniej 1,5 sekundy lotu zostały zapisane tylko na taśmie magnetycznej. Jak dodał, dane z taśmy zostały odzyskane i dołączone do danych z ATM. - Nie ma żadnego usunięcia danych - powiedział. - Twierdzenie, że usunięto z zapisu pół sekundy, jest nieuzasadnione i nieprawdziwe - dodał.
Następnie Łojek wspomniał o zarzucie zespołu Macierewicza, jakoby komisja Millera wysunęła fałszywe wnioski "w sposób świadomy i uwłaczający polskim pilotom". Jak podkreślił, według rejestratowa ATM samolot w ostatnich 55 sekundach lotu zniżał się z prędkością 7 m/s, podczas gdy przy prawidłowej ścieżce podejścia powinna ona wynosić ok. 3,3 m/s. - Była więc ponaddwukrotnie większa od prawidłowej. To, że załoga popełniała błędy, jest więc stwierdzeniem uzasadnionym - argumentował.
Eksperci z zespołu Laska podkreślili również, że do momentu zderzenia z brzozą nie zarejestrowano żadnego sygnału o niedziałaniu jakiegokolwiek systemu lub urządzenia samolotu.
Maciej Lasek zapowiedział na koniec, że w ciągu najbliższego 1,5 miesiąca odbędą się jeszcze trzy podobne spotkania. W czerwcu ma ruszyć równiez strona internetowa w domenie faktysmolensk.gov.pl.
Autor: jk/tr/k / Źródło: tvn24