Zapach wydobywający sie z piwnic zaniepokoił mieszkańców jednego z bloków w Gorzowie Wlkp. Wezwali policję. Okazało się, że w bloku ulatnia się gaz. Ale to nie on był źródłem zapachu, a "dziki" skład akumulatorów i benzyny, jaki jeden z mieszkańców gromadził w piwnicy. Paradoksalnie właśnie to, że je składował uratowało prawdopodobnie mieszkańców przed wybuchem.
Mieszkańcy bloku przy ulicy Matejki 44 w Gorzowie Wielkopolskim wezwali policję ok. godz. 17 w środę. Gdy funkcjonariusze przeszukując teren w poszukiwaniu źródła zapachu odkryli, że w budynku ulatnia się gaz, natychmiast ściągnęli na miejsce straż pożarną, pogotowie gazowe i energetyczne.
Mieszkańców - prawie 70 osób - niezwłocznie ewakuowano, awarię usunięto, a ludzie bezpiecznie wrócili do domów.
Ta historia miała jednak ciąg dalszy.
Szczęście
Okazało się, że 62-letni mieszkaniec budynku trzymał w piwnicy m.in. pełną 200 litrową beczkę z benzyną i kilkadziesiąt akumulatorów, część z nich - zepsuta.
Jak powiedziała portalowi tvn24.pl policjantka z zespołu prasowego KWP w Gorzowie sierż. Justyna Migdalska to właśnie charakterystyczny zapach roztworu kwasu siarkowego z zepsutych akumulatorów, a nie gazu zaalarmował sąsiadów, którzy wezwali policję.
Jak dodała, wyciek gazu był spory i gdyby nie został zahamowany na czas, mogło dojść nawet do wybuchu.
W nieszczęściu
- Nie zmienia to faktu, że przechowywanie tego rodzaju, żrącej substancji niezabezpieczonej jest działaniem lekkomyślnym i może stanowić zagrożenie. Jeśli postępowanie wyjaśniające zakończy się wszczęciem śledztwa przeciwko mieszkańcowi Gorzowa, to najpewniej zostanie mu postawiony zarzut z art. 164 kodeksu karnego. Odpowie za to, że swoim działaniem sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo zagrażające życiu lub zdrowiu wielu osób, albo mieniu w wielkich rozmiarach – wyjaśniła.
Mężczyźnie może grozić do 8 lat więzienia.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org