Większość w Parlamencie Europejskim jest w szoku, że w Polsce dochodzi do aktów zastraszania posłów - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 Dariusz Rosati, komentując demonstrację zorganizowaną przez środowiska narodowe, których przedstawiciele powiesili na szubienicach zdjęcia europosłów PO. - Nie jestem zachwycony, że młodzież bawi się w jakobinów - dodał Marek Jurek.
Zdjęcia eurodeputowanych Platformy Obywatelskiej, którzy głosowali za rezolucją Parlamentu Europejskiego w sprawie naruszania przez Polskę fundamentalnych wartości Unii Europejskiej, zawisły na atrapach szubienic podczas zeszłotygodniowej demonstracji narodowców w centrum Katowic.
Uczestnicy demonstracji przynieśli ze sobą zdjęcia eurodeputowanych Platformy Obywatelskiej: Julii Pitery, Danuty Huebner, Róży Thun, Barbary Kudryckiej, Michała Boniego i Janusza Lewandowskiego, które następnie powiesili na drewnianych szubienicach.
"To się odbiło wielkim echem w Parlamencie Europejskim"
Do tych wydarzeń odnieśli się w "Faktach po Faktach" w TVN24 Marek Jurek, europoseł, przewodniczący Prawicy RP i Dariusz Rosati, europoseł Platformy Obywatelskiej.
Jak uznał Rosati, "ta sytuacja odbiła się wielkim echem w Parlamencie Europejskim". - Większość kolegów w Parlamencie Europejskim, ale nie tylko, jest w szoku, że w Polsce dochodzi do tego typu aktów zastraszania posłów, demokratycznie wybranych przedstawicieli Polski do Parlamentu Europejskiego, że dochodzi do gróźb karalnych - wymieniał.
- Oprócz tych haniebnych zachowań grupy narodowców, mamy do czynienia z kompletnym brakiem reakcji naszych władz, rządu, policji, ministerstwa sprawiedliwości, którzy uważają, że się nic nie stało - powiedział.
Jego zdaniem, "to tworzy atmosferę przyzwolenia, tolerancji dla przemocy". - To jest bardzo niebezpieczna ścieżka - ocenił.
- Według mojej wiedzy nie jest prawdą to, co pan minister mówi, że nie ma reakcji wymiaru sprawiedliwości - powiedział z kolei Marek Jurek.
Prokuratura wszczęła w środę śledztwo w tej sprawie. Prowadzi je pod kątem art. 119 Kodeksu karnego. Stanowi on, że "kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". W toku śledztwa planowane jest przesłuchanie europosłów, którzy w sprawie mają status pokrzywdzonych.
"Zła zabawa"
- Ja nie jestem zachwycony, jak się młodzież bawi w jakobinów [lewicowy klub polityczny działający w rewolucyjnej Francji - red.] - powiedział Jurek. - Większość posłów Parlamentu Europejskiego nie wie, że to jest naśladowanie gestów z 1794 roku, kiedy we Francji pracowała gilotyna, a w Polsce wieszano portrety. Moim zdaniem to jest zła zabawa - dodał.
Według szacunków policji w 20-minutowym sobotnim zgromadzeniu, zgłoszonym pod nazwą "Stop współczesnej Targowicy", wzięło udział około 70 osób.
Jak podawała policja, w trakcie demonstracji nie doszło do "gwałtownego naruszenia porządku, które wymagałoby natychmiastowej interwencji policjantów obecnych na miejscu". Demonstracja została nagrana przez policję i zarejestrowana przez kamery monitoringu. Te dowody przekazano prokuraturze.
Parlament Europejski przyjął w połowie listopada rezolucję wzywającą polski rząd do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności. PE wyraził m.in. zaniepokojenie proponowanymi zmianami w przepisach dotyczących polskiego sądownictwa, które "mogą strukturalnie zagrozić niezawisłości sądów i osłabić praworządność w Polsce".
"Spór nie jest niczym nowym, toczy się już prawie rok"
W mijającym tygodniu sejmowa komisja sprawiedliwości skończyła prace nad prezydenckimi projektami o Sądzie Najwyższym. Przyjęła wszystkie poprawki PiS. W najbliższą środę w Sejmie odbędzie się II czytanie tego projektu oraz projektu o Krajowej Radzie Sądownictwa, którym komisja zajmowała się we wtorek.
W niedzielę odbył się kolejny łańcuch światła przed Sądem Najwyższym. Manifestacja w obronie niezależności sądownictwa rozpoczęła się o godzinie 18 i trwała około półtorej godziny.
- Ten spór nie jest niczym nowym, on się toczy już prawie rok. Pewnie będzie się toczył do zamknięcia procesu ustawodawczego, czekamy jeszcze na decyzje prezydenta. Ciąg dalszy przed nami - powiedział Marek Jurek.
"Timmermans atakuje Polskę"
Jurek odniósł się także do relacji między Polską a Unią Europejską. Jego zdaniem, "kiedy prezydent zaczął na przełomie lipca i sierpnia interweniować to został natychmiast zaatakowany przez wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa".
- Generalnie te ataki z zewnątrz na pewno nie służą rozwiązaniu tej kwestii. Z reguły [te ataki - red.] polegały na przekraczaniu kompetencji Komisji Europejskiej - stwierdził.
Ocenił, że "jedyna kompetencja Komisji Europejskiej polega na złożeniu wniosku do Rady Europejskiej".
Nie zgodził się z nim Dariusz Rosati. Zdaniem europosła PO, "nie mamy do czynienia z atakami pana Timmermansa na Polskę". - To, o co prosi Timmermans polski rząd, to przestrzeganie polskiej konstytucji, to nie są żadne ataki - powiedział Rosati.
- Mamy opinie autorytetów prawniczych, właściwie z całego świata, że wszystkie ustawy sądownicze, a także wcześniejsze dotyczące Trybunału Konstytucyjnego naruszają polską konstytucję, to nasi partnerzy europejscy mówią - "możecie zmienić konstytucję, wtedy będziecie mieli wolną rękę, ale póki macie tę konstytucję, to trzeba jej przestrzegać" - mówił.
"Polska jest poligonem, na którym ćwiczy się rozszerzanie kompetencji"
- W najbardziej oczywistej sprawie policjant nie może zastępować sądu, choćby miał 15 ekspertyz największych autorytetów prawnych. Chyba, że zachodzi stan wyższej konieczności, ale w Unii Europejskiej nie ma takiego stanu, który wykluczałby funkcjonowanie normalnych procedur - kontynuował Marek Jurek.
- Polska jest takim poligonem, na którym ciągle ćwiczy się pozatraktatowe rozszerzanie kompetencji Komisji Europejskiej - dodał.
Autor: KB/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24