Były wejścia policji realizowane na polecenie prokuratury podległej Zbigniewowi Ziobrze do tych biegłych, którzy wydali niekorzystną dla Ziobry opinię - mówiła w TVN24 Marta Gordziewicz, reporterka "Czarno na białym", autorka reportażu "Operacja Ziobry". - Osoby, które podjęły jakieś niekorzystne dla rodziny Ziobrów decyzje mówią o złamanych życiorysach, niektórzy mówią wprost: my się rodziny Ziobrów boimy - dodała.
W "Czarno na białym" w TVN24 został wyemitowany reportaż "Operacja Ziobry" - dotyczący śmierci Jerzego Ziobry - ojca obecnego ministra. Wynika z niego, że Zbigniew Ziobro wykorzystał aparat państwa w swojej prywatnej sprawie, a w trakcie trwania procesu zmieniono przepisy prawa tak, że do sprawy toczącej się z prywatnego aktu oskarżenia mógł przystąpić prokurator. Tak też się stało i podwładny Zbigniewa Ziobry wspierał w procesie swojego przełożonego.
"Bardzo szybko zaczęły się pojawiać zmiany w kodeksach korzystne dla rodziny Ziobrów"
Reporterka "Czarno na białym" Marta Gordziewicz, autorka reportażu, opowiadała o tej sprawie we wtorek w TVN24.
- Zbigniew Ziobro nie wycofał się z tej sprawy. Nie wyłączył się ani w sądzie pierwszej instancji, ani w apelacji. Jest oskarżycielem posiłkowym, na sali sądowej jest jego pełnomocnik. To, że Zbigniew Ziobro nie przychodzi na rozprawy, wcale nie oznacza, że nie jest stroną tego procesu. Jest. Potwierdza to sąd rejonowy, który orzekał w pierwszej instancji i sąd okręgowy, który rozpatruje apelację - wyjaśniała.
- Moja rozmówczyni, sędzia Agnieszka Pilarczyk (wydała wyrok w pierwszej instancji - red.), mówi, że ona nie ma wątpliwości co do tego, że przepisy zostały zmienione pod tę sprawę. Było o tym głośno w środowisku krakowskich prawników, sędziów, prokuratorów. Nazywali to lex Pilarczyk - powiedziała.
Tłumaczyła, że "krótko po tym, jak funkcje ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego zostały połączone i zaczął je pełnić Zbigniew Ziobro, bardzo szybko zaczęły się pojawiać zmiany w kodeksach korzystne dla rodziny Ziobrów w tym procesie".
- Po zmianie przepisów do sprawy przyłączył się podwładny Zbigniewa Ziobry - prokurator z bardzo wysokiego szczebla. Przejął to postępowanie - mówiła reporterka.
W akcji prokurator "bezpośrednio podlegający Ziobrze"
Zwróciła uwagę, że prokurator, który przyłączył się do sprawy pochodził z wydziału do walki z przestępczością zorganizowaną. - Nie ma nawet odpowiedzi na to, dlaczego to ten wydział przystąpił do tego procesu. Ten wydział jest odpowiedzialny za ściganie bardzo poważnych przestępstw jak na przykład terroryzm. Sędzia Agnieszka Pilarczyk mówiła, że prawdopodobnie przystąpił dlatego, że ten wydział bezpośrednio podlega Zbigniewowi Ziobrze - zauważyła Gordziewicz.
A prokurator ten - jak mówiła - "doprowadził do wielu zwrotów w tym procesie, w pierwszej instancji". - Spektakularną akcją jest wniosek prokuratora o wyłączenie sędzi z orzekania na kilka dni przed planowanym wydaniem wyroku, co do którego było wtedy wiadomo, że będzie niekorzystny dla rodziny Ziobrów i lekarze zostaną uniewinnieni - przypomniała.
"Mówią o złamanych życiorysach, mówią wprost: my się rodziny Ziobrów boimy"
- Były wejścia policji realizowane na polecenie prokuratury podległej Zbigniewowi Ziobrze do tych biegłych, którzy wydali niekorzystną dla Ziobry opinię. Jeden z tych biegłych od sześciu lat ma postawiony zarzut, a nie ma aktu oskarżenia - wskazywała.
Jak mówiła, "rozmawiała z kilkunastoma osobami, które w ciągu ostatnich 17 lat zetknęły się z tą sprawą i które w tym czasie podjęły jakieś niekorzystne dla rodziny Ziobrów decyzje". - Te osoby opowiadają o tym, że na różnych etapach, nawet po latach, zainteresowała się nimi prokuratura, miały poważne kłopoty. Mówią o złamanych życiorysach, niektórzy mówią wprost: my się rodziny Ziobrów boimy. To są osoby, które poprosiły mnie, żeby nie ujawniać ich tożsamości, bo się po prostu boją. Uważają, że wypowiedź przed kamerą mogłaby przynieść im kolejne kłopoty, kolejne problemy. Ja rozmawiałam z kilkunastoma osobami, ale wiem, że jest ich więcej -
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24