Były europoseł Witold Tomczak usłyszy prokuratorskie zarzuty za zniszczenie w 2000 r. rzeźby papieża Jana Pawła II przygniecionego meteorytem w galerii Zachęta. Tomczak mógł zarzuty poznać już w poniedziałek, ale nie stawił się w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Śródmieście.
- Podejmiemy czynności zmierzające do zapewnienia stawiennictwa podejrzanego - powiedziała szefowa prokuratury Małgorzata Muł. Nie zdradziła jednak, jakie to będą kroki. - Katalog środków jest szeroki - od ponownego wezwania, jeśli nieobecność była usprawiedliwiona, przez wezwanie za pośrednictwem policji, aż po najsurowsze - nakaz zatrzymania i doprowadzenia do prokuratury - poinformowała.
Tomczak, który po zakończeniu kadencji europosła praktykuje jako lekarz w przychodni w Ostrzeszowie (Wielkopolskie), powiedział, że nie zgłosił się do prokuratury z powodu "nawału pracy związanego z grypą" i braku możliwości zorganizowania zastępstwa.
Usunął meteoryt
Do zdarzenia doszło w 2000 r. podczas wystawy przygotowanej przez szwajcarskiego kuratora Haralda Szeemanna na stulecie istnienia Zachęty. Jedną z najcenniejszych prac była "La Nona Ora" (Dziewiąta godzina), instalacja włoskiego artysty Maurizio Cattelana przedstawiająca Jana Pawła II przygniecionego meteorytem.
Witold Tomczak, wówczas poseł LPR, wraz z Haliną Nowiną-Konopczyną (Koło Poselskie "Porozumienie Polskie") wszedł na wystawę, wdarł się za barierki i usunął "meteoryt" przygniatający rzeźbę papieża. Wskutek akcji figurze odpadła część lewej nogi. Po zniszczeniu rzeźby pozostawił w Zachęcie list z żądaniem dymisji dyrektor Zachęty Andy Rottenberg, którą określił mianem "urzędnika państwowego żydowskiego pochodzenia".
"Tego oczekiwali moi wyborcy"
Rzeźba została wycofana z wystawy, wkrótce potem Rottenberg złożyła rezygnację. Tomczak nie zaprzecza, że uszkodził instalację, twierdzi jednak, że zrobił to w imię idei. "Zniszczyłem to, ponieważ oczekiwali tego moi wyborcy" - mówił prasie. W 2004 r. firma ubezpieczająca zniszczone dzieło ogłosiła, że żąda od posła 39,6 tys. zł odszkodowania. Nie wiadomo, jakie są losy tej sprawy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24