Zarzuty dla buntowników

Wicedyrektor poprawczaka Stanisław Dec o buncie wychowanków
Wicedyrektor poprawczaka Stanisław Dec o buncie wychowanków
Źródło: TVN24

W czwartek śledczy postawią organizatorom buntu w poznańskim zakładzie poprawczym zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa pożaru - dowiaduje się tvn24.pl w prokuraturze okręgowej w Poznaniu. Prokuratura przesłuchała już wicedyrektora placówki. Teraz przesłuchać musi jeszcze zatrzymanych buntowników.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

- Po przesłuchaniu zatrzymanych, zapadnie decyzja o ewentualnym postawieniu zarzutów - powiedziała nam rzecznik prokuratury okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur-Prus.

Jak się dowiadujemy, organizatorzy buntu usłyszą zarzut "sprowadzenia niebezpieczeństwa pożaru", za co grozi do 10-ciu lat więzienia. Śledczy nie przesądzają na razie, którzy z siedmiu zatrzymanych buntowników (w wieku 17-19 lat) usłyszą taki zarzut. Nie wykluczają też jednak kolejnych zatrzymań.

Prokuratorzy przesłuchali już wicedyrektora zakładu poprawczego Sebastiana Deca. Wraz z biegłym z dziedziny pożarnictwa dokonali też oględzin miejsca nocnego buntu.

Bunt i pożar

Informację o zdarzeniu otrzymaliśmy na platformę Kontakt TVN24. Ok. godziny 23 w budynku zabarykadowało się 18 wychowanków. Wzniecili pożar na trzecim piętrze poprawczaka. - Pensjonariusze domu poprawczego znieśli na główny hol trzeciego piętra budynku łóżka, szafki i stoły, po czym podpalili barykadę. Nie stawiali żadnych żądań - powiedział Romuald Piecuch z biura prasowego KWP w Poznaniu.

Wcześniej pobili wychowawcę. Uderzony kijem bejsbolowym mężczyzna uciekł. - Zdołał się schronić w jednym z pomieszczeń, młodzieży nie udało się sforsować drzwi - powiedział w TVN24 Stanisław Dec, wicedyrektor poprawczaka. I dodał, że wychowawca czuje się już dobrze.

Policja o buncie w poprawczaku

Policja o buncie w poprawczaku

Policja zrobiła porządek

Po uzyskaniu zgody dyrektora placówki policja weszła do budynku i odbiła go, a strażacy ugasili ogień. Trzech funkcjonariuszy policji podtruło się dymem, jeden doznał obrażeń ręki. Lekkie obrażenia odniosło także trzech wychowanków.

Chcieli mieć przepustki

Wychowankowie zbuntowali się z powodu odmowy wydania przepustek. - Trzech spośród zatrzymanych przebywało na przepustce, z której zostali cofnięci, bo popełnili w tym czasie przestępstwa. Mieli świadomość, że nigdzie w najbliższym czasie nie pojadą i postanowili inaczej utorować sobie drogę do wolności – tłumaczył wicedyrektor poprawczaka.

Akcja zaplanowana

Według dyrektora placówki część wychowanków chciało uciec z zakładu, a wszczęcie buntu i podpalenie miało ukryć nieudaną próbę ucieczki i rozłożyć odpowiedzialność na wszystkich uczestników zajścia.

- Wiemy, że cała akcja była zaplanowana wcześniej. Jeden z wychowanków napaścią na wychowawcę chciał zyskać uznanie w oczach współwięźniów w zakładzie karnym, do którego spodziewał się trafić. Kiedy próba ucieczki się nie powiodła, postanowili wywołać bunt - wyjaśnił zastępca dyrektora placówki Sebastian Dec.

Według dyrekcji, część wychowanków została zmuszona do udziału w proteście przez starszych.

Policjanci ranni

Podczas interwencji trzech policjantów podtruło się dymem, jeden doznał obrażeń ręki. Lekkie obrażenia odniosło także trzech wychowanków.

Dyrekcja placówki sporządza pisemny raport z zajścia dla nadzorującego placówkę prezesa Sądu Okręgowego w Poznaniu. Kontrolę w zakładzie przeprowadzą też wizytatorzy Okręgowego Nadzoru Pedagogicznego przy Sądzie Okręgowym w Poznaniu.

Miejsce zdarzenia w Zumi.pl

Źródło: TVN24, PAP

Czytaj także: