46-latek z okolic Andrespola, podejrzany o uprowadzenie w poniedziałek w Łodzi 11-letniej Julii, usłyszał w czwartek "zarzut pozbawienia wolności łączący się ze szczególnym udręczeniem". Prokuratura nie chce ujawniać szczegółów sprawy ze względu na dobro dziecka.
Mężczyzna został w czwartkowe popołudnie przesłuchany w Prokuraturze Rejonowej Łódź-Górna. Przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia.
Był już karany
Jak mówił rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania, zarzut wobec 46-latka obejmuje warunki wielokrotnej recydywy. Mężczyzna był karany m.in. za przestępstwo rozboju. Za jakie inne prokurator nie chciał zdradzić, również kierując się dobrem 11-latki. 46-latek odbywał wielokrotne kary pozbawienia wolności, ostatni raz w kwietniu 2011 roku.
Mężczyźnie za zarzut "pozbawienia wolności łączący się ze szczególnym udręczeniem" grozi od trzech do 15 lat.
Prokuratura rozważa skierowanie 46-latka na badania sądowo-psychiatryczne. W piątek zdecyduje, czy skierować do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie wobec podejrzanego.
Zarzut uprowadzenia
46-letni mieszkaniec gminy Andrespol został zatrzymany w środę po południu w wyniku policyjnej obławy. Ukrywał się w lesie k. Andrespola, gdzie wytropił go policyjny pies.
Mężczyzna był wcześniej notowany. Policja nie chce jednak ujawniać, za jakie przestępstwa. Podczas zatrzymania zachowywał się spokojnie, ale - zdaniem funkcjonariuszy - nienaturalnie. W miejscu jego zamieszkania znaleziono samochód, granatowego opla vectrę, którym miał przez kilka godzin wozić dziewczynkę. W aucie zabezpieczono ślady kryminalistyczne do badań porównawczych; także od mężczyzny pobrano próbki do badań, m.in. DNA.
Okazany świadkom
Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do sprawy, mężczyzna został już okazany świadkom, którzy w poniedziałek pomagali wypchnąć samochód, w którym przetrzymywana była dziewczynka, i zgłosili się na policję. Według policji 46-latek uciekł do lesie k. Andrespola już w nocy z wtorku na środę. Policjanci nie wykluczają, że ukrywał się tam, ponieważ zdawał sobie sprawę, że wokół niego "robiło się gorąco". Śledczy przyznają, że w sprawie pomogły liczne sygnały otrzymane od mieszkańców Łodzi i okolic.
Dzień po uprowadzeniu dziewczynka została przesłuchana przez sąd w obecności psychologa i z udziałem prokuratora. Śledczy - ze względu na dobro dziecka - nie informują o szczegółach zeznań dziewczynki, dotyczących samego przebiegu zdarzenia.
Dziewczynka wsiadła do samochodu nieznajomego
Do uprowadzenia 11-latki doszło w poniedziałek po południu. Kiedy Julia wraz z koleżankami bawiła się w pobliżu swojego miejsca zamieszkania przy ul. Naruszewicza podszedł do nich mężczyzna, który poprosił o pomoc w szukaniu psa. Julia odeszła z nieznajomym. Okazało się, że dziewczynka wsiadła z nim do samochodu. Porywacz woził ją przez kilka godzin; wieczorem wypuścił ją na osiedlu, na którym mieszka. Według prokuratury badania lekarskie wykazały, że 11-latka nie doznała obrażeń fizycznych.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Łódź - Górna. We wtorek dziewczynka została przesłuchana przez sąd w obecności psychologa i z udziałem prokuratora. Śledczy - ze względu na dobro dziecka - nie informują o szczegółach zeznań dziewczynki dotyczących samego przebiegu zdarzenia.
Źródło: TVN24, PAP