Narażali własne życie i życie swoich rodzin, by ratować Żydów w czasie II wojny światowej. Polacy, Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata, żyją wspomnieniami. Po wielu latach mogli się wspólnie spotkać i o tym porozmawiać.
- Zapukali w nocy do drzwi, do okien i błagali, żebyśmy ich przechowali – opowiada o ratowaniu dwóch chłopców żydowskich Jadwiga Szczeszak, Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata. W nocy przynosiła im chleb, masło i cebulę, żeby mogli przeżyć.
Alfred Kwarciak także ratował Żydów. - Do naszego domu, do naszych drzwi, pukano około dwadzieścia razy. Otworzyliśmy drzwi tylko siedem razy - opowiada.
Dzięki rodzinie Kwarciaka zostało ocalonych piętnaście osób. Gdzie były przechowywane? W klatce. - Słoma była, a tam dwa króliki. Klapę się podnosiło, króliki spadały w dół, a oni wychodzili - wspomina mężczyzna.
"Nie ma złych narodów"
Wspomnienia Jadwigi Szczeszak są związane z obawami o życie ratowanych. - Nasz wieczny strach, nasza obawa. Siostra chodziła do szkoły, ja także wychodziłam, wracając wyobrażałyśmy sobie, że tam już wszyscy leżą na ziemi - mówi kobieta. I dodaje. - Mówię - zapamiętajcie sobie moje kochane dzieci - że nie ma złych narodów, są tylko źli ludzie.
Polacy stanowią największą grupę wśród Sprawiedliwych: jest ich ponad 6 tys. Żyje jednak dziś już niewielu - zaledwie setka. Po latach mogli się spotkać i porozmawiać. Pierwszy od II wojny światowej zjazd polskich Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata odbył się w warszawskim Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. W uroczystości wzięło udział około 70 spośród tych, którzy narażali własne życie i życie swoich rodzin, by ratować innych.
Autor: tas//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN