- Zapraszam Jarosława Kaczyńskiego do swojego resortu. Pokażę mu, czym się różni aborcja od in vitro - powiedział w "Jeden na jeden" minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Przekonywał, że każdy, kto mówi o tym, że in vitro jest zabijaniem zarodków, powinien "spojrzeć w oczy dzieciom" narodzonym dzięki tej metodzie. Zapowiedział również, że program refundacji in vitro wejdzie w życie 1 lipca 2013 roku.
Jarosław Kaczyński zapowiedział, że program zdrowotny rządu dotyczący finansowania in vitro zaskarży do Trybunału Konstytucyjnego. Według prezesa PiS, zapowiadane przez rząd 15 tysięcy zabiegów to "tysiące aborcji".
"Nie wolno w ten sposób mówić"
- Prezes słucha Kościoła, ja słucham ekspertów i czytam książki. Nie wolno o tym w ten sposób mówić, ani tak myśleć. Proponuję spojrzeć w oczy dzieciom narodzonym dzięki tej metodzie - mówił w "Jeden na jeden" Arłukowicz. Wypowiedzi o tym, że in vitro oznacza aborcję, nazwał skandalicznymi. Jak dodał, rząd przygotował program zdrowotny po to, by zabezpieczyć zarodki i zapewnić parom równy dostęp do leczenia niepłodności. - Niepłodność jest chorobą, a in vitro sposobem na jej leczenie - powiedział. Zaznaczył, że ci, którzy chcą oddawać program do Trybunału, chcą postawić przed nim 15 tysięcy par, które nie mogą mieć dzieci.
Minister przekonywał, że obecnie nie ma sposobu na kontrolę in vitro, a rządowy program to zmieni. - Chcemy dać ludziom metodę, dzięki której będą mieli dzieci - mówił. Na pytanie, dlaczego decyzji nie podjął Sejm, ale rząd na drodze programu zdrowotnego, odpowiedział: - In vitro wzbudza wielkie emocje, wielką dyskusję. Ale jeśli podejmujemy decyzję, to nie myślmy, dlaczego tak późno, tylko cieszmy się, że jest - powiedział. Jak dodał, w resorcie zdrowia jest kilkanaście różnych programów od wielu lat, np. program leczenia AIDS, dlatego dziwią go zarzuty, że regulacja sprawy in vitro wprowadzana jest niezgodnie z konstytucją.
"Boję się tylko swojej mamy" Arłukowicz pytany był także o konsekwencje wobec minister Joanny Muchy po odwołanym meczu Polska-Anglia. We wtorek minister Paweł Graś poinformował na Twitterze, że minister "oddała się do dyspozycji premiera". - Nie wiem, czy złożyła dokument - powiedział Arłukowicz. Przypomniał, że w środę premier przedstawi wnioski po kontroli w NCS. - Trzeba poczekać na wyniki, nie wiem, jak przebiegła rozmowa premiera z minister Muchą - powiedział. Dodał, że trudno mu oceniać jej decyzje, bo w dniu meczu na Stadionie było nerwowo.
"Boję sie tylko mamy" Pytany o to, czy sam nie czuje się zagrożony, odparł, ze ma zbyt wiele do zrobienia, by zajmować się tym, kto i kiedy zostanie odwołany. - Wykonuję ciężką pracę, a jak się podejmuje decyzje, to się traci popularność - powiedział. - Staram się zmieniać system, który nie jest łatwy. Staram się dobrze wykonywać swoją pracę - powtórzył.
Na pytanie, czy nie boi się decyzji premiera, odpowiedział: - Boję się tylko swojej mamy. Jak mi mówi, żebym założył czapkę, to zakładam. Żony staram się słuchać, ale dystans mam tylko wobec mamy.
Autor: jk/ ola / Źródło: tvn24