Politykiem, który powinien ponieść konsekwencje za wydarzenia 11 listopada, jest wicepremier do spraw bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński - mówił w "Faktach po Faktach" poseł Koalicji Obywatelskiej, były szef resortu spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz. Jak dodał, "patriotyczna młodzież spod znaku kibolstwa odwróciła się od swojego patrona" Kaczyńskiego.
W środę podczas marszu narodowców w Warszawie doszło do zamieszek. Komenda Stołeczna Policji podała, że "grupy chuliganów zaatakowały policjantów chroniących bezpieczeństwa innych ludzi". Do działań ruszyli funkcjonariusze, którzy użyli środków przymusu bezpośredniego - gazu łzawiącego i broni gładkolufowej. W trakcie marszu doszło do podpalenia mieszkania po rzuceniu na balkon racy, ranni zostali policjanci oraz fotoreporter.
"Ideowe dzieci Jarosława Kaczyńskiego odwróciły się od swojego patrona"
Pytany o zajścia 11 listopada poseł Koalicji Obywatelskiej, były szef resortu spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz zwrócił uwagę, że skrajne zachowania środowisk nacjonalistycznych, to coś, co "wylewa się od dawna na ulice polskich miast i wydarzenia ostatniego 11 listopada potwierdziły, że PiS z tym problemem sobie nie poradził".
- Miał być przejazd samochodowy, a wylał się najgorszy margines społeczny w Polsce. To są dzieci ideowe prawicy, to oni byli patriotyczną młodzieżą, kiedy rzucali kamieniami w policję za czasów rządów PO. Politycy PiS mówili wtedy o niewłaściwym działaniu policji, o brutalności – zwrócił uwagę gość TVN24.
Jak dodał, w tym roku "policja była zmuszona do rozpędzania tych samych elementów co lata temu". - Ideowe dzieci Jarosława Kaczyńskiego, patriotyczna młodzież spod znaku kibolstwa, odwróciła się od swojego patrona i pokazała, na co ją stać - powiedział.
Sienkiewicz: Kaczyński napuścił ludzi na siebie
Zdaniem byłego szefa MSW "politykiem, który powinien ponieść konsekwencje [za wydarzenia 11 listopada - red.], jest wicepremier do spraw bezpieczeństwa". Stanowisko to zajmuje prezes PiS Jarosław Kaczyński. - To on wezwał ludzi na ulice, to on wezwał swoich zwolenników, żeby przeciwstawić się Strajkowi Kobiet. To on napuścił ludzi na siebie - wskazał Sienkiewicz.
- Oglądaliśmy skutki tej polityki. Paradoksem jest, że ten człowiek politycznie nadzoruje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i pośrednio policję. Obawiam się jednak, że włos mu z głowy nie spadnie, mimo że to on powinien ponieść konsekwencje za te wydarzenia - mówił poseł KO.
"Wyhodowali smoka, który im zionął ogniem w twarz"
Sienkiewicz odniósł się również do samego organizatora marszu narodowców. - To ugrupowanie polityczne o nazwie "marsz niepodległości", który od tego rządu dostał prawo cyklicznego występowania 11 listopada, jest ugrupowaniem skrajnym, w moim przekonaniu już dawno powinno zostać zdelegalizowane - powiedział.
- Marsz 11 listopada nigdy nie jest radosnym marszem matek z dziećmi, tylko jest marszem schowanych w tłumie ekstremistów prawicowych - zwrócił uwagę.
Jego zdaniem "utrzymywanie fikcji, że organizator marszu niepodległości jest normalną organizacją społeczną, jest dewastujące dla państwa". - No i teraz jest sprawdzian dla rządów Prawa i Sprawiedliwości. Niech sobie poradzą z problemem, który sami stworzyli – dodał.
Sienkiewicz przypomniał, że prezydent Andrzej Duda w 2018 roku "negocjował swoją obecność na marszu niepodległości z tymi samymi środowiskami, traktując ich jako partnerów do dialogu". - To się nie stało znikąd. Przyzwolenie na działalność tego rodzaju środowisk PiS dawał od momentu objęcia władzy. Na końcu wyhodowali smoka, który im zionął ogniem w twarz. Niestety, zionął przede wszystkim w policjantów – mówił gość TVN24.
"To powinny być środowiska zepchnięte na margines"
Pytany o to, jakie kroki podjęłaby dzisiejsza opozycja po dojściu do władzy, żeby rozwiązać problem chuligaństwa podczas 11 listopada, opowiedział, że "potrzebujemy zmiany praktyki wobec tolerancji dla ośrodków skrajnych ze skłonnością do używania przemocy". - Prawicowe bojówki i całe to środowisko przerośnięte zwykłymi chuliganami nie powinno mieć miejsca w życiu publicznym. To powinny być środowiska zepchnięte na margines – mówił.
- Jeżeli policja znajduje oparcie w rządzących, to potrafi te środowiska skutecznie rozpracowywać. (…) W czasach, kiedy PiS nie rządził, te postępowania się toczyły i miały swoje finały w prokuraturze i sądach. Parasol polityczny, który został nad nimi rozpięty pięć lat temu, przynosi w końcu efekty – powiedział były szef MSW.
Źródło: TVN24