W Sądzie Rejonowym w Łęczycy (Łódzkie) rozpoczął się w środę proces biznesmena K.K., założyciela jednej z łódzkich komercyjnych stacji radiowych, oskarżonego o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad końmi. Grozi mu kara do dwóch lat więzienia.
Znęcanie miało dotyczyć 54 zwierząt ze stadniny w Prądzewie k. Łęczycy w latach 2000-2006 oraz okresu od czerwca do sierpnia 2009 roku
K.K. odpowiada przed sądem także za niepowiadomienie o hodowli koni Powiatowego Inspektora Weterynarii i uniemożliwienie skontrolowania obiektu przez inspektora nadzoru budowlanego. Biznesmen miał hodować konie i handlować nimi bez wymagań weterynaryjnych.
Po odczytaniu przez prokuratora aktu oskarżenia sąd wysłuchał wyjaśnień K.K., który w śledztwie nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmawiał złożenia wyjaśnień. W środę przesłuchiwani będą również świadkowie.
Śmierdzący gnój i biały mercedes
W maju 2010 r. K.K. złożył wniosek o umorzenie postępowania. Podtrzymał go na sali sądowej, twierdząc, że postępowanie jest bezprzedmiotowe, gdyż nigdy nie był i nie jest właścicielem żadnych koni. Jego zdaniem zwierzęta ze stadniny w Prądzewie należały do spółki Komercyjne Nieruchomości. Opiekę nad końmi miała sprawować inna spółka - Byszew - w której oskarżony był prezesem.
- Nie zajmowałem się jednak końmi, gdyż to nie należało do moich obowiązków. Na przestrzeni wielu lat robiło to kilka osób. Mnie tylko informowano, że wszystko jest OK. Nigdy nie mówili, że coś jest źle. Konie, które widziałem, były w dobrej i bardzo dobrej kondycji - powiedział K.K. Dodał, że nigdy bezpośrednio nie rozmawiał z ludźmi zajmującymi się stadniną i pracującymi przy koniach i nie wyobraża sobie, żeby "ktoś śmierdzący gnojem" podszedł do niego, gdy był "w białym garniturze i czystym mercedesie". K.K. podkreślił, że pracownicy mieli swoich kierowników i im przekazywali wszelkie uwagi i informacji dotyczące stadniny.
Ze złodziejami rozmawiał nie będzie
Oskarżony na salę rozpraw wszedł kilka minut przed wywołaniem sprawy. Poinformował sąd, że jest atakowany przez media i nie może się przygotować do rozprawy. Wcześniej na sądowym korytarzy odmówił rozmowy z jedną z komercyjnych telewizji. Dziennikarzowi zadającemu pytania powiedział, że jego telewizja narusza prawa autorskie i okrada twórców, a on nie będzie "rozmawiał ze złodziejami".
Przed rozpoczęciem rozprawy oskarżony wnioskował o zwolnienie z kosztów procesu i przyznanie obrońcy z urzędu, gdyż nie uzyskuje żadnych dochodów, nie ma żadnego majątku i jest na utrzymaniu rodziny. Sąd odrzucił wniosek, przychylając się do stanowiska prokuratury, która w czasie zbierania materiałów w postępowaniu przygotowawczym ustaliła, że oskarżony ma udziały przekraczające 400 tys. zł w licznych spółkach prawa handlowego, m.in. w spółkach Komercyjne Nieruchomości i Byszew.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24