Rodzina Stefana W. składa ogromne kondolencje i wyrazy współczucia rodzinie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza - powiedział w rozmowie z TVN24 wiceprezydent Gdańska Piotr Kowalczuk, relacjonując swoje spotkanie z matką zabójcy. - Ta rodzina bardzo potrzebuje dzisiaj naszego wsparcia. Myślę, że prezydent by sobie życzył tego, aby byli objęci modlitwą, wsparciem psychologicznym - mówił.
Wiceprezydent Gdańska spotkał się w środę z matką Stefana W. Z Piotrem Kowalczukiem o tym spotkaniu rozmawiał reporter TVN24 Daniel Stenzel.
"Rodzina bardzo potrzebuje naszego wsparcia"
- Ta rodzina bardzo potrzebuje dzisiaj naszego wsparcia, potrzebuje tego, aby być blisko nich. Myślę, że pan prezydent by sobie życzył tego, aby byli objęci modlitwą, wsparciem psychologicznym, pomocą jak najszerszą. To, co się wydarzyło, ta ogromna tragedia to jest również tragedia ich - relacjonował Kowalczuk.
Powiedział, że rodzina sprawcy składa "ogromne kondolencje i wyrazy współczucia rodzinie prezydenta".
- Nie są w stanie wytłumaczyć zachowania członka rodziny. Pracujemy bardzo mocno, aby pomóc im też psychologicznie. Również dlatego, że pojawiły się w sieci rzeczy dotyczące hejtu wobec nich - wyjaśniał.
- To nie jest styl pana prezydenta, to nie jest życie pana prezydenta, nigdy by sobie tego nie życzył, aby w taki sposób traktować tę rodzinę. Dlatego my bardzo prosimy, aby być blisko z nimi. Tych, którzy są wierzący - modlitwą, tych, którzy są niewierzący - dobrymi myślami - zaapelował wiceprezydent.
- Naprawdę potrzebujemy dla nich dobrego otoczenia, żeby po prostu mogli też przejść przez tę sytuację, w której nie zawinili, a zawinił ich współbrat - dodał.
"Mama potwierdza"
Stefan W. odsiadywał od 2014 roku wyrok 5 lat i 6 miesięcy roku pozbawienia wolności za napady na placówki bankowe z bronią w ręku. Za kratkami przebywał od 2013 roku, gdy został złapany.
Przed opuszczeniem przez Stefana W. zakładu karnego, w grudniu 2018 roku, jego matka zgłosiła się na policję i mówiła o swoich obawach dotyczących wyjścia syna na wolność.
"30 listopada 2018 roku do Komisariatu III Policji w Gdańsku zgłosiła się osoba zaniepokojona stanem psychicznym Stefana W., który aktualnie odbywał karę pozbawienia wolności. Policjanci jeszcze tego samego dnia wysłali pismo do dyrektora zakładu karnego, w którym przebywał osadzony, informując go o pozyskanej wiedzy. W piśmie tym zwrócili się z prośbą o podjęcie przez zakład karny możliwych dostępnych działań" - informuje Karina Kamińska, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku.
Policja nie informuje, czy zakład karny w jakikolwiek sposób zareagował. Według ustaleń "Gazety Wyborczej" odpowiedź brzmiała, że nic złego się nie dzieje.
W środę Służba Więzienna odniosła się do tych informacji. "Nieprawdziwe są informacje podane przez GW jakoby SW była informowana o zgłoszeniu matki Stefana W. SW została poproszona przez policję o przeprowadzenie wywiadu na koniec odbywania kary. SW zadanie wykonała i przekazała treść policji" - napisała Służba Więzienna.
Nieprawdziwe są informacje podane przez GW jakoby SW była informowana o zgłoszeniu matki Stefana W. SW została poproszona przez policję o przeprowadzenie wywiadu na koniec odbywania kary. SW zadanie wykonała i przekazała treść Policji.
— Służba Więzienna (@SW_GOV_PL) 16 stycznia 2019
- Mama potwierdziła to, co pisze "Gazeta Wyborcza". Potwierdza fakt, że policja wiedziała o tym od listopada, czyli (...) przed opuszczeniem zakładu karnego przez tego człowieka - poinformował Piotr Kowalczuk.
Jak relacjonował po rozmowie z kobietą, Stefan W. mówił "o rzeczach, które są związane z politykami - którzy mieli w taki sposób jak on na scenie opowiedział - jego traktować".
- To potwierdza mama sprawcy. I zgłaszała to na policję - mówił wiceprezydent Gdańska.
- Halo! Halo! Nazywam się Stefan [tu padło nazwisko - red.], siedziałem niewinny w więzieniu, siedziałem niewinny w więzieniu! Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz - krzyczał sprawca po zaatakowaniu prezydenta Gdańska.
"Mamy nadzieję, że będzie to dogłębnie wyjaśnione przez wszystkie służby"
- Mamy nadzieję, że będzie to bardzo dogłębnie wyjaśnione przez wszystkie służby, które są w Polsce, w jaki sposób mogło dojść do takiej sytuacji, żeby taka osoba mogła opuścić zakład karny bez żadnego wsparcia. Bez umieszczenia w zakładzie zamkniętym, psychiatrycznym, w miejscu, w którym nie zagrażałaby nikomu innemu - mówił Kowalczuk. - Na pewno śledczy muszą to rozstrzygnąć - dodał.
- Dzisiaj wiemy, że potrzeba ogromnej pomocy dla rodziny, która jest hejtowana, która jest naprawdę niesprawiedliwie oceniana - podkreślał.
Kowalczuk prosił wszystkich o "otoczenie rodziny modlitwą, wsparciem, dobrymi myślami". - Bo oni tego naprawdę bardzo mocno potrzebują - zaznaczył.
Służby poprosił, aby zajęły się wątkiem dotyczącym tego, co policja zrobiła ze zgłoszeniem od matki sprawcy.
Grozi mu dożywocie
W niedzielę wieczorem 13 stycznia na scenę, na której odbywał się finał WOŚP w Gdańsku, wtargnął 27-letni Stefan W. i kilkukrotnie ugodził nożem prezydenta Pawła Adamowicza. Jeszcze w nocy samorządowiec przeszedł pięciogodzinną operację. Po jej zakończeniu lekarze z gdańskiego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego informowali, że urazy, jakich doznał "były bardzo ciężkie". Wyjaśniali, że doznał on poważnej rany serca, rany przepony i ran narządów wewnątrz jamy brzusznej".
W poniedziałek prezydent Adamowicz zmarł. Jego pogrzeb odbędzie się w sobotę.
W poniedziałek gdański sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zdecydował o tymczasowym aresztowaniu 27-letniego Stefana W. - sprawcy śmiertelnego ataku na prezydenta Gdańska. Wcześniej mężczyźnie postawiono zarzut zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Czyn ten zagrożony jest karą co najmniej 12 lat więzienia, 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocia. Stefan W. nie przyznał się do winy.
Autor: KB/adso/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Kowalczuk/Facebook