Zapewnień o rozliczeniu willi plus było dużo, ale kiedy zajrzymy do kasy państwa, to okaże się, że z 40 milionów złotych, które Przemysław Czarnek rozdał, wróciło 3,5 miliona - mówiła na antenie TVN24 Justyna Suchecka, dziennikarka tvn24.pl. - Widzimy, że te procedury się dłużą. Docierają też do nas sygnały o tym, że w ministerstwie istnieją pewne braki kadrowe osób, które mogłyby to skutecznie rozliczać - powiedział Piotr Szostak.
Jednym z haseł w kampanii wyborczej koalicji 15 października (KO, Lewica, Trzecia Droga), było rozliczanie PiS, a jedną z afer, która miała takiemu rozliczaniu zostać poddana, jest willa plus byłego już ministra edukacji Przemysława Czarnka. Po dwóch latach od wybuchu afery sprawie przyjrzeli się dziennikarze tvn24.pl Justyna Suchecka i Piotr Szostak, dzięki którym ujrzała ona w ogóle światło dzienne. Jak opisali, jeden z beneficjentów programu prowadzi remont i nie zamierza oddawać dotacji, inny w posiadłości za ponad 2 miliony złotych snuje "refleksje nad naturą wszechświata".
Suchecka mówiła na antenie TVN24, że "zapewnień o rozliczeniu, o pociągnięciu do odpowiedzialności było bardzo dużo i właściwie przez cały ubiegły rok powtarzały się w mediach, na konferencjach prasowych".
- Niestety, kiedy zajrzymy do kasy państwa, to okaże się, że z 40 milionów złotych, które Przemysław Czarnek rozdał w ramach willi plus, do tej kasy wróciło 3,5 miliona - powiedziała.
Szostak: to może trwać jeszcze lata
- Widzimy, że te procedury się dłużą. Docierają też do nas sygnały o tym, że w ministerstwie istnieją pewne braki kadrowe osób, które mogłyby to skutecznie rozliczać - powiedział Szostak.
- My w pewnym sensie byliśmy już tego świadomi, jak przygotowywaliśmy na początku ten materiał, że to jest skomplikowane i przepisy są zaprojektowane trochę tak, żeby nie było łatwo odzyskać tych nieruchomości - zauważył.
Jak mówił, "ewentualny zwrot dotacji w przypadku części tych organizacji po przeprowadzeniu całego postępowania administracyjnego może mieć jeszcze swój finał w sądzie".
- I raczej większość z tych organizacji będzie się odwoływać do sądów administracyjnych. Najpierw to będzie Wojewódzki Sąd Administracyjny, później Naczelny Sąd Administracyjny, więc to może się jeszcze wydłużyć, to może trwać jeszcze lata - dodał dziennikarz tvn24.pl.
"To jest robienie sobie jaj z systemu sprawiedliwości"
- Nawet jeżeli założymy, że państwo rzeczywiście znalazło wytrych, bo były kontrole, był audyt, została zatrudniona zewnętrzna firma, to nie jest tak, że nie działo się nic, to rzeczywistość prawna i organizacyjna jest taka, że państwo będzie mówiło "rozliczymy", a w tym czasie wspomniany bohater będzie siedział w domu ze stawem i domkiem pszczelarza, w innym miejscu będą trwały remonty, raz na miesiąc dzieci będą ćwiczyły jakieś zajęcia gimnastyczne na kafelkach w wypasionej willi za 4 miliony - zaznaczyła Suchecka.
- I to jest największy problem tego konkursu, że te młyny sprawiedliwości będą mieliły bardzo powoli, i to słyszymy ze wszystkich stron, a w tym czasie właśnie za nasze pieniądze będą się tam odbywały rzeczy, które łamią serca nauczycielom i nauczycielkom, bo chyba to najbardziej nas uderzyło - dodała.
Opowiedziała o przykładzie Fundacji Dumni z Elbląga, która za prawie 2,2 miliona złotych dotacji kupiła posiadłość ze stawem i domkiem pszczelarza. Prezesem fundacji jest Kamil Nowak. Dziennikarze tvn24.pl opisali, że to, co robi Nowak, niewiele ma wspólnego z edukacją dzieci i młodzieży.
Jak mówiła Suchecka, "tam są zajęcia w kręgu, warsztaty numerologii, pan pisze listy do ministerstwa, zaczynając inwokacjami do Allaha".
- Mamy wrażenie, że to, co się tam odbywa, to bardzo zaawansowany trolling, to jest robienie sobie jaj z systemu sprawiedliwości. Ten człowiek wie, jak długo jeszcze będzie mógł tam siedzieć, właśnie dlatego, że procedury wyglądają tak, jak wyglądają - powiedziała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24