Z polskiego rynku wycofano szkodliwy żel, którym powiększano kobietom piersi. Sprawę nagłośnił "Superwizjer" TVN. O wycofaniu żelu zadecydował Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Substancja, która od półtora roku sprzedawana była pod nazwą Los Deline - była używana do zabiegu reklamowanego jako bezinwazyjny, naturalny i bezpieczny. O tym, że zagrażał zdrowiu i życiu, od co najmniej trzech lat informowali chirurdzy, którzy ratowali pacjentki przed powikłaniami. Dopiero teraz, dwa miesiące po nagłośnieniu problemu przez "Superwizjer" TVN, Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych zakazał dystrybucji żelu.
Rzecznik Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych doktor Wojciech Łuszczyna stwierdza, że "wszystko odbywało się na dziko".
Produkt zawiera groźny poliakrylamid
Żel Aquafilling, czyli późniejszy Los Deline - był przedstawiany pacjentkom jako niewymagający rekonwalescencji zabieg, którego ewentualnym skutkiem ubocznym miał być mały siniak lub obrzęk.
Produkowana w Czechach substancja, według oficjalnych informacji, w 98 procentach miała składać się z roztworu chlorku sodu - czyli zwykłej soli fizjologicznej. Specjalistyczna analiza produktu wykazała jednak, że zawiera stosowany w rolnictwie i produkcji kosmetyków poliakrylamid.
Katarzyna Kaczmarek, która poddała się zabiegowi metodą Aquafilling mówi, że czuje się oszukana i zaniepokojona. - Mimo że jestem po dwóch zabiegach czyszczenia, to nadal żyję ze świadomością, że ostrzyknięte mam mięśnie i gruczoły - zwraca uwagę.
- Po informacji o tym, że tam jest poliakrylamid, znowu zaczynam się denerwować i nie wiem, z czym się wiąże dalsza egzystencja z tym materiałem w ciele - dodaje.
Urząd wiedział o powikłaniach już w 2016 roku
W uzasadnieniu wycofania produktu z polskiego rynku, Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych przyznaje, że o nieprawidłowościach wiedział już w 2016 roku.
Profesor Bartłomiej Noszczyk poinformował wtedy, że zgłosiła się do niego pacjentka z powikłaniami po zabiegu żelem Aquafilling. Miała zniszczony mięsień piersiowy i nacieki sięgające żeber. Urząd nie zrobił w tej sprawie nic, bo zgłoszenie lekarza nie spełniało formalnych kryteriów ustawy.
Wobec licznych zgłoszeń do szpitala z powikłaniami po zabiegach, lekarze warszawskiego Szpitala im. prof. Orłowskiego sami zaczęli badać substancję, z której czyścili pacjentki. Cały czas trafiają do nich nowe przypadki.
- Mamy około 80 pacjentek w tej chwili. Wczoraj mieliśmy z jednej piersi dobre 400 mililitrów już po kilku latach. Pękło to dosłownie, to się wylewało - mówi chirurg z Kliniki Chirurgii Plastycznej profesor Bartłomiej Noszczyk.
"Nie ufać na ślepo"
Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych informuje, że produkty takie jak Los Deline czy Aquafilling nie wymagają rejestracji: ich dystrybutor informuje tylko o ich wprowadzeniu na rynek. Dlatego lekarze proszą, żeby dokładnie sprawdzać zabiegi i specjalistów, którzy je wykonują - najlepiej w izbach lekarskich.
Chirurg plastyczny doktor Andrzej Sankowski przekonuje, by "nie ufać na ślepo". - Przede wszystkim pójść do kliniki, w której przyjmuje chirurg plastyk - dodaje.
Do Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych oficjalnie wpłynęły 24 zgłoszenia powikłań po zabiegu Aquafilling i Los Deline. Chirurg plastyczny wykonał tylko jeden z nich.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24