Miał się znajdować w odległości 10 metrów od drzewa, w które uderzył przewożący Beatę Szydło samochód. TVN24 dotarła do kolejnego świadka wypadku limuzyny szefowej rządu. Pan Marek twierdzi, że widział włączone koguty pojazdów jadących w kolumnie, ale nie słyszał żadnych sygnałów dźwiękowych. Potwierdza to inny świadek.
Do wypadku z udziałem szefowej rządu doszło 10 lutego wieczorem w Oświęcimiu. Nowy świadek, do którego dotarła TVN24 opowiada, że znajdował się w odległości około 10 metrów od drzewa, w które uderzył przewożący Beatę Szydło samochód. - Najpierw przejechali borowcy, potem jechała pani premier - relacjonuje pan Marek. Już po wypadku, jak twierdzi, podszedł "trochę" w stronę pojazdu szefowej rządu. - Borowcy wyskoczyli wtedy z auta i mnie zatrzymali - dodaje.
Zapytany o to, czy kiedy przemieszczała się kolumna pojazdów, słyszał jakieś sygnały zapewnia, że "po prostu były włączone tylko koguty". - Nie było żadnych sygnałów dźwiękowych - precyzuje.
Mężczyzna twierdzi, że do tej pory nie został wezwany przez prokuraturę ani policję w sprawie ewentualnego złożenia zeznań.
Kolejny świadek, do którego dotarła TVN24 potwierdził, że miały być włączone tylko sygnały świetlne. - Stałem, widziałem sygnały - powiedział. Dopytywany przez reporterkę, odparł, że tylko świetlne.
Kolejni świadkowie
W środę wieczorem w programie "Czarno na białym" w TVN24 wyemitowaliśmy rozmowę z jednym z nowych świadków wypadku z udziałem premier Szydło. Jest nim pan Waldemar, który opowiedział nam, że w czasie wypadku razem z innymi osobami stał w głębi ulicy, w którą usiłował skręcić kierowca seicento.
Jacek Para z Prokuratury Okręgowej w Krakowie pytany, czy prokuratura dotarła do świadków odnalezionych przez TVN24 powiedział, że przesłuchania były wykonywane w Prokuraturze Rejonowej w Oświęcimiu. - Będą kontynuowane w przyszłym tygodniu - dodał.
W czwartek w sprawie wypadku przez prawie trzy godziny zeznawała premier Beata Szydło. Jak iinformowała prokuratura, z uwagi na treść składanych zeznań, obejmujących informacje niejawne, przesłuchanie przeprowadzone zostało w Kancelarii Tajnej Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Nie zgodzono się, by w przesłuchaniu uczestniczył obrońca podejrzanego o nieumyślne spowodowanie wypadku, adw. Władysław Pociej. Prokuratura uznała, że na tak wczesnym etapie postępowania mogłoby to spowodować ujawnienie zeznań świadka (pokrzywdzonego) i trudności dowodowe.
W piątek prokuratura poinformowała, że zamierza w przyszłym tygodniu przesłuchać ośmiu świadków, zgłoszonych przez obrońcę podejrzanego.
- Świadkowie z wniosku dowodowego obrońcy zostaną przesłuchani prawdopodobnie w środę lub czwartek. Są to osoby, które według obrońcy mają mieć wiedzę na temat wypadku albo okoliczności bądź sytuacji drogowej poprzedzającej wypadek – powiedział prok. Włodzimierz Krzywicki, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Krakowie. Jak dodał, pierwszy wniosek obrońcy dotyczył sześciu świadków, a drugi – kolejnych dwóch.
Jak informował prok. Krzywicki, prokuratura stara się też dotrzeć do nowych świadków wypadku, o których poinformowała TVN24. To uczestnicy terapii antyalkoholowej, którzy mieli słyszeć huk wypadku, ale nie sygnały dźwiękowe kolumny. - Prokurator zwolnił prowadzących terapię z tajemnicy i wystąpił o listę uczestników terapii – powiedział rzecznik. - Kontynuowane będzie także ponowne przesłuchanie świadków w Oświęcimiu – dodał.
Wypadek premier
10 lutego w Oświęcimiu rządowa kolumna trzech samochodów (pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku) wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto szefowej rządu, które następnie uderzyło w drzewo. W wyniku wypadku poważne obrażenia ciała, utrzymujące się dłużej niż 7 dni, odnieśli premier i jeden z funkcjonariuszy BOR - szef ochrony Beaty Szydło. U drugiego funkcjonariusza BOR - kierowcy pojazdu - stwierdzono lżejsze obrażenia. Beata Szydło do 17 lutego przebywała w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. 14 lutego prokuratorski zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku usłyszał kierowca fiata Sebastian K. Kierowca nie przyznał się do winy, prokuratura nie podaje treści jego wyjaśnień. Śledztwo prowadzi zespół trojga prokuratorów z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Nadzór objęła Prokuratura Regionalna w Krakowie.
Autor: kg,js//rzw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Oświęcim112