Czy Prawo i Sprawiedliwość chce coś w polityce europejskiej osiągnąć, a jeżeli tak, to co? Z pewnym trudem poszukuję odpowiedzi na to pytanie - stwierdził w TVN24 dr Jacek Sokołowski (Uniwersytet Jagieloński). Z kolei prof. Robert Grzeszczak z Uniwersytetu Warszawskiego zauważył, że nawet opuszczenie sali przez premier Beatę Szydło nic nie zmieni, "bo musi być kworum, a ono jest z panią premier i bez".
W czwartek po południu na unijnym szczycie szefowie państw i rządów decydują o wyborze szefa Rady Europejskiej. Polski rząd zgłosił kandydaturę europosła - do niedawna członka Platformy Obywatelskiej - Jacka Saryusz-Wolskiego, o reelekcję ubiega się Donald Tusk.
- Jeśli Jacka Saryusz-Wolskiego można nazwać kandydatem, to nie ma specjalnych szans, żeby zostać przewodniczącym Rady Europejskiej. Pojawia się pytanie, czemu w ogóle jego nazwisko pojawiło się w tym kontekście. Wydaje mi się, że od początku nie chodziło o to, żeby on został przewodniczącym Rady. Nie taki był cel partii Prawo i Sprawiedliwość, bo to ona stoi za operacją opuszczenia przez Jacka Saryusz-Wolskiego Platformy Obywatelskiej i następnie za operacją kontestowania wyboru Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej - powiedział w TVN24 dr Jacek Sokołowski, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Są dwa oczywiste wymiary, dwa oczywiste konteksty: krajowy i europejski. W polityce krajowej cele PiS są dość jasne: chodziło o to, żeby osłabić Platformę, zyskać, przedstawić po swojej stronie jednego z bardzo istotnych polityków PO, bardzo kojarzonych z kontekstem europejskim. To są wszystko cele, które PiS osiągnęło i można powiedzieć, że to są duże zyski w kontekście polityki krajowej - zauważył Sokołowski. - Wymiar europejski obejmuje pytanie, czy (...) Prawo i Sprawiedliwość chce coś w tej polityce europejskiej osiągnąć, a jeżeli tak, to co? Z pewnym trudem poszukuję odpowiedzi na to pytanie - przyznał.
"Nie możemy zerwać szczytu"
Prof. Robert Grzeszczak z katedry prawa europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego zaznaczył w rozmowie z TVN24, że decyzji o wyborze przewodniczącego Rady Europejskiej się nie podpisuje. Szef RE zostaje uzgodniony na zasadzie konsensusu państw UE. - Nie możemy zerwać (szczytu RE - red.). Drogi prawne, aby rozwiązać ten szczyt, nie dopuścić do głosowania, zostały wyczerpane. Została już tylko polityka i argumenty, argumenty często pyziaste - powiedział. Tłumaczył, że wybór przewodniczącego RE jest wcześniej konsultowany przez państwa. - Premier Malty mówi: otwieram procedurę z art. 15 Traktatu o Unii Europejskiej (TUE), głosujemy nad kandydatem na przewodniczącego Rady Europejskiej. Kandydat na stole jest jeden, czyli nie będzie głosów na innych, tylko będzie tak albo nie - tłumaczył. Prof. Grzeszczak podkreślił, że nawet gdyby polska premier wyraziła sprzeciw i zgłosiła alternatywnego kandydata, to premier Malty stwierdziłby, że "nie ma tego w agendzie, że jest jeden kandydat". - Pani premier może spektakularnie wyjść, to nic nie przyniesie, bo musi być kworum, a ono jest z panią premier i bez. Może zagłosować na nie, ale to nic nie zmieni. Może "rzucić się Rejtanem" przy wejściu i to też nie pomoże - stwierdził.
Autor: kło//rzw/jb / Źródło: tvn24