|

Dlaczego głosowali na Brauna? "Magister nie musi być demokratą"

Grzegorz Braun jest politykiem o skrajnie prawicowych poglądach
Grzegorz Braun jest politykiem o skrajnie prawicowych poglądach
Źródło: Szymon Pulcyn/PAP
Grzegorz Braun zdobył 6,35 procent głosów, co dało mu czwarte miejsce w pierwszej turze wyborów prezydenckich. 34,1 procent jego wyborców posiada dyplom wyższej uczelni. Co nam to mówi o jakości polskiego szkolnictwa wyższego? Nasi rozmówcy wskazują na patologie systemu, dodając jednak, że wykształcenie nie chroni od fascynacji skrajnym populizmem. "Goebbels też miał doktorat" - słyszymy.
Artykuł dostępny w subskrypcji
TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Kluczowe fakty:
  • To samo "wyższe wykształcenie" można mieć, kończąc np. prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim i kosmetologię w mieście powiatowym.
  • W latach dziewięćdziesiątych nastąpił wysyp wyższych uczelni prywatnych, w których jakość nauczania do dzisiaj pozostaje poza kontrolą państwa.
  • Wyższe wykształcenie nie oznacza dzisiaj przynależności do inteligencji. Często jest świadectwem ukończenia uczelni przygotowującej do wykonywania określonego zawodu.
  • Są branże, w których osiąga się sukcesy bez formalnego wykształcenia, bo nie jest ono do niczego potrzebne.
  • Dyplom wyższej uczelni nie oznacza więc, że jego posiadacz nie zagłosuje na populistę.

"Nieprzyjemny szok" - w ten sposób profesor Grzegorz Wierczyński określa swoją reakcję na wieść o tym, że co trzeci wyborca Grzegorza Brauna to osoba z wyższym wykształceniem. Wierczyński jest profesorem Uniwersytetu Gdańskiego, kierownikiem Katedry Informatyki Prawniczej na Wydziale Prawa i Administracji UG i członkiem Komitetu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk.

- Mieliśmy kiedyś na wydziale prawa bardzo znanego profesora, autentyczny autorytet, i on w pewnym momencie usłyszał, że pan, który był bardzo przeciętnym naukowcem, też złożył wniosek o uzyskanie tytułu profesora. Wówczas ten genialny profesor zapytał: "jeżeli on będzie profesorem, to kim ja jestem?". Bo w takich momentach zdajemy sobie sprawę, że formalne dyplomy, stopnie, tytuły bywają fałszywymi etykietami.

- Dlaczego fałszywymi?

- Dlatego że uzyskują je osoby, które nie wykonały pracy, jaką wykonywali ci, którzy do tej pory zdobywali wyższe wykształcenie.

Profesor Wierczyński wspomina o aferze Collegium Humanum.

- Doniesienia o niej układają się w pewną spójną opowieść o tym, co się wydarzyło w Polsce z wyższym wykształceniem.

- O czym jest ta opowieść?

- O tym, że dopuściliśmy do tego, żeby funkcjonowały fałszywe etykiety wyższego wykształcenia. Nie reagowaliśmy na patologie w uczelniach. Wynikało to oczywiście z tego, że państwo polskie nie traktowało uczelni jako sojusznika, tylko raczej zawsze jako kogoś podejrzanego, kto za chwilę może się zbuntować, skrytykować władzę. Do tego państwo polskie zawsze głodziło uczelnie.

Dewaluacja znaczenia tego, co rozumiemy pod pojęciem "wyższego wykształcenia", zaczęła się w latach dziewięćdziesiątych.

Magister kosmetolog

W podobnym tonie wypowiada się prof. Szymon Ossowski, politolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, autor książki "Etyka polityczna liberalnej demokracji w Polsce", którego pytamy, czy fakt, że 400 tysięcy osób z wyższym wykształceniem zagłosowało na Grzegorza Brauna jest dla niego zaskoczeniem.

- Na pierwszy rzut oka to jest zaskoczenie. Ale pamiętajmy, że dzisiejsze wyższe wykształcenie to nie jest to samo wyższe wykształcenie co dwadzieścia lat temu. Ile procent polskiego społeczeństwa ma wyższe wykształcenie?

- Według danych GUS z 2021 roku - 23,1 procent - odpowiadam.

Aktualnie czytasz: Dlaczego głosowali na Brauna? "Magister nie musi być demokratą"

- Tak… Jesteśmy po 15 latach boomu edukacyjnego, więc liczba osób z wyższym wykształceniem jest dzisiaj tak duża, po tych kilkunastu latach rozwoju edukacji w Polsce, że nie jest zaskoczeniem, że ci ludzie są wśród wyborców Grzegorza Brauna. Natomiast ja bym do tego wykształcenia aż takiego znaczenia nie przywiązywał. Bo w tej grupie najprawdopodobniej są także te osoby, które skończyły, przepraszam, nie chciałbym żadnej uczelni obrazić, jakieś studia licencjackie na małej, prywatnej uczelni w niewielkim mieście, z całym szacunkiem, kosmetologię na przykład.

- To źle, że ludzie zdobywają taką wiedzę?

- Nie, to nie jest złe - odpowiada politolog. - To oznacza, że rośnie kapitał ludzki.

- Ale otwiera się pole do dyskusji i nasuwa się pytanie: co to znaczy dzisiaj mieć wyższe wykształcenie? Ktoś, kto ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, ma takie samo wyższe wykształcenie w sensie formalnym jak ktoś, kto skończył kosmetologię w mieście powiatowym.

- Statystycznie rzecz biorąc: tak - przyznaje profesor Ossowski.

Aktualnie czytasz: Dlaczego głosowali na Brauna? "Magister nie musi być demokratą"

Bezwładność i nieudacznictwo

Dr Łukasz Kierznowski z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku specjalizuje się w tematyce prawa administracyjnego, szkolnictwa wyższego i nauki. W poniedziałek, 19 maja, opublikował w portalu X wpis, w którym dokonuje miażdżącej wręcz krytyki obecnej władzy w zakresie polityki dotyczącej szkolnictwa wyższego.

Napisał między innymi:

Plan na polską naukę? Owszem, poprzedni rząd miał ten plan zły, tylko że obecny nie ma żadnego, co w rozmowach ze mną przyznają członkowie prawie wszystkich rządzących partii politycznych. "Dzieci we mgle", to odpowiednie określenie na włodarzy polskiej nauki, dlatego innej polityki naukowej niż ta bezwładność i nieudacznictwo, nie będzie.

- Pan wskazuje w swoim wpisie na szereg patologii drążących nasze szkolnictwo wyższe. Czy to, że można skończyć w ciągu trzech lat studia i uzyskać "papier" licencjata, więc formalnie mieć wykształcenie wyższe, czy to jest efekt tej patologii? - pytam dr. Kierznowskiego.

- To jest tylko jeden z efektów funkcjonowania tego systemu - odpowiada Kierznowski.

- Ma pan jakiś pomysł, co z tym zrobić?

- Tu nie ma jednego prostego rozwiązania, to raczej powinna być "wiązka" wielu zmian w różnych aspektach funkcjonowania szkolnictwa wyższego. Z jednej strony kwestia progów maturalnych, które należałoby podwyższyć. Tylko do tego trzeba odwagi politycznej. Z drugiej strony potrzebny jest wyższy poziom finansowania sektora akademickiego i inna, lepsza jego organizacja i ocena. Z trzeciej - odpowiedni poziom wymagań wobec pracowników tego sektora i weryfikacji jakości ich pracy, z czym też przez lata były i są problemy. Niska jakość szkolnictwa wyższego i nauki to jest wypadkowa tych, i jeszcze paru innych, problemów.

- Z tego wpisu, który pan opublikował, wynika gorzka refleksja, że wraz z przyjściem nowych rządów nic się nie zmieniło. Środowisko akademickie narzekało na ministra Przemysława Czarnka, a teraz Czarnek odszedł, przyszedł nowy minister... I co?

- Dużą i ambitną reformę próbował zrobić Jarosław Gowin, to było za czasów pierwszego rządu PiS-u (lata 2015-2020 - red.). Potem Przemysław Czarnek tę reformę w dużej mierze rozmontował i wypaczył. Obecny rząd kompletnie nie poradził sobie z tym wyzwaniem, jakim jest naprawa systemu szkolnictwa wyższego i nauki. Dokonano tylko punktowych, doraźnych korekt, bo to po przejęciu władzy było łatwe i szybkie. Dziś jednak rząd nie ma szerszego pomysłu na politykę naukową, co widzi po prostu każdy, nie tylko naukowcy.

Przykry obowiązek

- W tym momencie mamy taki wynik wyborów, jaki mamy. Że na Grzegorza Brauna głosuje 400 tysięcy ludzi, którzy formalnie legitymizują się wyższym wykształceniem - wracam do rozmowy z prof. Grzegorzem Wierczyńskim.

- Tak... Wydaje mi się, że to nie jest wyłącznie problem Grzegorza Brauna, tylko w ogóle problem nieumiejętności weryfikowania, czy ktoś ma kompetencje merytoryczne i charakterologiczne do tego, żeby rządzić państwem. Problem polega na tym, że 400 tysięcy ludzi w Polsce z wyższym wykształceniem formalnym nie potrafi tego zweryfikować.

- Więc jaki jest największy problem z polskim szkolnictwem wyższym, co tu "nie działa"?

- Mankamentem jest fasadowość kontroli nad tym, co się dzieje na uczelniach. Wrócę do afery Collegium Humanum - to jest przede wszystkim afera Państwowej Komisji Akredytacyjnej. To ciało, które ma pilnować jakości kształcenia. Dużo bardziej bulwersują mnie doniesienia o przypadkach łapówek, które wzięli kontrolerzy Państwowej Komisji Akredytacyjnej, niż zachowanie tych, którzy je wręczali.

Ale największym problemem jest to, że uczelnie nie są traktowane jako najważniejsza inwestycja w przyszłość naszej społeczności, jaką są wszyscy Polacy - podkreśla prof. Wierczyński. I dodaje: - Uczelnie są traktowane bardziej jako taki przykry obowiązek, który został nałożony na polskie państwo przez konstytucję, w związku z tym realizuje się ten obowiązek jak najmniejszym kosztem.

26 min
Brunatny nietykalny

Doktorat Goebbelsa

- Z punktu widzenia człowieka nauki, czy pan widzi w tym jakiś problem, że dyplom uczelni wyższej uległ dewaluacji, czy nie? - pytam prof. Szymona Ossowskiego.

- Dzisiaj studia, studia techniczne, dają pewną wiedzę i umiejętności konieczne do wykonywania określonego zawodu, nie formują intelektualisty, który ma rozważać idee Platona czy Arystotelesa i zgłębiać współczesne meandry demokracji - odpowiada politolog. - W tym sensie można powiedzieć, że wyższe wykształcenie się zdemokratyzowało, więc więcej osób je ma i musimy od nich mniej wymagać, jeśli chodzi o wiedzę ogólną na przykład.

- A jednak wciąż w ogólnym odbiorze społecznym "wyższe wykształcenie" to powód do dumy…

- Myślę, że musimy przywiązywać mniejsze znaczenie do formalnego wykształcenia, a większe do pewnego etosu - stwierdza politolog. - Zakładam, że osoby starsze, które walczyły w opozycji w latach 70., 80., które na przykład formalnie nie mają wyższego wykształcenia, są dużo bardziej prodemokratycznym pokoleniem niż młodzi wykształceni ludzie.

Ossowski zwraca uwagę, że na świecie jest wiele państw niedemokratycznych, takich jak Chiny czy państwa Bliskiego Wschodu, gdzie mieszkają ludzie wykształceni, którzy nie są demokratami. - Wykształcenie formalne nie oznacza, że ktoś ma jakieś bardzo demokratyczne poglądy - zaznacza politolog.

- Więc powinniśmy się odzwyczaić od takiego myślenia, że osoba formalnie wykształcona jest prodemokratyczna?

- Myślę, że to jest myślenie idealistyczne. Goebbels też miał doktorat - podsumowuje prof. Szymon Ossowski.

Grzegorz Braun złapał za gaśnicę i zgasił świecę chanukową
Grzegorz Braun złapał za gaśnicę i zgasił świecę chanukową (grudzień 2023 r.)
Źródło: TVN24

Chcę wierzyć

- Może po prostu powinniśmy przestać przywiązywać tak dużą wagę do faktu, czy ktoś ma wyksztalcenie wyższe, czy nie? - pytam dr. Łukasza Kierznowskiego.

- Tak, choć tylko częściowo. Rzeczywiście pojawia się dużo nowych obszarów czy całych branż, w których wykształcenie wyższe odgrywa drugorzędną rolę, a zamiast kwalifikacji formalnych i oficjalnych większą rolę odgrywają rozpoznawalne branżowo certyfikaty czy kursy, często bardziej wymagające niż podrzędne studia. To powoduje, że wielu ambitnych ludzi nie zabiega o dyplom, bo jego brak wcale nie musi oznaczać szklanego sufitu i zamknięcia drogi do życiowego sukcesu. Osoby te są w stanie realizować się zawodowo, osiągać ciekawe, ambitne cele i rozwijać się, nie posiadając dyplomu. Branża IT, marketingowa to tylko wybrane przykłady. I to nie jest tak, że ci ludzie nie podnoszą swoich kwalifikacji. Robią to po prostu inaczej.

braun
Braun: Miało nas nie być a jednak jesteśmy

- Z drugiej strony to nadal tylko mały wycinek życia społecznego. Wciąż jeszcze istnieje wiele, może nawet większość branż, w których jednak formalne kwalifikacje odgrywają bardzo dużą rolę. Ponadto jakościowe wykształcenie ma znaczenie nie tylko zawodowe, ale też społeczne, kulturowe czy polityczne, bo dobre studia to nie tylko wkuwanie podręcznika, ale też nauka krytycznego myślenia, poszukiwania wiedzy, weryfikacji informacji czy wymiany poglądów, a także socjalizacja i spotkanie ludzi mądrzejszych od nas samych - podkreśla dr Kierznowski. I dodaje: - Dlatego w rozwoju państwa i społeczeństwa nie możemy odpuścić szkolnictwa wyższego, bo to ma wpływ również na jakość procesów demokratycznych. Poza tym sektor akademicki to nie tylko kształcenie, lecz także - a może przede wszystkim - nauka. To ona jest kołem zamachowym rozwoju współczesnych państw, społeczeństw i gospodarek.

Profesor Grzegorz Wierczyński zwraca uwagę, że wyższe wykształcenie nie gwarantuje, że ktoś jest odporny na skrajne czy zbrodnicze poglądy. - Pamiętajmy, że w otoczeniu Hitlera funkcjonowało co najmniej kilku doktorów prawa - mówi. - Niemniej chcę wierzyć, że wyższe wykształcenie powinno chronić przed uleganiem skrajnemu populizmowi.

Czytaj także: