"W ostatnim tygodniu kampanii prezydenckiej poziom emocji sięgnie zenitu"

Sergiusz Trzeciak był gościem programu "Czas decyzji"
Emocje i granice wypowiedzi w kampanii wyborczej
Źródło: TVN24

Jeżeli my się na coś godzimy i, jako wyborcy danego kandydata, dajemy na to przyzwolenie i nam się to podoba, to politycy będą te granice testować - ostrzegł Sergiusz Trzeciak, ekspert marketingu politycznego i wizerunku publicznego. W programie "Czas Decyzji" w TVN24 przyznał, że ostre słowa i negatywne skojarzenia coraz częściej są elementem wyborczych wystąpień. Radził też, jak nie dać się nabrać na fake newsy.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Obaj kandydaci na prezydenta, ubiegający się o reelekcję Andrzej Duda oraz kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski, są aktywni w mediach społecznościowych. Z analiz aktywności i interakcji pod ich postami wynika, że choć kandydat KO ma mniej obserwujących, to w ostatnim miesiącu udostępniane przez niego posty angażują więcej użytkowników. Jak mówił Sergiusz Trzeciak, kluczem do analizy tego zjawiska może być obserwacja zachowań ludzi młodych, którzy są największą grupą korzystającą z Facebooka czy Twittera. Jego zdaniem, jest to uniwersalną zasadą, że skłaniają się oni ku osobie, która wnosi pewien efekt świeżości. - Często młodzi ludzie głosują na tych, którzy chcą zmienić istniejący stan rzeczy - zaznaczył ekspert ds. marketingu politycznego.

Niekoniecznie boty

Trzeciak był także pytany, czy przebieg kampanii w internecie i to, jakie wywołuje ona reakcje, może podpowiedzieć nam jaki będzie wynik drugiej tury wyborów prezydenckich.

Na wstępie zastrzegł on, że za postami, które generują najwięcej reakcji nie zawsze stoją boty. I wyjaśnił, że wyborcy powinni mieć na uwadze to, że treści pojawiające się na profilach kandydatów bywają efektem "sprytnej i prowokacyjnej" gry sztabów, które dążą do zdobycia jak największych zasięgów postu. - Często posty, które są bardzo emocjonalne i mówią o rzeczach, które poruszają ludzi, treści kontrowersyjne, są udostępniane. Czasami jest tak, że politycy czy osoby, które prowadzą ich profile w mediach społecznościowych, celowo dążą do publikacji kontrowersyjnych treści, by wywołać falę komentarzy i, jak wiemy, generuje ona większą liczbę reakcji - odparł. Jak dodał, nie muszą to być polubienia, ale ważne, by taki wpis zobaczyło jak najwięcej osób.

Jak emocje wpływają na kampanię wyborczą?

Zdaniem eksperta, w ostatnim tygodniu kampanii prezydenckiej poziom emocji, które będą przebijały z wystąpień i działań kandydatów "sięgnie zenitu". - One służą kandydatom, bo to sposób mobilizacji elektoratu. Wyborcy, którzy nie mają stosunku emocjonalnego do kandydata, często na niego nie zagłosują - zauważył. - Paradoksalnie, gdyby wzywali do spokoju i tego, żeby się tą kampanią nie emocjonować, to działaliby przeciwko sobie - dodał.

- Nie można wyzwalać emocji, które są szczególnie negatywne, bo często wtedy przekraczamy cienką granicę i to się odwraca przeciwko kandydatowi - przestrzegł Trzeciak. - To nie jest kwestia ustalenia tych granic przez kandydatów, bo te granice ustalamy my. Jeżeli my się na coś godzimy, jako wyborcy danego kandydata, dajemy na to przyzwolenie i nam się to podoba, to politycy będą testować te granice - podkreślił.  

Ekspert dodał też, że w polskich kampaniach wyborczych pojawia się coraz więcej hejtu, nienawiści i polaryzacji, co przekłada się na wyborców i treści udostępnianie w sieci.

Fake newsy w kampanii wyborczej

Oprócz wspomnianych negatywnych emocji i fali nienawiści, problemem stają się także fake newsy, które szczególnie łatwo rozprzestrzeniają się w mediach społecznościowych.

- To taka ciemna strona internetu, wiemy, że to zjawisko istnieje i może mieć istotny wpływ na proces wyborczy, ale trudno jest dokładnie oszacować i zidentyfikować, kto stoi za fake newsami. Można powiedzieć, że mamy wiele informacji na temat wykorzystywania fake newsów lub botów w wielu kampaniach - mówił. Jak dodał, "poligonem doświadczalnym" takich zorganizowanych akcji bywają małe kraje, a dopiero później te same techniki wykorzystywane są w wielkich kampaniach. - Jest to zjawisko absolutnie powszechnie i myślę, że będziemy mieli coraz więcej takich przypadków - zaznaczył Trzeciak.

Wskazał też, że jednym z problemów jest udowodnienie, że dany fake news jest elementem zorganizowanej akcji przygotowanej przez wynajętą w tym celu agencję. - Może być tak, że jest to akcja spontaniczna - zastrzegł.  

Trzeciak: wiemy, że fake newsy mogą mieć wpływ na proces wyborczy
Źródło: TVN24

- W przypadku wynajmowania tego typu firm czy agencji nie jest częste działanie, że sztab wyborczy wynajmuje wprost agencję. To jest często cały łańcuszek pośredników i osób zaufanych. Może być taka sytuacja, że sam kandydat nie wie i nie zna kulisów tej sytuacji, więc jest to bardzo trudne do udowodnienia - dodał.

W trakcie kampanii wyborczej zdarzają się też sytuacje, gdy politycy lub ich sztaby wyborcze mijają się z prawdą. Gospodarz programu "Czas decyzji" Piotr Kraśko przywołał przykład poprzedniej kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych, w trakcie której telewizje informacyjne na swoich paskach dodawały dopisek "to nieprawda", jeśli cytowana była wypowiedź kandydata będąca kłamstwem.

Zdaniem eksperta, również w polskiej przestrzeni publicznej takie wypowiedzi powinny być przez dziennikarzy prostowane. – W erze mediów społecznościowych każdy z nas ma wpływ na to, czy fake news jest rozpowszechniany. Fake newsy działają na zasadzie virali, które są udostępnianie przez internautów w dobrej wierze, ale często lekkomyślnie - zaznaczył.

"Nie da się tego zjawiska wyeliminować"

Wyjaśnił też, że najlepszym sposobem na ustrzeżenie się przed popełnieniem tego błędu jest sprawdzanie źródła informacji. Drugą rzeczą, na którą warto - jego zdaniem - zwrócić uwagę jest porównanie tego, co znajduje się w nagłówku tekstu i jego pozostałej treści. Jak tłumaczył Trzeciak, tworzenie sensacyjnych nagłówków jest jedną z taktyk tworzenia fake newsów. Przypomniał też, że powinniśmy również zastanowić się czy dana informacja nie jest satyrą lub żartem.

Trzeciak o sztucznej inteligencji w walce z fake newsami
Źródło: TVN24

Jak zauważył Trzeciak, giganci rynku mediów społecznościowych, czyli Facebook czy Twitter, starają się opracowywać algorytmy, które mogłyby pomóc w automatycznym wychwytywaniu takich treści. Ekspert ostrzega jednak przed negatywnymi skutkami zastosowania sztucznej inteligencji w walce z nieprawdziwymi informacjami. - Chodzi o to, żeby te algorytmy nie doprowadziły do sytuacji, w której wiele osób padnie ofiarą tego typu działań i będzie to miało charakter cenzury - mówił. - Nie ma doskonałego narzędzia i na dzień dzisiejszy nie da się tego zjawiska wyeliminować - dodał ekspert ds. marketingu politycznego i wizerunku publicznego.

Czytaj także: