Politycy Koalicji Obywatelskiej przeprowadzili w piątek kontrolę poselską w siedzibie Poczty Polskiej. Chcieli przedstawienia rozliczeń związanych z drukiem kart do głosowania w wyborach prezydenckich, które były zaplanowane na 10 maja i się nie odbyły. Poczta Polska stwierdziła, że posłowie przekroczyli swoje uprawnienia, domagając się informacji stanowiących "prawnie chronioną tajemnicę".
Poseł Koalicji Obywatelskiej Marcin Kierwiński zaznaczył na piątkowej konferencji pod siedzibą Poczty Polskiej w Warszawie, że podobne kontrole odbyły się już zarówno w Poczcie Polskiej, jak i w Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Wyjaśnił, że miały one wykazać, jakie były podstawy "nielegalnego" drukowania kart wyborczych i "wyrzucania w błoto 70 milionów złotych".
Zdaniem polityka kontrole wykazały "gigantyczną skalę niegospodarności". - Ponad wszelką wątpliwość pokazaliśmy, że karty wyborcze nie spełniały wymogów PKW i w ostateczności nie zostały użyte - mówił Kierwiński. Jak dodał, dziś przychodzi czas konkretnych rozliczeń.
"Gigantyczne marnotrawstwo"
Poseł Koalicji Obywatelskiej jeszcze przed kontrolą wyjaśniał, że ma ona wykazać "w jaki sposób to gigantyczne marnotrawstwo pieniędzy zostało zrealizowane". - Kto zapłacił za nielegalną usługę pocztową, czy koszty zostały przerzucone całkowicie na spółki, które realizowały w imieniu premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jacaka Sasina tą usługę pocztową, czy za to marnotrawstwo zapłaci budżet państwa - wymieniał.
- Chcemy, aby ta sprawa skończyła się w prokuraturze. Postanowiliśmy zebrać stosowne dokumenty i wysłać je do prokuratury, jako uzupełnienie złożonego wcześniej wniosku - zapowiedział Kierwiński. Ocenił, że prokuratura w kwestii sprawdzania legalności organizacji wyborów 10 maja działa "opieszale".
Poseł KO Robert Kropiwnicki przekonywał, że wszelkie działania związane z organizacją głosowania korespondencyjnego przez Pocztę Polską nie miały podstawy prawnej, przez co nie powinny mieć miejsca. - Czy pracownicy poczty teraz będą musieli sponsorować głupie decyzje premiera Morawieckiego; nieodpowiedzialne decyzje premiera Sasina? - pytał.
Kierwiński zapowiedział, że posłowie będą domagać od Poczty Polskiej wszelkich rozliczeń z rządem dotyczących organizacji wyborów. - Wiemy, że wydana była decyzja premiera, która niejako polecała Poczcie Polskiej podejmowanie - naszym zdaniem niezgodnie z prawem - wydatkowania pieniędzy na usługę pocztową. Chcemy dowiedzieć się, czy ta decyzja został zrealizowana, czy rząd zapłacił za tą usługę - wyjaśniał.
Poczta Polska: posłowie podczas kontroli przekroczyli swoje uprawnienia
Po poselskiej kontroli komunikat w tej sprawie wydała Poczta Polska. Podkreśliła, że posłowie są zobowiązani do działania na podstawie i w granicach prawa.
"Zgodnie z artykułem 19. ust. 1 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora poseł ma prawo do uzyskiwania informacji i materiałów, jednak z zachowaniem przepisów o tajemnicy prawnie chronionej. Część z informacji, których ujawnienia domagali się posłowie, stanowi właśnie tajemnicę prawnie chronioną" - napisano w oświadczeniu.
1. W wykonywaniu mandatu poseł lub senator ma prawo, jeżeli nie narusza dóbr osobistych innych osób, do uzyskiwania informacji i materiałów, wstępu do pomieszczeń, w których znajdują się te informacje i materiały, oraz wglądu w działalność organów administracji rządowej i samorządu terytorialnego, a także spółek z udziałem Skarbu Państwa oraz zakładów i przedsiębiorstw państwowych i samorządowych, z zachowaniem przepisów o tajemnicy prawnie chronionej.
"Posłowie, choć zostali o tym poinformowani, naciskali na przedstawicieli spółki, nakłaniając ich do ujawnienia danych, które nasza spółka jest zobowiązana chronić, na podstawie przepisów prawa i wewnętrznych regulacji" - dodano.
Poczta Polska S.A. poinformowała, że w opinii spółki posłowie "przekroczyli zakres umocowania wynikający z art. 19 ust. 1 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora".
"Co więcej, posłowie używali podczas kontroli określeń, które mogły zostać odebrane jako rasistowskie i dyskryminujące w odniesieniu do uczestników spotkania reprezentujących Pocztę Polskę, poprzez użycie słów: "Państwo nie wyszli z buszu", "to jest Bantustan" (co wprost nawiązuje do rasistowskich zachowań i praktyk stosowanych w RPA w dobie apartheidu) oraz innych zwrotów mających charakter pejoratywny" - czytamy.
"Jednocześnie deprecjonowana i umniejszana była rola kobiet wyznaczonych do udziału w spotkaniu z Parlamentarzystami poprzez próbę uciszania i odebrania im głosu, co - gdyby zaistniało w przestrzeni publicznej - mogłoby zostać uznane za element dyskryminacyjny" - dodano.
Poczta Polska: rozważamy skierowanie skargi do marszałek Sejmu
Poczta Polska podała, że "bliskie są jej wartości wynikające wprost z Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, takie jak równość i zakaz dyskryminowania ze względu na płeć lub przekonania". "W związku z powyższym wyrażamy głęboki sprzeciw wobec traktowania Poczty Polskiej będącej różnorodną wspólnotą ludzi tworzoną przez 80 000 pocztowców jako obiektu ataku i doraźnej gry politycznej" - oświadczyła spółka.
W komunikacie podano, że w związku z zaistniałą sytuacją Poczta Polska rozważa skierowanie skargi do marszałek Sejmu Elżbiety Witek "na powyższe zachowania Posłów Koalicji Obywatelskiej Marcina Kierwińskiego i Roberta Kropiwnickiego". "Jednocześnie Poczta Polska pragnie wyraźnie podkreślić, iż nie ma nic do ukrycia, a wszelkie niezbędne informacje przekazywała i przekazuje na bieżąco właścicielowi, którym jest Skarb Państwa" - poinformowano.
NIK skontroluje organizację wyborów
Najwyższa Izba Kontroli - na wniosek wiceszefa klubu Lewicy Krzysztofa Śmiszka - przeprowadzi kontrolę w kancelarii premiera, Ministerstwie Aktywów Państwowych, Poczcie Polskiej i PWPW w sprawie organizowania i przygotowań do wyborów prezydenckich, które miały odbyć się 10 maja. Planowany termin rozpoczęcia czynności kontrolnych to czerwiec tego roku - podała NIK.
- Nie obawiamy się kontroli NIK. Wszystkie działania, które były podejmowane przez rząd podczas organizacji wyborów, były zgodne z prawem, zgodne z konstytucją - powiedział Sasin. - W związku z tym nie mamy się czego obawiać - ocenił.
Wybory, które się nie odbyły
Zarządzone na 10 maja wybory prezydenckie nie odbyły się. Państwowa Komisja Wyborcza stwierdziła w wydanej tego dnia uchwale, że "brak było możliwości głosowania na kandydatów" i dodała, że fakt ten jest równoważny w skutkach z przewidzianym w artykule 293 Kodeksu wyborczego brakiem możliwości głosowania ze względu na brak kandydatów.
§ 1. Jeżeli w wyborach, o których mowa w art. 289 i art. 292, głosowanie miałoby być przeprowadzone tylko na jednego kandydata, Państwowa Komisja Wyborcza stwierdza ten fakt w drodze uchwały, którą przekazuje Marszałkowi Sejmu, podaje do publicznej wiadomości i ogłasza w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej. § 2. Marszałek Sejmu ponownie zarządza wybory nie później niż w 14 dniu od dnia ogłoszenia uchwały Państwowej Komisji Wyborczej w Dzienniku Ustaw. Przepisy art. 289 § 2 i art. 290 stosuje się odpowiednio. § 3. Przepis § 1 stosuje się odpowiednio w przypadku braku kandydatów.
Po opublikowaniu uchwały PKW, z czym rządzący zwlekali trzy tygodnie, marszałek Sejmu zarządziła nowe wybory na 28 czerwca.
Jak wynika z dokumentów, do których dotarł portal tvn24.pl, poniesione przez Pocztę Polską koszty wyborów, które się nie odbyły, wyniosły blisko 70 milionów złotych.
Źródło: PAP