Spółki Skarbu Państwa niechętnie podają kwoty, jakie zainwestowały w referendalną kampanię. Opozycja zapowiada rozliczenia, bo każda złotówka wydana na rządowe głosowanie była w rzeczywistości publiczna. Materiał magazynu "Polska i Świat".
O referendum większość Polaków zdążyła już zapomnieć - zakończyło się klapą, choć w promocję zaangażowały się największe państwowe spółki i kierowane przez nie fundacje. - Te pieniądze powinny służyć nam wszystkim, a nie wspierać jedną partię – uważa Małgorzata Kidawa-Błońska z Koalicji Obywatelskiej.
Dlatego kto, ile i po co wydał pieniądze na referendum, o to cały czas pytają dziennikarze i politycy demokratycznej opozycji. - Wszyscy widzieliśmy billboardy, kampanię w internecie prowadzoną na niespotykaną skalę. To były publiczne pieniądze wydane tylko po to, aby pomóc wygrać PiS-owi – twierdzi Agnieszka Pomaska z Koalicji Obywatelskiej.
Pytania o pieniądze wydane na kampanię referendalną
Spółki niechętnie informują, ile pieniędzy przeznaczyły na spoty i promocję głosowania, zasłaniając się tajemnicą handlową. Trochę światła na sprawę rzuca wypowiedź przedstawiciela banku PKO BP dla Business Insidera – dowiadujemy się, że maksymalny koszt, jaki mogła wydatkować fundacja na ten cel to 120 tys. zł brutto.
- Nie wiemy jednak, czy cała ta kwota została wydana, czy ten budżet został wykorzystany w całości – podkreśla Barbara Oksińska z Business Insidera.
Jednak w wiadomości od przedstawicieli biura prasowego banku do redakcji "Polski i Świata" pojawia się już inna i konkretna kwota – 87 tys. złotych brutto.
Opozycja mówi, że szkoda każdej złotówki wydanej na promocję niepotrzebnego referendum. - To referendum miało być przygrywką do tego, aby PiS wygrało wybory – stwierdza Krzysztof Gawkowski z Nowej Lewicy. - Inwestowanie publicznych pieniędzy ani nie było uczciwe, ani nie dawało przekonania, że państwowe pieniądze są dobrze wydawane – dodaje.
Pozostałe fundacje państwowych gigantów, do których napisali dziennikarze z prośbą o informację, ile kosztowała kampania referendalna albo nie odpowiedziały, albo piszą jak Fundacja Enea: "Informacje z działalności, w tym o wydatkach poniesionych przez Fundację, są zawarte w corocznym Sprawozdaniu z działania Fundacji. Sprawozdanie za rok 2023 zostanie opublikowane w 2024 roku".
Sprawozdaniom trzeba będzie się dokładnie przyjrzeć, gdy tylko zmieni się rząd - zapewniają posłowie dzisiejszej opozycji. - To trzeba wyjaśnić i pokazać społeczeństwu, jak marnotrawione są publiczne pieniądze – zapowiada Urszula Pasławska z PSL.
Zarzuty nadużywania państwa w celach partyjnych
Dariusz Joński z Koalicji Obywatelskiej twierdzi, że sprawa zaangażowania spółek Skarbu Państwa w kampanię referendalną to "sprawa bez precedensu". - Polska Grupa Energetyczna mówiła w tych spotach o bezpieczeństwie Polski. W tym samym czasie ludzie przychodzili i mówili, że mają rachunki dwa razy wyższe, więc o jakim bezpieczeństwie oni mówili? – zastanawia się.
Minister aktywów państwowych problemu nie widział, bo jak mówił, jedno z pytań w referendum dotyczyło prywatyzacji państwowych firm. - Wyprzedaż polskiego majątku jest ważna i dotyczy tych spółek. Nic więc dziwnego, że chciały wziąć udział w tej kampanii, ale jak patrzę to one zachęcają bardziej do frekwencji, a nie tego jak głosować – przekonywał Jacek Sasin.
Eksperci z Fundacji Batorego mówią wprost, że jest to nadużywanie państwa w celach partyjnych. Specjaliści stawiają pytanie, czy fundacje państwowym spółkom są na pewno potrzebne.
- Moim zdaniem nie – mówi dr hab. Grzegorz Makowski. - Prywatne firmy, proszę bardzo, niech wydają pieniądze akcjonariuszy, ale w tym przypadku nie mamy do czynienia ze zwykłymi spółkami wolnorynkowymi – wyjaśnia.
Źródło: TVN24