- Przyjechało około 20 radiowozów, w pewnym momencie bowiem policjanci niemieccy przestali panować nad sytuacją, bo zjechało się około stu Cyganów, tak zwana Grupa Tarzana - relacjonował w "Kropce nad i" Krzysztof Rutkowski ostatnią akcję swojego Patrolu w Niemczech. Zaprzeczył ponownie, jakoby działania jego ludzi miały polegać na sprowadzeniu do Polski 21-letniej kobiety. Po raz kolejny zaprzeczył też informacjom przekazywanym przez niemiecką policję, która twierdzi, że pracownicy Rutkowskiego zostali przez nią zatrzymani. - Są już w domu - zapewniał.
- To nie jest prawda, że moi ludzie zostali zatrzymani. Nie było żadnego przesłuchania - zarzekał się wieczorem w TVN24. Już wcześniej w rozmowie z tvn24.pl powiedział, że nic takiego się nie wydarzyło, a jego ludzie nie mieli nawet założonych kajdanek. Powtarzał to, o czym wcześniej opowiedział w rozmowie z tvn24.pl.
Rutkowski zaprzecza
Jego zdaniem, to nic innego, jak "robienie sensacji przez media, bo jest on ostatnio pod ostrzałem".
Utrzymywał też, że obecność jego pracowników w Berlinie nie ma związku z Moniką G. - Wiązała się z rozpracowywaniem grupy przestępczej, w której skład wchodzą Romowie, a która kradnie między innymi auta - powiedział.
Tłumaczył, że jego ludzie skonfrontowali się w Berlinie z dużą grupą Romów, i dlatego pojawiła się niemiecka policja, która im pomogła. Rutkowski już wcześniej mówił także, że kontaktował się z rodzicami Moniki G. – choć jak podkreślił – nie został przez nich wynajęty.
- Dostaliśmy od nich informację, że związała się ze złodziejem samochodów. Obawiali się, że trafi do więzienia – powiedział Rutkowski. I dodał, że mężem Moniki G. jest syn szefa owej grypy, a ona sama – jak stwierdził - została oskarżona przez swoich rodziców o kradzież ich pieniędzy. W "Kropce nad i" doprecyzował, że chodzi o kradzież 15 tys. dolarów.
Dodawał ponadto, że o tym, jakoby nie dziewczyna była "celem" świadczy fakt, że ludzie Rutkowskiego poruszali się pojazdami oznakowanymi.
Poza tym - podkreślał stanowczo - "my nie mieszamy się w sprawy cygańskie, nie mieszamy się w sprawy romskie". Rutkowski zapewnił też ci, którzy brali udział w akcji w poniedziałek wieczorem wrócili do domów.
W rozmowie z portalem tvn24.pl już zapowiadał, że nie będzie prostował informacji, które pojawiły się w niemieckich mediach. – Musiałbym jechać do Berlina i organizować konferencję prasową, a na to nie mam czasu - stwierdził Rutkowski.
Zatrzymani, przesłuchani, zwolnieni
Wersji Rutkowskiego nie potwierdza niemiecka policja, która poinformowała TVN24 o zatrzymaniu jego pracowników. Z ustaleń dziennikarzy "Superwizjera TVN" wynika, że niemiecka policja w Berlinie zatrzymała czterech pracowników biura detektywistycznego "Rutkowski". Po przesłuchaniu mężczyźni zostali zwolnieni.
Według niemieckich mediów, mężczyźni chcieli uprowadzić 21-letnią kobietę i przywieźć ją do Polski. Miało to być zlecenie jej rodziców. Według lokalnej prasy rodzice Moniki G. byli przeciwni jej małżeństwu z młodym mężczyzną, którego poznała w Polsce kilka miesięcy temu.
Skuci? Nie wiadomo. Ale zatrzymani
Jak mówił na antenie TVN24 Wojciech Hernes z Radia Zet, sprawę w Niemczech rozdmuchała jedna z bulwarowych gazet. - Wczoraj przed południem doszło do próby uprowadzenia 21-letniej Moniki G. Czterech mężczyzn w kominiarkach i kamizelkach kuloodpornych z napisem "Rutkowski Patrol" próbowało ją zaciągnąć do limuzyny BMW, zaparkowanej pod domem, który zamieszkiwała kobieta. Udało jej się jednak wyrwać i uciekła do mieszkania, gdzie był jej 20-letni mąż, który poinformował policję – relacjonował Hernes.
Wersję niemieckich mediów potwierdziła tamtejsza policja. TVN24 usłyszała w wydziale prasowym berlińskiej policji, że funkcjonariusze zatrzymali czterech Polaków należących do agencji Rutkowskiego, którzy próbowali siłą wywieźć kobietę do Polski. Rzecznik policji powiedział, że nie jest w stanie udzielić informacji na temat tego, czy detektywi zostali skuci.
Wiadomo natomiast, że policja ustaliła ich tożsamość, rozpoczęła postępowanie w sprawie nielegalnego pozbawienia wolności, po czym pracownicy Rutkowskiego zostali puszczeni wolno. Nie wiadomo, gdzie teraz przebywa Monika G. Policja prawdopodobnie chroni ją przed kolejną ewentualną próbą uprowadzenia.
Na skalę europejską
Nie była to pierwsza akcja biura Krzysztofa Rutkowskiego poza granicami Polski. W czerwcu ub.r. w Norwegii Rutkowski odebrał tamtejszej rodzinie zastępczej dziewięcioletnią Polkę, która trafiła tam za pośrednictwem opieki społecznej. Miesiąc później, również z Norwegii, wywiózł 13-letniego chłopca. Odebranie go ojcu Norwegowi zleciła Rutkowskiemu matka dziecka - Rosjanka.
Krzysztof Rutkowski będzie we wtorek o godz. 20 gościem programu "Kropka nad i" Moniki Olejnik.
Źródło: Superwizjer TVN, tvn24.pl, bz-berlin.de, TVN24