- W 90 procentach byłem przekonany, że będziemy mieli wypadek i dojdzie do tragedii - mówi pan Marek, który zamówił kurs w jednej z firm przewozowych i jako pasażer nagrał grożące poważnymi konsekwencjami zachowanie pijanego kierowcy. Ten po centrum Wrocławia pędził 120 kilometrów na godzinę.
Nagranie zostało zarejestrowane na ulicy Ruskiej, z której kierowca wyjechał na ulicę Kazimierza Wielkiego. Mężczyzna jechał środkiem jezdni, nie zatrzymywał się na czerwonych światłach i niemal potrącił przechodnia na "zebrze".
Do wypadku nie doszło dzięki panu Markowi Durdyniowi. Gdy przejeżdżali obok policyjnego radiowozu, ten szarpnął kierowcę, po czym samochód przejechał przez pas zieleni i zatrzymał się na sygnalizatorze świetlnym. Wtedy pasażer wysiadł i wyciągnął kierowcę z auta.
"Zapach alkoholu w samochodzie"
Awanturujących się na środku skrzyżowania mężczyzn rozdzielili policjanci. A potem wysłuchali, co kierowca i pasażer mieli do powiedzenia.
- Podczas rozmowy z mężczyznami na jaw wyszedł powód całego zamieszania. Jeden z nich poinformował policjantów, że kilka minut wcześniej zamówił usługę transportową za pomocą popularnej aplikacji. Na miejsce przyjechała toyota, za kierownicą której siedział 28-letni obywatel Ukrainy. Podczas przejazdu pasażer zwrócił uwagę na niebezpieczny styl jazdy kierującego pojazdem. Niepokojący był też silny zapach alkoholu, unoszący się w samochodzie - tłumaczy Krzysztof Marcjan z biura prasowego wrocławskiej policji.
Kierowca w istocie był nietrzeźwy. Miał ponad 1,8 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Został zatrzymany.
"Byłem przekonany, że będziemy mieli wypadek i dojdzie do tragedii"
Marek Durdyń w rozmowie z TVN24 powiedział, że "to była bardzo niebezpieczna sytuacja". - W 90 procentach byłem przekonany, że będziemy mieli wypadek i dojdzie do tragedii. Prędkość 120 kilometrów na godzinę w terenie zabudowanym z osobą, która nie myśli racjonalnie, to jest pewna śmierć - mówił.
- Nie pozwolę, żeby jakiś pijany kierowca zrobił krzywdę mi, mojej rodzinie czy komukolwiek. Reagowałem, reaguję i będę reagował. Zachęcam wszystkich do tego, żeby nie byli obojętni - dodał.
Obywatel Ukrainy musi teraz liczyć się z konsekwencjami. Jak podaje policja, zatrzymano mu prawo jazdy, a także dowód rejestracyjny toyoty. Usłyszał też zarzut kierowania w stanie nietrzeźwości, za co grozi do dwóch lat więzienia. Może odpowiedzieć też za szarpaninę z klientem, a także uszkodzenie innego samochodu w trakcie swojej brawurowej jazdy po Wrocławiu.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Materiał prywatny