Aż 82 dzieci jechało dziś rano do szkoły w Klikuszowej (woj. małopolskie) w zdezelowanym autobusie. Inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego w Nowym Targu wręczyli kierowcy najwyższy, jaki mogli mandat i zatrzymali dowód rejestracyjny pojazdu, uniemożliwiając mu dalszą jazdę. - Teraz autobus musi zostać naprawiony, przejść badanie techniczne i dopiero wtedy dokumenty zostaną zwrócone - powiedział tvn24.pl rzecznik prasowy Inspektoratu, Alvin Gajadhur.
- To była rutynowa kontrola. Inspektorzy zatrzymali ten autobus w pobliżu budynku - powiedział Alvin Gajadhur. Oprócz tego, że autobus szkolny wiózł prawie dwa razy więcej dzieci, niż powinien, inspektorzy zwrócili uwagę, że z silnika wypływały płyny eksploatacyjne, skorodowane było nadwozie i podwozie, a wyjścia awaryjne były nieoznaczone.
Inspektorat zrobił wszystko, co mógł
- Kierowca został ukarany najwyższym mandatem w wysokości 500 zł, jaki grozi za przewożenie zbyt dużej liczby pasażerów i został zatrzymany dowód rejestracyjny pojazdu - tłumaczy rzecznik. - Teraz autobus musi zostać naprawiony, przejść badanie techniczne i dopiero wtedy dokument będzie zwrócony. Inspektor mógł jedynie takie konsekwencje wyciągnąć i to zrobił - oświadczył Gajadhur.
Rzecznik zapewnił, że Inspektorat przyjrzy się przewoźnikowi, do którego należał autobus. - Jeżeli będą kolejne naruszenia możemy przeprowadzić kontrole w firmie transportowej. Wtedy kary są już dużo wyższe, bo kara podczas kontroli w firmie może wynieść nawet 30 tys. zł. W skrajnych przypadkach może nawet stracić licencję - tłumaczy Gajadhur.
Jak to możliwe?
Alvin Gajadhur tłumaczy, że autobusy przechodzą kontrolę w stacji diagnostycznej co pół roku. - Mieliśmy już takie przypadki, że pojazd wyjeżdżał ze stacji i kilka dni po przeglądzie był w fatalnym stanie. W takich przypadkach powiadamiani byli starostowie, którzy sprawują nadzór nad stacjami diagnostycznymi, a także organy ścigania o możliwości niedopełnienia obowiązków przez diagnostę i poświadczeniu nieprawdy - poinformował rzecznik.
Zatrzymany przez inspektorów szkolny autobus badany był 1 grudnia. Dwa i pół miesiąca to za dużo czasu, by angażować wspomniane wcześniej instytucje.
- Jeśli badanie na stacji jest przeprowadzone kilka miesięcy temu, to dowody są już za słabe. Pojazd musi być złapany na "gorącym uczynku" - jak najszybciej po badaniu - tłumaczy Alvin Gajadhur.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24