- Podczas koncertów Janusz jest bardzo żywiołowy - tłumaczył zachowanie swojego kolegi Jan Borysewicz. Nie przekonało to sądu. Gdański sąd rejonowy ukarał naganą wokalistę zespołu Lady Pank Janusza Panasewicza, za to, że podczas koncertu wulgarnie odzywał się do publiczności.
Sąd zdecydował również, że wokalista ma zapłacić 100 zł kosztów postępowania sądowego.
Chodzi o występ z czerwca 2007 r., który odbył się w Pruszczu Gdańskim, a za który lider Lady Pank ma już jeden wyrok.
Podczas koncertów Janusz jest bardzo żywiołowy - w tańcu, śpiewaniu, gestach i ruchach - ale bardzo rzadko rozmawia z publicznością. Jan Borysewicz
"Janusz jest bardzo żywiołowy"
Panasewicza bronili przed sądem jego koledzy z zespołu. - Podczas koncertów Janusz jest bardzo żywiołowy - w tańcu, śpiewaniu, gestach i ruchach, ale bardzo rzadko rozmawia z publicznością - zeznawał m.in. na jednej z rozpraw lider Lady Pank Jan Borysewicz.
Borysewicz podkreślał też, że muzycy podczas występów nie używają obraźliwych wyrażeń, choć tego typu słowa trafiają się w tekstach ich piosenek. Poproszony przez sąd o przykład, lider Lady Pank zacytował fragment zwrotki utworu "W siódmym niebie", zaczynającej się od słów: "Wiadomo, wszyscy: k... i złodzieje".
Skazany za rzucanie butelką w publikę
Podczas tego samego koncertu w Pruszczu Gdańskim, doszło też do innego incydentu z udziałem Panasewicza. W ubiegłym roku Sąd Rejonowy w Gdańsku skazał wokalistę grupy na 13 tys. zł grzywny i 3 tys. zł nawiązki za to, że podczas występu rzucił ze sceny w publiczność plastikową butelką z wodą. Trafiła ona w głowę 24-letnią fankę zespołu, która robiła zdjęcia. Kobieta upadła, ale nie odniosła obrażeń. Badanie krwi po zdarzeniu wykazało u Panasewicza ok. 1,8 promila alkoholu.
Źródło: PAP, TVN24