Przygotowujemy się na wojnę. Rosjanie będą nas obrzucali rakietami ile się da. To naprawdę może długo potrwać - mówiła w TVN24 mieszkająca w Kijowie tłumaczka Ołena Szeremet. Po rosyjskich ostrzałach w stolicy występują przerwy w dostawach prądu i wody. Reporter "Superwizjera" Michał Przedlacki mówił, że miejscowości na linii frontu stały się "miastami duchami", a niewielka część ludności, która tam pozostała, mierzy się z wieloma problemami.
Rosjanie stale ostrzeliwują krytyczną infrastrukturę w Ukrainie. W wielu miastach, nawet tych największych, występują w związku z tym problemy z dostawą prądu i bieżącej wody. O sytuacji w Kijowie opowiadała w "Faktach po Faktach" mieszkająca tam tłumaczka Ołena Szeremet.
- Ja w tej chwili prądu nie mam, mam wokół siebie świeczki i jakieś lampki, łączę się przez internet komórkowy, który na szczęście działa. Od godziny 14 nie mamy w domu prądu. Na szczęście działa ogrzewanie i mamy bieżącą wodę. To już jesteśmy szczęściarzami - powiedziała.
Dodała, że "ma to szczęście, że mieszka w centrum". - Mam wokół kawiarnie, restauracje, gdzie mogę naładować baterie telefonu i komputera, ogrzać się i zjeść coś ciepłego - mówiła Szeremet. - Każdy się zastanawia nad tym, ile jeszcze wojna potrwa, ale nikt nie może przewidzieć przyszłości. My się przygotowujemy na długą wojnę na wyczerpanie. Nie wierzymy, żeby to się jakoś nagle, szybko skończyło. Rozumiemy, że Rosjanie będą nas obrzucali rakietami ile się da. To naprawdę może długo potrwać - stwierdziła tłumaczka.
Przedlacki o "miastach duchach" na linii frontu
Gościem "Faktów po Faktach" był też Michał Przedlacki, reporter "Superwizjera", autor nagradzanych reportaży z Ukrainy.
- Wróciłem z Ukrainy dwa dni temu. Wracałem z frontu pod obwodem ługańskim, wcześniej pracowałem na froncie na południu kraju - powiedział.
Przyznał, że Kijów jest "miejscem newralgicznym" ze względu na to, że jest stolicą i z uwagi na liczbę mieszkańców.
- Te miasta i miasteczka, które stały się linią frontu - Bachmut, Siewiersk, Nowopawlikwa - gdzie pozostała może jedna szósta, jedna ósma, czy jedna dziesiąta przedwojennej populacji, to są takie miasta duchy. Jednak tam nadal żyją ludzie. Od miesięcy bez gazu, bez bieżącej wody, bez prądu. Dokumentowałem życie takich osób, pokażemy to w "Superwizjerze" - zapowiedział.
Przedlacki: wojna zapukała do drzwi ludzi bez względu na ich miejsce zamieszkania
Dziennikarz stwierdził, że "pewnym niezamierzonym przez Moskwę skutkiem jest to, że wspólne cierpienie, wielki trud zimy, zbliża ludzi".
- Mieliśmy do czynienia z walkami głównie na wschodzie i południu kraju. Ukraina jest dużym państwem i im dalej się od tych bezpośrednich działań wojennych odsuwa, tym to życie stawało się normalniejsze, spokojniejsze. Nagle wojna zapukała do drzwi ludzi bez względu na ich miejsce zamieszkania - wyjaśnił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24