Warszawa kontra ministerstwo. Szefowa resortu edukacji zarzuca stołecznemu ratuszowi prowadzenie wojny wokół posyłania sześcioletnich dzieci do szkoły. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Przywrócenie obowiązku szkolnego od 7-ego roku życia to sztandarowa reforma Ministerstwa Edukacji Narodowej, która w Warszawie zupełnie się nie przyjęła.
- Niespełna 20 procent rodziców oczekuje, że ich sześcioletnie dzieci będą miały miejsce w przedszkolu - powiedział Włodzimierz Paszyński, wiceprezydent Warszawy.
To oznacza, że pozostałe 80 proc. rodziców sześciolatki z przedszkola zabiera i najpewniej w nowym roku pośle je do pierwszej klasy.
Zadowolone są władze miasta, bo to oznacza, że w przedszkolach zwolnią się miejsca dla dzieci trzyletnich, a w szkołach nie będzie problemu z tworzeniem pierwszych klas.
Władze stolicy od samego początku pomysł minister Anny Zalewskiej - delikatnie mówiąc - kontestują.
- Dla sześciolatka wybór pierwszej klasy jest naprawdę dobrym wyborem. Tak się dzieje w 130 na nieco ponad 200 krajów świata - ocenił Paszyński.
MEN: władze Warszawy chcą ograniczyć wolność rodzica
Te argumenty zupełnie nie przekonują minister edukacji, która zarzuca władzom Warszawy działalność wywrotową. - W Warszawie jest wojna totalna. W dodatku zakładnikami są rodzice i dzieci - oświadczyła Anna Zalewska.
Zdaniem MEN władze Warszawy manipulują informacjami po to, zmusić rodziców do wysłania swoich dzieci do szkoły wcześniej. - Władze Warszawy lekceważą zapisy ustawy. Chcą tę wolność rodzica ograniczyć - powiedziała szefowa MEN.
Zapowiedziała kontrolę systemów rekrutacyjnych i pogadanki z dyrektorami przedszkoli.
Władze miasta odpierają jednak zarzuty ministerstwa i podkreślają, że ostateczna decyzja - tak jak chciała Anna Zalewska - należy do rodziców. - Podejmują po prostu racjonalne, mądre wybory. Oczywiście z tego się należy cieszyć - powiedział wiceprezydent Warszawy.
W innych miastach odwrotnie
Władze innych miast w Polsce też zbierają deklaracje od rodziców sześciolatków. Już widać, że stolica od reszty kraju się odróżnia. Pełne dane ma Kraków, gdzie proporcje są dokładnie odwrotne. 80 procent sześciolatków zostaje w przedszkolach. W Łodzi ten odsetek wynosi 74 proc. Podobnie jest w innych miastach.
Choć zbieranie deklaracji trwa to z szacunków wynika, że w Białymstoku i Katowicach w przedszkolach zostanie cztery piąte sześciolatków. W Poznaniu 60 proc., a w Szczecinie 40.
Autor: js/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24