Język polskich polityków stał się w ostatnich kilku latach nieakceptowalny. Pewnych rzeczy nie wolno mówić i to dotyczy zarówno partii obecnie rządzącej, jak i Platformy Obywatelskiej - mówił w "Kropce nad i" historyk, antropolog Władysław Teofil Bartoszewski.
Po tragicznej śmierci Pawła Adamowicza w środę w Parlamencie Europejskim odbyła się debata w sprawie zwalczania atmosfery nienawiści. Przysłuchiwali się jej najbliżsi zamordowanego prezydenta: żona Magdalena Adamowicz, córka Antonina oraz brat Piotr.
"Zaczyna się od słów, a później przychodzą czyny"
Władysław Teofil Bartoszewski podkreślił, że "mowa nienawiści ma to do siebie, że może doprowadzić do zbrodni".
- Niewątpliwie morderstwo prezydenta Adamowicza jest zbrodnią. Nie widzę tego jako zabójstwa, tylko morderstwo, ponieważ ktoś z premedytacją przygotował się, wyszkolił, zaopatrzył we właściwe narzędzie, specjalistyczny nóż i fachowo go (Adamowicza - red.) publicznie zabił - dodał.
- Zaczyna się od słów, a później przychodzą czyny - zaznaczył.
Dlatego - jak dodał - "mowa nienawiści jest nieakceptowalna i w normalnych systemach w państwach, jest karana".
- U nas też są mechanizmy prawne do tego, żeby to karać, ale trzeba jeszcze mieć wolę - zauważył Bartoszewski.
"Jest rzeczą wyjątkowo naganną, że takie rzeczy mówi się w Polsce"
Jego zdaniem, istnieje jakiś poziom przyzwolenia na atmosferę nienawiści. - Jeżeli prokurator generalny występuje do sądu o zmniejszenie wyroku za spalenie kuły Żyda (...), to coś jest chyba nie w porządku jeśli chodzi o wymiar sprawiedliwości - zauważył Bartoszewski.
- Jeżeli ten sam pan (przedstawiciel jednego ze środowisk narodowych, Piotr Rybak - red.) jakiś czas później demonstruje przed największym cmentarzem w Polsce, czyli przed obozem Auschwitz II-Birkenau, domagając się wyrzucenia żydostwa z kraju, to albo jest zaburzony psychicznie i należy go leczyć, albo ten pan jest świadomy i należy go sądzić - podkreślił gość "Kropki nad i".
W niedzielę odbyły się uroczyści w 74. rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz. Przed oficjalnymi uroczystościami około dwustu narodowców przemaszerowało od oświęcimskiego dworca kolejowego do byłego obozu.
Piotr Rybak, będący inicjatorem marszu, mówił, że "patrioci polscy, narodowcy, nacjonaliści" upomnieli się o najwyższe wartości: Boga, Honor, Ojczyznę. Pytał uczestników marszu: "Czy my jesteśmy krajem niepodległym?". Wykrzykiwał: "Czas walczyć z żydostwem i uwolnić od niego Polskę! Gdzie są rządzący tym krajem? Przy korycie! I to trzeba zmienić".
- Jest rzeczą wyjątkowo naganną, że takie rzeczy mówi się w Polsce w związku z tym, co się u nas działo. Do bardzo niedawna Polska była praktycznie jedynym krajem w Unii Europejskiej zupełnie bezpiecznym dla Żydów (...) gdzie ambasador państwa Izrael mógł chodzić po ulicy bez ochrony. W żadnym innym kraju Unii to jest niemożliwe. A teraz ja już nie wiem - powiedział Bartoszewski.
"Nieakceptowalny język"
Ocenił również, że język polskich polityków stał się w ostatnich kilku latach "nieakceptowalny".
- Pewnych rzeczy nie wolno mówić i to dotyczy zarówno partii obecnie rządzącej, jak i Platformy - podkreślił.
- Chlubnym wyjątkiem w naszym Sejmie jest Polskie Stronnictwo Ludowe, którego politycy tak się nie wypowiadają - ocenił Bartoszewski.
"Nie sugeruję ministrowi stworzenie obozu, ale są instrumenty prawne"
Pytany, czy brutalizacja życia politycznego przypomina mu lata 30. XX wieku, powiedział, że nie jest tak źle.
Zwrócił uwagę, że mieliśmy wtedy lidera raczej autorytarnego, czyli marszałka Józefa Piłsudskiego. - Miał dość swoiste podejście do demokracji. Tyle, że marszałek Piłsudski uważał, że każdy obywatel Polski ma prawo tutaj żyć i ma równe prawa - dodał.
- W związku z tym, jak organizacja, która się nazywała tak samo jak i teraz, czyli Obóz Narodowo-Radykalny, zaczęła występować przeciwko instytucjom państwa i obywatelom pochodzenia żydowskiego, to marszałek Piłsudski zalecił otworzenie obozu w Berezie Kartuskiej. Był wrednym, paskudnym obozem i ja tego nie popieram, ale pierwszymi więźniami tego obozu byli właśnie ONR-owcy - mówił.
Podkreślił, że nie sugeruje, że minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powinien stworzyć obozy karne dla partii politycznych, których nie lubi, ale - jak dodał - są instrumenty prawne, żeby za mowę nienawiści karać. - Ale one nie są stosowane - powtórzył.
Autor: js//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24