"Tęczowa zaraza", winienie o katastrofy naturalne - to tylko niektóre słowa, jakimi duchowni mówią o osobach nieheteronormatywnych. Przez straszenie piekłem, wykluczenie i stygmatyzację, od Kościoła na wiele lat odszedł Andrea Rubera, który wybierając miłość, czuł się wygnany ze wspólnoty. O życiowej, wewnętrznej walce miłości z religią opowiedział Marii Mikołajewskiej. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Z dwiema córkami i synem tworzą szczęśliwą, kochającą się rodzinę - Andrea i Dario są małżeństwem od 35 lat. Kiedy poznali się na pierwszym roku studiów, głęboko religijny Andrea żył w przekonaniu, że nigdy nie pozwoli sobie na życie zgodne z własną orientacją seksualną. Postanowił tak jeszcze w szkole z powodu przywiązania do Kościoła.
- Pamiętajmy, że byłem nastolatkiem w latach 80. Nie było internetu, nie było grup wsparcia. O homoseksualiźmie we Włoszech mówiło się wtedy wyłącznie w kilku kontekstach: żeby kogoś wyśmiać, żeby zarzucić mu, że jest zboczeńcem, albo że choruje na HIV – mówi Andrea Rubera.
- Pamiętam bardzo dobrze, jak moja koleżanka Kiara zapytała proboszcza: "To prawda, że homoseksualiści pójdą prosto do piekła? Na pewno pójdą". Pamiętam, że po tym pobiegłem do domu, zamknąłem się w pokoju i wymiotowałem. Czułem się skazany – dodaje.
Wszystko zmieniło się, kiedy Andrea spotkał Dario. Przez 14 lat ukrywali swój związek - po studiach kupili osobne mieszkania. Udawali, że łączy ich tylko przyjaźń. Po wypadku na motorze i zagrożeniu śmiercią Andrea nie chciał już żyć w kłamstwie. Mężczyźni ujawnili swój związek i znów zaczęli chodzić do Kościoła.
"Papież nie wypowiedział żadnej oklepanej formułki, od razu przeszedł do sedna"
Wtedy wzięli ślub w Kanadzie, gdzie z pomocą surogatki urodziło im się troje dzieci. Sześć lat temu Andrea zapragnął wprowadzić je do wspólnoty Kościoła, która ukształtowała go w dzieciństwie. Bał się jednak, że jego dzieci spotka taki sam hejt, jakiego sam doświadczył. Listownie poprosił o radę najważniejszego człowieka w Kościele. Kilka dni później zadzwonił telefon.
- Tamtego dnia pracowałem z domu, zadzwonił do mnie ktoś z nieznanego numeru, a takich połączeń raczej nie odbieram. Odebrałem dopiero za trzecim razem. Kiedy się odezwał od razu wiedziałem, że to papież – wspomina Andrea Rubera. - Ta rozmowa była nadzwyczajna przez to, jak była zwyczajna. Papież nie wypowiedział żadnej oklepanej formułki, od razu przeszedł do sedna. Powiedział: "Czytałem pański list. Proszę pójść do proboszcza, przedstawić mu siebie i swoją rodzinę". Doradził: "Zobaczy pan, że to się dobrze skończy. A jeśli byłyby problemy, to proszę dać znać" – relacjonuje. W wywiadzie dla TVN24 GO, Andrea Rubera wyznał, że od sześciu lat jego dzieci uczęszczają do parafii, a najstarsza córka, Aremisia, właśnie dołączyła do skautów. Historia rodziny opisana jest w filmie Discovery+ "Francesco" w kontekście słów, jakie pięć miesięcy temu wywołały poruszenie na całym świecie.
- Osoby homoseksualne mają prawo posiadać rodzinę. Są dziećmi Boga i mają takie prawo. Nikt nie powinien być odrzucany ani unieszczęśliwiany z powodu orientacji. Musimy ujednolicić ustawodawstwo dotyczące związków cywilnych, które da umocowanie prawne. Walczę o to – powiedział papież Franciszek.
"Usłyszałem, że tsunami w Azji było spowodowane grzechem homoseksualizmu"
Według Andrei Rubery znaczącą zmianą, jaką postuluje papież Franciszek, jest rozpoczęcie dialogu z osobami LGBT. Jednocześnie mężczyzna zdaje sobie sprawę, że Kościół nie uznaje jego małżeństwa. W działaniach papieża widzi dopiero początek drogi, na której przeszkodzie stoją decyzje, takie jak niedawne orzeczenie watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary o zakazie udzielania błogosławieństw parom homoseksualnym.
- Z jednej strony mamy jasną deklarację z Watykanu, z drugiej reakcję i to wysokich hierarchów Kościoła austriackiego i niemieckiego, że uważają tą deklarację za zbyt restryktywną i pozbawioną racji duszpasterskich, a niektórzy mówią, że pod pewnymi warunkami nie będą z nią zgodni – mówi jezuita ks. Jacek Prusak.
Watykańskiemu zakazowi otwarcie sprzeciwiają się także duchowni z Włoch. W Polsce do zmiany nastawienia Kościoła jest jeszcze daleko. - Najbardziej przykrą sytuacją, która spowodowała, że wyszedłem z Kościoła, było kazanie, na którym usłyszałem, że tsunami w Azji było spowodowane grzechem homoseksualizmu – podkreśla Marcin Dzierżanowski z Fundacji "Wiara i Tęcza".
Marzeniem osób wierzących i nieheteronormatywnych jest przynależność do wspólnoty Kościoła, na której im zależy - mimo wszystko.
Maria Mikołajewska
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24