Kolejki do lekarza w Polsce są jedne z najdłuższych w Europie. Na wizytę u specjalisty - zależnie od miasta - trzeba czekać od kilku miesięcy do nawet kilku lat. Rekordzistą jest szpital we Wrocławiu - tam kolejki sięgają 2020 roku. Wiele placówek zmaga się też z kłopotami finansowymi - w poszukiwaniu oszczędności zapowiada zamykanie najmniej rentownych oddziałów.
Najbliższy wolny termin u endokrynologa w specjalistycznej Poradni Przyszpitalnej przy ul. Wiśniowej we Wrocławiu jest w lutym 2020 roku. Ale wpisanie na listę wcale nie oznacza, że lekarz pacjenta przyjmie. Bo według umów dolnośląskich placówek z Narodowym Fundusze Zdrowia przychodnie powinny zapisywać pacjentów najpóźniej do września 2015 roku.
Problem z endokrynologami nie dotyczy jednak tylko tej wrocławskiej placówki. W całym mieście przychodnie proponują odległe terminy (placówka przy ul. Borowskiej robi zapisy na 2016 rok, a przy ul. Dobrzyńskiej na 2017 rok).
Według przedstawicieli placówek tak odległe terminy przyjęć to wina niedofinansowania przychodni i małej liczby lekarzy specjalistów. W związku z sytuacją NFZ zapowiedziało kontrole.
Kolejkowy rekordzista w Szczecinie
W cierpliwość muszą się też uzbroić pacjenci w Szczecinie. Tam, by dostać się do większości lekarzy specjalistów w poradni szpitala Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, trzeba czekać około roku. Kolejka pacjentów w tej placówce jest najdłuższa w całym województwie. Dlatego też na wizytę u endokrynologa w szczecińskiej poradni trzeba poczekać 355 dni. Do urologa dwa tygodnie dłużej.
Warszawski Instytut Matki i Dziecka - co dalej?
Problemy są także w Warszawie. Pod znakiem zapytania stoi przyszłość Instytutu Matki i Dziecka. W związku z przekroczeniem limitu na wizyty do placówki można zapisywać się dopiero na 2013 rok.
Do tego czasu w Instytucie będą odbywać się tylko zabiegi ratujące życie. Nie ma pewności, jak będzie wyglądać przyszłość placówki. Rozmowy IMiD z NFZ, które miały odbyć się dziś, przesunięto na styczeń 2013 roku.
Kłopoty ma też Centrum Zdrowia Dziecka. Władze placówki we wrześniu poinformowały, że mają ogromne długi w wysokości 200 mln zł, a jej sytuacja "jest dramatyczna". Szef CZD prof. Janusz Książyk wysłał w tej sprawie list do ministra zdrowia, prezesa NFZ i parlamentu, w którym zaapelował o pomoc finansową i o ratowanie placówki.
W Chorzowie oddział do zamknięcia?
Problemy finansowe ma też Centrum Pediatrii i Onkologii w Chorzowie. W placówce brakuje pieniędzy na pensje dla personelu placówki. Dyrekcja nie wyklucza, że może dojść nawet do zamknięcia Oddziału Hematologii i Onkologii Dziecięcej.
Istnieje obawa, że nie wszyscy mali pacjenci znajdą opiekę w innych placówkach. Dlatego w obronie utrzymania oddziału protestują ich rodzice. - Jak będzie trzeba, przykujemy się do łóżek - zapowiadają.
Autor: nsz/k / Źródło: TVN24, tvn24.pl