Wielu z nich święta w tym roku spędza z daleka od rodziny - na dyżurach, w przymusowej kwarantannie, w samoizolacji. Wszystko, by nieść pomoc chorym i by nie narażać bliskich na ryzyko zakażenia koronawirusem. - Oczywiście, że jest ciężko - mówią. Medycy z całej Polski mają jednak wspólny apel: by w święta i po nich zostać w domu.
- Chcielibyśmy wam z okazji tych świąt życzyć dużo zdrowia, dużo odporności, żebyście znaleźli w tym czasie chociaż chwilę odpoczynku - mówi Tomasz Kłosiewicz, ratownik medyczny z Poznania. Chwilę później na nagraniu przekazanym dziennikarce "Faktów" TVN robi "wizytację wielkanocnego stołu" w służbowym pomieszczeniu. - Wygląda on mniej więcej tak samo, jak w każdym polskim domu. Mamy jajka, mamy kiełbasę, znalazł się nawet żurek, chociaż z torebki, ale nikt z nas nie myślał w ostatnich dniach o gotowaniu - pokazuje.
Kilka minut później rusza karetką na drugą tego dnia interwencję - do pacjentki z dusznościami, której objawy wskazywać mogą na COVID-19.
Lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni są na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem. W szpitalach, domach pomocy społecznej, ośrodkach opieki nad osobami starszymi. Każdego dnia, także w Wielkanoc.
Na początku kwietnia Główny Inspektorat Sanitarny podał, że koronawirusa wykryto u 461 osób z personelu medycznego - lekarzy, pielęgniarek i ratowników medycznych. 106 z nich było hospitalizowanych, a 355 przebywało w izolacji domowej. To znaczy, że na 2 kwietnia, kiedy podano dane, co szósta osoba zakażona koronawirusem w Polsce była członkiem personelu medycznego - stanowili 15,6 proc. wszystkich zakażeń. Kwarantanną objęto 4577 pracowników medycznych - większość była w kwarantannie domowej, 186 osób w kwarantannie zbiorowej.
Trudniej, bo "mniej osób w pracy"
Pielęgniarka Anna Gąsior tegoroczne święta spędza właśnie w pracy - na oddziale intensywnej terapii jednego z warszawskich szpitali. Jak tłumaczy, "dla medyków to jest kolejny dyżur, bo my po prostu mieliśmy świadomość, jaki zawód wybieramy". - Pewnie każdy z nas przyniesie kawałek ciasta, złożymy sobie życzenia bez całusów i przytulania, bo to niebezpieczne w naszych obecnych czasach. Zjemy to ciasto w przerwie pomiędzy wejściami na salę, wtedy kiedy mamy się zregenerować - mówiła w przedświąteczną sobotę.
- Zdarza się, że przychodzę do pracy i przez 12 godzin pracuję, natomiast mam czas, żeby zjeść obiad, usiąść, napić się wody. Są takie dyżury, że przez 12 godzin tak naprawdę nie ma kiedy usiąść, bo cały czas mamy coś do zrobienia "na teraz". Coś, co nie może czekać - opowiadał na antenie TVN24 o pracy w okresie wielkanocnym ratownik medyczny Jan Świtała.
Przyznaje, że w tym roku w święta "jest trudniej o tyle, że jest mniej osób w pracy". - Część, która musiała, poszła na L4. Ci, którzy nie mieli z kim zostawić dzieci, poszli na tak zwaną opiekę. Wiele osób znajduje się też na kwarantannach, są wyłączeni z pracy, więc pracujemy w pomniejszonym składzie - wyjaśniał.
"Pacjenci nigdy nie będą sami"
W Wielkanoc pracuje też m.in. Tomasz Karauda, lekarz oddziału chorób płuc w Szpitalu Uniwersyteckim im. Norberta Barlickiego w Łodzi. Przyznaje, że w szpitalu udało się w niedzielę zjeść wspólne świąteczne śniadanie i złożyć życzenia wraz z pozostałym personelem. - Oczywiście zachowując wszystkie środki ostrożności. Wygląda to inaczej, ale było bardzo miłe - mówi.
- To trudna, ale i piękna godzina w życiu personelu, lekarzy, pielęgniarek. Ci ludzie narażają życie i zdrowie, by w święta być w szpitalu. Niestety choroba, w tym zakażenie koronawirusem, nie wybiera. W święta ludzie również chorują - mówi.
Anna Gąsior podkreśla, że niezwykle ważnym dla personelu jest, by pacjenci w okresie świąt mieli świadomość, że nie są sami. - Ja bym chciała, żeby pacjenci, którzy są na oddziale, którzy mogą trafić do nas na oddział, wiedzieli, że my pielęgniarki, pielęgniarze jesteśmy zawsze. Oni nigdy nie będą sami - mówi. - Jesteśmy 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Byliśmy podczas świąt przed pandemią, jesteśmy teraz i będziemy przez każde święta po pandemii, tuż obok nich - dodaje.
- Staram się w tej pracy, którą wykonuję już kolejny rok, kolejne święta, w tym szczególnym czasie składać pacjentom życzenia. Bo wiem, że to mogą być ich ostatnie święta. I ja mogę być ostatnią osobą, która składa im życzenia świąteczne w życiu. I chciałabym, żeby rodziny miały tę świadomość, że ich bliscy nie są sami w tym czasie - mówi Gąsior. I dodaje: - Jeżeli oni trafią pod naszą opiekę, my ich też nie zostawimy w samotności, tylko postaramy się włożyć chociaż cząstkę, na tyle na ile to możliwe, tego świątecznego klimatu w tym trudnym miejscu, jakim jest intensywna terapia.
"Takie czasy, taki zawód"
Tegoroczna Wielkanoc to nie tylko święta z pacjentami, ale w obawie o bezpieczeństwo rodziny - i święta bez bliskich. "Wielkanoc miałam spędzić z najbliższą rodziną (tata, dziadek), jednak z uwagi na aktualną sytuację musiałam zmienić plany. Kolejny rok z rzędu nie zobaczę, jak moje dzieci otwierają prezenty wielkanocne, ponieważ wybrałam pracę w Szpitalu" - pisze w mediach społecznościowych Agata Rauszer-Szopa, lekarka ze szpitala zakaźnego w Tychach.
- Najgorsze jest to, że święta są w szpitalu, a nie w domu, w gronie rodzinnym. Ale niestety, takie czasy, taki zawód. Nie możemy pojechać, tak jak całe społeczeństwo, do rodziny. No wiadomo, służba nie drużba - przyznaje Małgorzata Nasiłowska, pielęgniarka z Gdańska.
- W tym roku nie zdecyduję się na to, żeby odwiedzić moich bliskich, dlatego że ich zdrowie i bezpieczeństwo stawiam ponad świąteczne życzenia. Świąteczne życzenia możemy sobie złożyć przez kamerkę. I myślę, że to jest najlepsze rozwiązanie w tym momencie - dodaje Anna Gąsior i przyznaje, że nie wie, kiedy się zobaczy z bliskimi. - Dopóki moja praca będzie wyglądała tak, jak wygląda teraz, ja po prostu nie będę narażała mojej rodziny - mówi.
Ratownik Jan Świtała nie ukrywa, że "oczywiście, że jest ciężko". - Moje życie towarzyskie prawie nie istnieje z powodu mojej pracy, natomiast nie wyobrażam sobie, że mógłbym robić cokolwiek innego, ponieważ raz na jakiś czas dzieje się coś, co nadaje sens temu wszystkiemu - wyznał.
- Jeżeli jest jakaś najpiękniejsza godzina w życiu personelu medycznego, kiedy możemy się pokazać z najlepszej strony, to jest ona właśnie teraz. Służba, walka z własnymi nerwami, wytrwałością i bycie tam, gdzie każdy lekarz i pielęgniarka czują w środku, że powinni być - podkreśla Tomasz Karauda.
"To trudne święta"
To święta inne jednak nie tylko dla medyków, ale także - a może zwłaszcza - dla ich bliskich. Pani Aleksandra miała je spędzić w domu z mężem. Ale wojewoda wezwał ją do pracy w domu opieki społecznej przy Bobrowieckiej w Warszawie, gdzie przebywa ponad 50 pacjentów, z czego 22 z koronawirusem. Jest jedyną pielęgniarką w ośrodku, pracuje po kilkanaście godzin na dobę.
- Żona jest w ośrodku trzecią dobę. W piątek była na nogach 16 godzin, w sobotę 17 od rana do drugiej w nocy - mówił w niedzielę reporterce TVN Warszawa jej mąż Jacek Pleśniewski. Na pytanie, jak czuje się małżonka, odpowiada: - Nie chce nic mówić, ale wiem, że ma dość. Kiedy o coś pytam odpowiada: nie pytaj.
Dziennikarkę poprosił, żeby życzyła mu dobrych świąt: - Bo wesołe to one na pewno nie są, ani dla mnie, ani dla mojej żony. To są to trudne święta.
Życzenia i apele. "Za rok też będą Święta"
Ratownik medyczny Kamil Wawrzyniak pracował w część świąt - w Wielką Sobotę i w Poniedziałek Wielkanocny. Jak przyznaje w rozmowie z reporterką TVN24, plan pracy w dobie epidemii może szybko ulec zmianie, jeśli np. medyk miałby kontakt z osobą zakażoną. - Jeżeli będę miał kontakt dzisiaj w nocy, to niestety te podstawowe rzeczy mam spakowane w plecaku na stałe i rano zadzwonię do najbliższych i powiem, że nie wracam do domu - mówił w sobotę.
Przyznał też, że obawia się sytuacji, w której się zakazi, ale nie będzie o tym wiedział. - Pojawia się strach, że pojadę na następną wizytę i nie będę o tym wiedział, to tak naprawdę ja przeniosę tę chorobę dalej do kogoś następnego i to może być osoba, która tego nie przeżyje. Więc: mówcie nam prawdę, jeżeli wzywacie karetkę pogotowia - apeluje.
Apeli medyków w tym świątecznym czasie nie brakuje. "Te święta będą inne niż wszystkie. Bez suto zastawionego stołu w gronie rodzinnym. Bez uśmiechu najmniejszych. Bez radości seniorów. Bez zapalonej lampki na grobie najbliższych" - pisze Anna, autorka bloga "Pielęgniarka na obcasach". "Chciałabym, aby każdy z Was przetrwał ten trudny dla Nas - Pracowników w Systemie Ochrony Zdrowia - czas walki z pandemią. Chciałabym by Wszyscy, którzy walczą na pierwszym froncie - mieli zapewnione środki ochrony osobistej. By wracali zdrowi do swoich rodzinnych domów. Chciałabym by Każdy, kto poświęca się dla dobra ogółu miał to wynagrodzone. Chciałabym, by Wszyscy nie zapomnieli, kiedy wszystko wróci do normalności" - dodaje.
"Proszę Was - uszanujcie to i nie odwiedzajcie się w Święta. Jeśli jednak pomimo zakazów postanowicie wpaść do rodziców/dziadków, bądźcie świadomi faktu, że nie wszystkich będziemy w stanie uratować; BĄDŹCIE ODPOWIEDZIALNI i dbajcie o zdrowie swoich najbliższych!!" - napisała przed świętami Agata Rauszer-Szopa na Facebooku.
"A za rok też będą Święta" - podsumowuje.
Źródło: tvn24.pl