- Sondaże są takie sobie. Nie ukrywam, nie mam dziś powodu do radości - przyznał w sobotę premier Donald Tusk. Zdradził też, że wiceminister transportu Tadeusz Jarmuziewicz "wróci do ław poselskich". - Nie traktuję tego, jak kary mówił jeszcze wiceminister, który przyznał, że o decyzji szefa rządu dowiedział się z mediów.
Z najnowszego sondażu CBOS wynika, że gdyby wybory parlamentarne odbyły się w połowie czerwca, na PiS zagłosowałoby 27 proc. ankietowanych, a na PO - 23 proc. Do Sejmu weszłyby jeszcze tylko dwie partie: SLD - z 9-proc. poparciem i PSL z 6-proc. wynikiem.
To już kolejny sondaż pokazujący osłabienie PO i znaczną przewagę PiS. Według sondażu poza Sejmem pozostałyby m.in. Ruch Palikota, który otrzymał 3 proc. poparcia wśród osób zdecydowanych na udział w wyborach, oraz Solidarna Polska, na którą zagłosowałoby 2 proc.
Do dymisji?
Premier był też pytany o przyszłość wiceministra transportu Tadeusza Jarmuziewicza. RMF FM ujawniło notatkę sporządzoną przez pracownika Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA), z której wynika, że Jarmuziewicz rozmawiał na spotkaniu w restauracji z przedstawicielami firmy Alpine Bau i lokalnymi władzami o budowie odcinka autostrady A1. RMF FM wskazywało, że pracownicy ministerstwa mieli zakaz spotkań towarzyskich z przedstawicielami firm wykonujących inwestycje zlecone przez GDDKiA. Chodziło o to, aby nie osłabiać pozycji ministerstwa w razie procesów sądowych.
Sam Jarmuziewicz nie miał sobie nic do zarzucenia, złożył wyjaśnienia ministrowi Nowakowi. Ten wysłał go na urlop, a premier zapowiedział, że być może w resorcie dojdzie do zmian personalnych.
Dziś premier poinformował, że decyzja ws. dalszego losu ministra zapadła. - W poniedziałek podpiszę dokumenty. Wiceminister Jarmuziewicz wróci do pracy poselskiej - powiedział premier. Oznacza to, że wiceminister najpewniej straci stanowisko.
"Premier powołuje, premier odwołuje"
Tadeusz Jarmuziewicz powiedział w sobotę, że słyszał w mediach komunikat dotyczący decyzji premiera o odwołaniu go z funkcji wiceministra. Zapewnił, że nikt z nim w tej sprawie nie rozmawiał. - Widocznie wyjaśnienia, które złożyłem na piśmie tuż po ujawnieniu sprawy tego spotkania, wokół którego próbowano zrobić aferę, premier uznał za wystarczające. Uznałem wtedy za stosowne, by właśnie na piśmie tę sprawę premierowi wyjaśnić - mówił. Zapewnił, że nadal nie ma sobie nic do zarzucenia w sprawie opisanej w notatce GDDKiA, a decyzję premiera przyjmuje z "absolutną pokorą" i nie odbiera jej jako kary. - Premier powołuje, premier odwołuje. On decyduje o kształcie gabinetu. Taką ma koncepcję, tak chce mieć poskładany rząd i tyle - uznał Jarmuziewicz. Dodał, że nie ma też w związku z decyzją szefa rządu żadnych pretensji i zaznaczył: - Czuję się spełnionym politykiem, który ma czyste sumienie i wiele zrobił. Uważam, że dobrze wykonywałem swoją funkcję. Przyznał, że obecnie pozostanie mu praca w ławach poselskich, ale jego zdaniem "można się w nich bardzo spełniać". - Wiem co mówię, szesnaście lat jestem posłem. I nie spuszczę głowy, jeżeli chodzi o moje doświadczenie - skwitował. Wyjaśnił, że w związku z odwołaniem go straci też ważność jego ministerialny urlop, o którego przedłużeniu do końca czerwca rozmawiał jeszcze w tym tygodniu - we wtorek lub środę - z szefem resortu Sławomirem Nowakiem. Nie chciał komentować sprawy ewentualnego kandydowania w kolejnych wyborach samorządowych na stanowisko prezydenta Opola.
Zapytany, czy nie czuje się nieswojo, że dowiaduje się o decyzji premiera z mediów Jarmuziewicz odparł: - Następne pytanie proszę.
Autor: mn/iga / Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24