|

Wicekurator oświaty nazwała drastyczne rekolekcje teatrem. Twórcy: to perwersyjna amatorka, nie teatr

Rekolekcje w Toruniu. Nagranie trafiło do sieci, wzbudziło kontrowersje
Rekolekcje w Toruniu. Nagranie trafiło do sieci, wzbudziło kontrowersje
Źródło: Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych

Maria Mazurkiewicz, wicekurator oświaty w województwie kujawsko-pomorskim, w toruńskich rekolekcjach nie widziała nic złego. Oceniła, że to był po prostu teatr. - Rekolekcje z elementami sadyzmu i pornografii nie mają nic wspólnego z teatrem, przeżywaniem wiary czy edukacją katolicką dzieci i młodzieży. To zwykła przemoc psychiczna - komentuje ksiądz Andrzej Kobyliński, filozof i etyk. Jak zatem edukować o przemocy za pomocą sztuki teatralnej?

Artykuł dostępny w subskrypcji

"Zamknij ryj, szmato! Ty nie jesteś człowiekiem, rozumiesz? Jesteś moim kundlem. Nie jesteś już człowiekiem. Zamknij ryj!". To cytat z nagrania z toruńskiego kościoła, które pod koniec marca do sieci. Nagranie pokazuje mężczyznę, który szarpał roznegliżowaną kobietę przed ołtarzem.

Scenę obserwowało kilkuset uczniów. Organizatorem rekolekcji był Wydział Katechetyczny Diecezji Toruńskiej. Prowadziła je zewnętrzna grupa ELO, która zajmuje się "szeroko pojętą ewangelizacją, opierając się na narzędziach proponowanych przez Nową Ewangelizację". Nagranie wywołało społeczne oburzenie.

Grupa ELO długo była nieuchwytna dla dziennikarzy. W końcu wydała oświadczenie w mediach społecznościowych. "Pragniemy zapewnić, że wydźwięk całej ewangelizacji był zgoła inny niż przedstawia ten wycięty niespełna 30-sekundowy fragment trzygodzinnego spotkania" - napisała.

Kuria biskupia w Toruniu w oficjalnym komunikacie przeprosiła za incydent, podkreślając, że to, co wydarzyło się w kościele, jest "nie do zaakceptowania". Do sprawy odniósł się też Rzecznik Praw Dziecka. Napisał na Twitterze, że przemoc nie może być wyrazem "artystycznej ekspresji", jeśli odbiorcami są dzieci.

W tygodniu poprzedzającym święta wielkanocne Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Ośrodek podkreśla, że polski Kodeks karny zakazuje pokazywania dzieciom scen przemocy, również scen nacechowanych elementami przemocy seksualnej. Złożenie zawiadomienia zapowiedziała też posłanka Joanna Scheuring-Wielgus.

Jednak Maria Mazurkiewicz, wicekurator oświaty w województwie kujawsko-pomorskim, w toruńskich rekolekcjach od początku nie widzi nic złego. Tłumaczy, że to po prostu teatr.

Tylko że w teatrze dla dzieci i młodzieży nie zobaczymy reprodukowania przemocy na scenie. - To po prostu niedopuszczalne. Gdybyśmy pokazali sceny z drastyczną przemocą i wulgaryzmami, stracilibyśmy pracę my i nauczyciele, którzy zgodzili się na nasz przyjazd - mówi Maciej Berniak, dyrektor Teatru Kurtyna, który realizuje przedstawienia edukacyjne dla młodych widzów.

rekolekcje_torun
Rekolekcje w Toruniu
Źródło: Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych

Przeklinać nie wolno nawet w kulisach

Taka scena: "KAROLINA: Tato? TATO: No co? KAROLINA: Piłeś? TATO: No chyba zwariowałaś. Przecież w pracy jeszcze jestem. KAROLINA: Wyraźnie czuję alkohol. TATO: No też mi niespodzianka. Przecież w wodzie po goleniu jest alkohol. KAROLINA: Tato... TATO: Nie marudź, tylko daj te kluczyki. KAROLINA: Nie możesz jeździć po alkoholu".

To fragment spektaklu edukacyjnego "Dramat rodzinny" zrealizowanego przez Teatr Kurtyna z Krakowa. Przeznaczony jest dla uczniów klas 7-8 szkoły podstawowej. Opowiada o trudnej sytuacji rodzinnej, w której ojciec nadużywa alkoholu.

W repertuarze teatru są też spektakle przeznaczone dla młodszych uczniów. Na przykład dla klas 1-3 "Zaczarowany eliksir" o przygodach dwójki zwierzęcych przyjaciół, a dla klas 4-6 "Niewinna gra", w którym bohaterka powoli uzależnia się od gier komputerowych.

Teatr Kurtyna realizuje spektakle edukacyjne dla młodego widza
Teatr Kurtyna realizuje spektakle edukacyjne dla młodego widza
Źródło: Archiwum teatru

Wszystkie spektakle łączy jedno: próżno szukać w nich drastycznych scen, nie ma też przekleństw. Poruszane są za to ważne dla dzieci i młodzieży tematy: problemy rówieśnicze, uzależnienia czy depresja. Teatr Kurtyna jako jeden z pierwszych w Polsce już 20 lat temu zajął się w spektaklach edukacyjnych tematem przemocy.

- Ale o tej przemocy nie opowiadamy, pokazując ją jeden do jednego na scenie. Nasze przedstawienia powstają w konsultacji z psychologami i ekspertami, bo młody widz jest widzem szczególnie wrażliwym. Żaden nauczyciel ani rodzic nie zgodziłby się na to, by pokazywać uczniom jakieś drastyczne obrazy. Aktorzy są wyszkoleni, wulgarnego języka nie ma ani na scenie, ani w kulisach - opowiada Maciej Berniak, dyrektor Teatru Kurtyna.

Twórcom prywatnych teatrów, które realizują program edukacyjny dla młodzieży, płacą gminy.

- Nasze spektakle są weryfikowane, nauczyciele wiedzą, co zobaczą na scenie ich uczniowie. A młodzież nie szuka w teatrze agresji, tylko empatii. Po każdym spektaklu dyskutujemy, czasem młodzi ludzie po raz pierwszy w życiu słyszą, że ze swoimi problemami nie są sami, że to, jak się czują, jest normalne - mówi Berniak.

O czym twórcy rozmawiają z uczniami?

- O wszystkim. O depresji, używkach, nienawiści w sieci. O tym, że świat wirtualny nas pożera i marnujemy swoje talenty. Mówię na przykład, że jestem uzależniony od nikotyny, choć nie palę 20 lat. Są zdziwieni, że uzależnieni jesteśmy całe życie. Mówię im, jak piękne noszą imiona. Bo są wyśmiewani z powodu imion, nazwisk, wyglądu, stylu ubierania. Nie wyobrażam sobie, by komunikować się z nimi poprzez agresję na scenie, to po prostu szkodliwe - wyjaśnia.

Raport "Nastolatki 3.0 "
Raport "Nastolatki 3.0 "
Źródło: PAP

Nie rozmawiamy o słowie na G

Spektakle edukacyjne przygotowuje też Teatr Układ Formalny z Wrocławia. W 2017 roku było o nich głośno po spektaklu "#[+#@!? (słowo na G)", który opowiadał o przemocy na tle seksualnym. Choć spektakl był w całości finansowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, nie wszyscy nauczyciele zgodzili się na pokaz. Szkoły odmawiały organizatorom, w jednej z wrocławskich placówek twórcy usłyszeli, że "nasi uczniowie nie uprawiają seksu".

- Spektakl był przygotowany profesjonalnie wraz z psycholożką i edukatorką seksualną, które były z nami przez półtora miesiąca prób. Pisanie scenariusza poprzedziła długa analiza problemu przemocy seksualnej na warsztatach dla młodzieży. Rozmawialiśmy o granicach intymności, o nadużyciach w sferze seksualnej. Takie przygotowanie to w teatrze standard - opowiada Grzegorz Grecas, reżyser spektaklu.

Spektakl edukacyjny "Słowo na G", który porusza temat przemocy na tle seksualnym, okazał się zbyt kontrowersyjny dla niektórych nauczycieli
Spektakl edukacyjny "Słowo na G", który porusza temat przemocy na tle seksualnym, okazał się zbyt kontrowersyjny dla niektórych nauczycieli
Źródło: Strona teatru

Spektakl spełniał wszystkie kryteria terapeutyczne: sceny były umowne, metaforyczne, nie było pokazywania przemocy ani przekleństw. - W sztuce była lalka, która symbolizowała skrzywdzoną dziewczynę, opinie o niej pisano na tablicy kredą. Przed spektaklem i po nim nasi psychoterapeuci rozmawiali z młodymi widzami - tłumaczy reżyser spektaklu.

Mówi, że nagranie ze scen rekolekcyjnych w Toruniu go przeraziło. - Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. To była sytuacja skrajnie przemocowa. Natychmiast wróciła do mnie pewna sytuacja. Gdy byłem nastolatkiem, bliskie mi osoby uczestniczyły w spotkaniach z księdzem charyzmatykiem. Podczas "modlitw" duchowny różnymi technikami doprowadzał uczestników do odmiennych stanów świadomości. Owszem, takie praktyki to działania perfromatywne. Dla widza z zewnątrz te sceny mogą się niczym nie różnić od teatru, bo przecież teatr posługuje się prowokacją, szokiem. Ale tak nie pracuje się w teatrze z młodzieżą. My jesteśmy za młodych widzów odpowiedzialni, nie możemy ich narażać, zwłaszcza że mierzą się z rozmaitymi traumami. Mówią o tym statystyki, rośnie liczba prób samobójczych, samookaleczeń. Możemy wypierać te fakty, ale tak jest. Nie można uczniów retraumatyzować - opisuje.

Próby samobójcze osób do 18. roku życia w Polsce w 2022 roku z podziałem na województwa
Próby samobójcze osób do 18. roku życia w Polsce w 2022 roku z podziałem na województwa

Reżyser tłumaczy, że polscy twórcy teatru długo wypracowywali metody realizacji spektakli edukacyjnych i są one na europejskim poziomie. - Od dekady pedagogika teatru przeżywa rozkwit. Dzielimy się dobrymi praktykami, tu nie ma żadnej rywalizacji między twórcami. Wiemy, jak poruszać trudne tematy. Przed każdym spektaklem mówimy uczniom, że mogą w każdej chwili wyjść. Jeśli poruszamy temat samobójstwa, to uczniowie i nauczyciele o tym wiedzą - wyjaśnia.

I dodaje, że nigdy nie pokazuje się uczniom treści, na których oglądanie nie są profesjonalnie przygotowani przez ekspertów. - Nasze projekty konsultujemy na każdym etapie procesu z ekspertami z obszarów psychologii, pedagogiki, czynnymi zawodowo terapeutami. Zawsze jest tzw. content warning, a więc mówimy o tym, jakie trudniejsze tematy są w przedstawieniu omawiane. To są fundamenty, które nigdy w pedagogice teatru nie mogą być naruszone - zaznacza Grecas.

Gigantyczna troska

Bogatą ofertę edukacyjną dla dzieci i młodzieży mają teatry instytucjonalne. Właściwie w każdym z nich jest dział edukacji teatralnej, który zajmuje się warsztatami i spotkaniami dla młodych widzów.

- Zasada numer jeden w teatrze młodego widza: nie wolno reprodukować na scenie przemocy - podkreśla Jakub Skrzywanek, dyrektor artystyczny Teatru Współczesnego w Szczecinie.

I mówi o tym, jak teatr w profesjonalny sposób realizuje spektakle z myślą o uczniach. - W teatrach instytucjonalnych proces przygotowania takiego spektaklu odbywa się przy dużym wsparciu i opiece pedagogów teatru, którzy współpracują z nauczycielami, psychologami, ekspertami i samą młodzieżą. Spektakl "Edukacja seksualna" w reżyserii Michała Buszewicza na każdym etapie miał takie właśnie merytoryczne wsparcie - opowiada Skrzywanek.

"Edukacja seksualna" w reżyserii Michała Buszewicza
"Edukacja seksualna" w reżyserii Michała Buszewicza
Źródło: Piotr Nykowski / Teatr Współczesny w Szczecinie

I dodaje, że nie spotkał się do tej pory, by ktoś wpadł na pomysł realizacji spektaklu dla młodego widza, w którym przemoc jest reprodukowana na scenie w sposób tak drastyczny, jak na nagraniach z toruńskich rekolekcji. - Jeśli w ogóle używa się i pokazuje przemoc na scenie, to jest to tematem spektaklu samym w sobie. Przed i po spektaklu młodzież uczestniczy w warsztatach, na których ten temat jest omawiany i analizowany - tłumaczy Skrzywanek.

W szczecińskim teatrze, a i w wielu innych, funkcjonuje tzw. trigger warning, czyli ostrzeżenie, że spektakl może zawierać sceny, przez które wrażliwe osoby mogą poczuć się gorzej.

- To ostrzeżenie funkcjonuje w teatrze dla dorosłych, ale coraz częściej także w teatrze dla młodego widza. Takie ostrzeżenie mieliśmy też w spektaklu "Edukacja seksualna", bo ktoś może poczuć dyskomfort z uwagi na tematykę dotyczącą seksualności czy intymności. To jest gigantyczna troska, nikt dziś nie ryzykuje i nie rzuciłby się na pokazywanie czegoś takiego, co zobaczyliśmy w Toruniu. To była jakaś perwersyjna amatorka - mówi Skrzywanek.

"Edukacja seksualna" reż. Michał Buszewicz
Źródło: Piotr Nykowski / Teatr Współczesny w Szczecinie

Dyrektor artystyczny podkreśla też, że spektakle nigdy nie są obowiązkowe.

- Zwracamy na to szczególną uwagę. Mówimy nauczycielom i rodzicom, że uczniowie muszą wyrazić chęć na obejrzenie spektaklu. Przypuszczam, że rekolekcje w Toruniu były obowiązkiem dla uczniów chodzących na religię, nikt nie był przygotowany na to, co dzieci tam zobaczą. Nikt też tego potem z nimi nie omówił. Sceny przemocy z rekolekcji to owszem, narzędzia teatru, ale teatru dla widzów dorosłych - zaznacza Skrzywanek.

Nauczycielka nie uznaje magii w "Kopciuszku"

Każdy nauczyciel może zadzwonić do teatru i zapytać o radę, jaką sztukę wybrać.

- Pracownicy teatrów to eksperci. Mam zasadę, że zabieram uczniów na spektakl, który sam widziałem, ale są teatry, do których mam pełne zaufanie. Omawialiśmy w Teatrze Słowackiego dzieło Josepha Conrada "Jądro ciemności". Z uczniami rozmawiał reżyser, dramaturg i aktorzy. Poziom tej dyskusji był niezwykle profesjonalny, uczniowie mogli spojrzeć na literaturę z kilku perspektyw. Młodzi ludzie szukają wrażliwości, wysokiej jakości, a nie przemocy - mówi Wojciech Rzehak, polonista z Krakowa.

Rzehak zbuntował się przeciwko małopolskiej kurator Barbarze Nowak i zabrał uczniów na "Dziady" w reżyserii Mai Kleczewskiej, spektakl, który oburzył rządzących. Konrada zagrała kobieta, co było jasnym nawiązaniem do aktualnej sytuacji politycznej w Polsce i do Strajku Kobiet.  

- W teatrach są profesjonaliści, a my pozwalamy na scenki w salkach i kościołach, które prowadzone są przez osoby niekompetentne.
Wojciech Rzehak, polonista z Krakowa

Natalia Kopaczyńska, pracowniczka impresariatu Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze, podkreśla, że nauczyciele są ostrożni w doborze spektakli. - Służymy radą nauczycielom, przy każdym spektaklu jest zresztą adnotacja o grupie wiekowej. Czy nauczyciele mają jakieś preferencje? Czasem pytają o to, czy w spektaklu będą jakieś kontrowersyjne z ich punktu widzenia symbole. Albo czy będą poruszone tematy mniejszości seksualnych. Być może obawiają się, że ktoś pociągnie ich do odpowiedzialności. Zdarzyło mi się, że klasa nie przyszła na spektakl, bo nauczycielka nie uznaje magii w "Kopciuszku" - opowiada.

lajf dziady
Małopolska kurator oświaty odradza oglądanie "Dziadów"
Źródło: TVN24

Dyscyplinarka za pokaz plenerowy o konstytucji

Pytam Łukasza Korzeniowskiego, prezesa Stowarzyszenia Umarłych Statutów, o to, jak uczniowie komentują sprawę toruńskich rekolekcji. - Mówią, że to skandal i straszna hipokryzja. W rozmowach wraca sprawa dyrektorki szkoły podstawowej w Dobczycach, która zgodziła się, by nauczyciele zabrali uczniów na plenerowy pokaz poświęcony konstytucji. Kuratorium uznało to za działanie szkodliwe. Została zawieszona. Ale przekleństwa pod ołtarzem i znęcanie się nad kobietą są już OK, to uczniom nie szkodzi - ironizuje Korzeniowski.

W 2021 roku głośno było o Aleksandrze Sutkowskiej, byłej już dyrektorce SP 1 w Dobczycach (woj. małopolskie). Wyraziła zgodę, by nauczyciele zabrali uczniów na plenerowy pokaz "Tour the Konstytucja", organizowany przez fundację Kongres Obywatelskich Ruchów Demokratycznych. Na spotkaniu byli sędziowie, burmistrz i lokalni politycy. Jeden z uczniów zadał pytanie, czy to prawda, że prezydent Andrzej Duda złamał konstytucję. Sędzia Waldemar Żurek odpowiedział twierdząco. Zbulwersowało to małopolską kurator Barbarę Nowak, natychmiast wszczęto postępowanie dyscyplinarne wobec dyrektorki.

- Oskarżono mnie, że naraziłam bezpieczeństwo psychiczne i fizyczne dzieci. Nikomu nic się nie stało, ani rodzice, ani uczniowie nie wnieśli żadnej skargi. Nauczyciele wyszli z uczniami w plener po pandemii, zresztą zachęcano nas do tego, bo dzieci długo siedziały zamknięte w domach. Nikt z kuratorium ze mną nie porozmawiał, od razu ruszyły procedury. Przypłaciłam tę sprawę zdrowiem, potrzebowałam pomocy psychiatry. Tak niszczy się w Polsce nauczycieli - wspomina Aleksandra Sutkowska w rozmowie z tvn24.pl.

Tour de Konstytucja
Andrzej Chyra na manifestacji poparcia dla dyrektorki z Dobczyc (materiał z listopada 2021 roku)
Źródło: TVN24

O rekolekcjach w Toruniu była dyrektorka mówi dziś krótko: - To dla mnie skandal. Ale jakoś nie słychać, by ktoś zawieszał dyrektora, że zgodził się na wyjście dzieci na takie rekolekcje. W końcu to kościół.

Wicekurator Maria Mazurkiewicz nie widzi podstaw do interwencji urzędu, którym kieruje. "Interwencja? Gdyby każde przedstawienie miało się kończyć interwencją, powinniśmy zakazać zabierać uczniów do teatru. Scena mocna, z tego co wiem, był ciąg dalszy, czyli refleksja" - pisze w oświadczeniu.  

Interwencją kończą się tylko wybrane pokazy. Na przykład gdańska prokuratura prowadzi dochodzenie w sprawie kontrowersyjnych jasełek, które w ubiegłym roku odbyły się w jednej ze szkół. Jak przekazała PAP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prokurator Grażyna Wawryniuk, dochodzenie zostało wszczęte w lutym i dotyczy obrazy uczuć religijnych. 

O co poszło? Ministra edukacji Przemysława Czarnka zbulwersowały sceny, w których uczeń grający Jezusa jest wożony na taczce, a Trzej Królowie składają mu dary: maskotki, klawiaturę i laptop. Jeden z nich ma też plakat z napisem "Bon 500+ od Boga". Uczeń, który wręczał "bon", miał powiedzieć, że to "dar, który całą gospodarkę rozwali i ludem prostym pozwoli sterować".

Przemysław Czarnek
Przemysław Czarnek
Źródło: TVN24

Minister nazwał jasełka "obrzydliwymi" i "całkowicie demoralizującymi".

Na razie nie zabrał jednak głosu w sprawie toruńskich rekolekcji.

Teatr, który obraża uczucia religijne

Wicekurator Maria Mazurkiewicz, porównując rekolekcje do teatru, którego rolą jest prowokować, niechcący weszła na minę. Nie dlatego, że rekolekcje trudno zakwalifikować do działań profesjonalnego teatru dla młodych widzów. Środowisko teatralne, choć w wielu kwestiach podzielone, zgadza się co do jednego: polski teatr opanowała polityczna cenzura.

To, na co przymyka się oko w przypadku wulgarnych scenek rekolekcyjnych pod ołtarzem, w zwykłym teatrze byłoby dziś skandalem. Teatr mógłby zostać pozbawiony dotacji, dyrektorowi groziłoby odwołanie, a nieznani sprawcy mogliby rozpylić na widowni trującą substancję. Przed teatrem byłyby pikiety. Skąd wiem? Bo już tak było.

- Paradoksem jest to, że jak władza coś neguje, to młodzież tym bardziej chce tam zaglądnąć. Kiedy kurator Nowak zakazywała "Dziadów", to młodzież szturmowała teatr. Biletów nie ma przez najbliższy rok. Wystarczy spojrzeć, kto siedzi na widowni. Młodzi! Choć teatr zapłacił tym utratą trzech milionów ministerialnej dotacji, swoje przeżył też dyrektor Krzysztof Głuchowski, któremu grożono odwołaniem - mówi Wojciech Rzehak.

"Dziady" w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie
"Dziady" w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie
Źródło: Bartek Barczyk/Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

Ale "Dziady" nie były pierwsze. Chyba największy teatralny skandal dekady wywołała w 2017 roku "Klątwa" w reżyserii Olivera Frljicia. Na scenie pojawił się karabin z krzyży, Jan Paweł II na szubienicy i seks oralny z doczepionym do figury papieża dildem.

Ministrowie żądali zdjęcia spektaklu z afisza Teatru Powszechnego w Warszawie. Minister kultury Piotr Gliński zakazał pokazu na festiwalu "Dialog", więc występ sfinansowali widzowie. Protesty pod teatrem przeradzały się w przepychanki, a Ordo Iuris proponowało pomoc przy składaniu zawiadomień do prokuratury. Episkopat Polski wydał oświadczenie, że spektakl graniczy z bluźnierstwem. Przed gościnnym pokazem w Słupsku ktoś rozpylił na widowni trującą substancję.  Aktorka, która wystąpiła w tej scenie, mierzyła się z hejtem.

Manifestacje za i przeciw Klątwie. Dyrektor teatru nie chce zdjąć sztuki z afisza
Manifestacje za i przeciw "Klątwie". Dyrektor teatru nie chce zdjąć sztuki z afisza (materiał z maja 2017 roku)
Źródło: "Fakty" TVN

Uczucia religijne widzów miał też obrażać w 2019 roku spektakl "Wróg się rodzi" w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu. Spektakl Anety Groszyńskiej opowiadał o imperium ojca Rydzyka i Radiu Maryja. Poseł PiS Andrzej Jaworski zapowiadał, że złoży zawiadomienie do prokuratury.

- Do dziś żadnego wezwania nie dostałem. Ale po zmianie dyrektora spektakl nie był już grany - mówi Marcin Kącki, dramaturg.

W Krakowie pod Teatrem Nowym Proxima odbywają się regularne pikiety. Protestujący nazywają bluźnierstwem spektakl "Kora. Boska" o Oldze Jackowskiej. Występują tam Maryjki, które w niebie rozmawiają z Korą. Grają je trzej aktorzy.

Informacja o zgromadzeniu pod teatrem
Informacja o zgromadzeniu pod teatrem
Źródło: Archiwum Teatru Nowego Proxima w Krakowie

- Za każdym razem te pikiety zagłuszają jacyś młodzi ludzie, którzy na cały regulator puszczają piosenki Maanamu - śmieje się Łukasz Błażejewski, który gra rolę Maryjki z Guadalupe.

Ksiądz Kobyliński: to zwykła przemoc psychiczna

Księdzu Andrzejowi Kobylińskiemu, filozofowi i etykowi, wcale jednak do śmiechu nie jest. Mówi, że nie "żaden teatr", a właśnie toruńskie rekolekcje głęboko go zraniły.

- Poczułem się tym dotknięty, obraziło to moje przekonania religijne. Z jednej strony, takie szaleństwa stanowią formę przemocy i są szkodliwe dla psychiki dzieci i młodzieży, z drugiej: znieważają miejsce kultu religijnego. Najbardziej przeraża mnie to, że w trakcie tego skandalicznego wydarzenia nie było żadnego sprzeciwu ze strony księży i nauczycieli będących w kościele. Była milcząca akceptacja. Co więcej, scenariusz został wcześniej zaakceptowany przez władze diecezji toruńskiej. Następnie przedstawiciele kurii biskupiej uczestniczyli w próbie generalnej - mówi ks. Kobyliński.

- Niestety takie skandaliczne metody nowej ewangelizacji rozlały się po całej Polsce i są traktowane jako zwyczajna praktyka duszpasterska. Od kilkunastu lat poddaję tego rodzaju nadużycia religijne ostrej krytyce. Szkoda, że to wołanie na puszczy. Rekolekcje z elementami sadyzmu i pornografii nie mają nic wspólnego z teatrem, przeżywaniem wiary czy edukacją katolicką dzieci i młodzieży. To zwykła przemoc psychiczna - podsumowuje.

Czytaj także: