Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał w mocy decyzję prokuratora o umorzeniu śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez żołnierzy Żandarmerii Wojskowej. Chodziło o ich udział w nocnej akcji w Centrum Eksperckim Wywiadu NATO, pod przewodnictwem Bartłomieja Misiewicza. Sąd nie uwzględnił zażalenia pełnomocnika generała brygady Piotra Pytla, byłego szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
W sprawie decyzji sądu, wydanej pod koniec lutego, komunikat opublikowało w środę Ministerstwo Obrony Narodowej.
"Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie odrzucił zażalenie pełnomocnika gen. bryg. Piotra Pytla i utrzymał na mocy zaskarżone postanowienie Prokuratury Okręgowej w Warszawie z 24 października 2016 r. o umorzeniu śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień żołnierzy Żandarmerii Wojskowej asystujących w działaniach prowadzonych przez pana Bartłomieja Misiewicza, Pełnomocnika Ministra Obrony Narodowej do spraw utworzenia Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu Wojskowego NATO" - czytamy w komunikacie MON. "Tym samym sąd potwierdził, że działania Bartłomieja Misiewicza były zgodne z prawem" - podkreślono w komunikacie.
#MON: Wojskowy Sąd Okręgowy odrzucił zażalenie pełnomocnika gen. Pytla. https://t.co/nysnM0WOsO pic.twitter.com/Gie005wGAU
— CP PAP: Komunikaty (@cp_komunikaty) March 1, 2017
Tymczasem śledztwo, o którym czytamy w komunikacie MON, nie dotyczyło bezpośrednio Bartłomieja Misiewicza, a jedynie udziału w akcji żołnierzy Żandarmerii Wojskowej. W rozmowie z portalem tvn24.pl Antoni Kania-Sianiawski, pełnomocnik gen. Pytla, poinformował, że w sprawie tej Misiewicz nie został przesłuchany nawet jako świadek. Dlatego też - w ocenie adwokata - zdanie zawarte w komunikacie MON, jakoby "sąd potwierdził, że działania Bartłomieja Misiewicza były zgodne z prawem", jest niezgodne z prawdą.
Śledztwo ws. żołnierzy
Zawiadomienie złożone przez gen. bryg. Piotra Pytla do wydziału do spraw wojskowych Prokuratury Okręgowej w Warszawie dotyczyło żołnierzy Żandarmerii Wojskowej. Wydział ds. wojskowych zajmuje się bowiem rozpatrywaniem spraw dotyczących żołnierzy, a nie cywili.
24 października 2016 r. prokurator tego wydziału umorzył śledztwo. Ocenił, że nie doszło do popełnienia przestępstwa przez żołnierzy ŻW, którzy 18 grudnia 2015 r. w nocy weszli do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO z rzecznikiem MON Bartłomiejem Misiewiczem. Według prokuratury żołnierze jedynie asystowali i wykonywali rozkazy.
Na tę decyzję zażalenie złożył pełnomocnik gen. bryg. Piotra Pytla mecenas Antoni Kania-Sianiawski. Jego zdaniem żołnierze ŻW nie powinni byli wykonywać rozkazów wydawanych przez cywilów - w tym Bartłomieja Misiewicza - którzy nie mieli ku temu uprawnień i prerogatyw.
Tego właśnie zażalenia nie uwzględnił w piątek 24 lutego Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie. Sąd utrzymał w mocy decyzję prokuratora o umorzeniu śledztwa.
Śledztwo dotyczące Misiewicza
Równolegle w I wydziale śledczym Prokuratury Okręgowej w Warszawie toczy się śledztwo m.in. w sprawie Bartłomieja Misiewicza.
Toczy się ono w sprawie niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu społecznego i prywatnego przez funkcjonariuszy MON - w tym Bartłomieja Misiewicza - i Służby Kontrwywiadu Wojskowego, którzy w nocy z 18 na 19 grudnia 2016 roku weszli na teren CEK NATO.
W punkcie drugim decyzji prokurator napisał, że śledztwo wszczyna także "w sprawie dokonanego w dniach 18-19 grudnia 2015 r. w Warszawie, w celu osłabienia mocy obronnej Rzeczypospolitej Polskiej, gwałtownego zamachu na Centrum Eksperckie Kontrwywiadu NATO, powodując niezdolność do wykonywania zadań obronnych tej jednostki", czyli chodzi "o czyn z art. 140 par. 1 kk".
Nocne wejście do CEK NATO
18 grudnia 2015 r. w nocy MON zmieniło kierownictwo tworzonego wraz ze Słowacją Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO. Premier Beata Szydło oceniła wówczas, że to nic nadzwyczajnego. Opozycja mówiła o skandalu, po którym Polska traci wiarygodność w NATO. Sojusz uznał, że to sprawa polskich władz, bo centrum nie jest jeszcze akredytowane przy NATO.
Autor: mw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fakty/TVN/mon.gov.pl