Prokuratura w Bielsku-Białej poinformowała w poniedziałek, że w związku z wypadkiem autokaru na Węgrzech prowadzone jest śledztwo w kierunku sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym. Za takie przestępstwo - jeśli jego skutkiem jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób - może grozić kara od 2 do 12 lat więzienia. W wypadku zginęła jedna osoba.
9 sierpnia około godziny 6 rano na autostradzie M5 w okolicy miejscowości Kiskunfélegyháza na południu Węgier doszło do wypadku autokaru, wiozącego polskich turystów z Bułgarii do kraju. Jechało nim 46 osób, wśród nich dwóch kierowców. Jeden z pasażerów zginął na miejscu, inni trafili do szpitali. Sprawę, równolegle z funkcjonariuszami z Węgier, wyjaśniają śledczy z Bielska-Białej, bo to w tym mieście ma siedzibę biuro podróży, które zorganizowało wyjazd. Tamtejsza prokuratura rejonowa wszczęła najpierw postępowanie wyjaśniające, a później rozpoczęła śledztwo.
Swoje śledztwo prowadzą też Węgrzy
- W czwartek prokurator rejonowy przekazał tę sprawę do Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej ze względu na charakter tego postępowania - powiedziała w poniedziałek rzeczniczka tej jednostki Agnieszka Michulec. Postępowanie jest prowadzone pod kątem art. 173 par. 3 Kodeksu karnego, czyli sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym. Za takie przestępstwo - jeśli jego skutkiem jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób - może grozić kara od 2 do 12 lat więzienia.
Jak zaznaczyła prokurator, postępowanie jest na wstępnym etapie, swoje śledztwo prowadzą też Węgrzy, którzy mają dostęp do materiału dowodowego związanego bezpośrednio z wypadkiem. - My będziemy to musieli robić w ramach pomocy prawnej albo w oparciu o ich materiały - wskazała.
Polscy śledczy planują przesłuchanie osób podróżujących tym autokarem. Jak we wtorek informowały służby prasowe wojewody śląskiego, 43 osoby, które jechały autokarem, zostały przewiezione do Polski. Transport zapewniła firma organizująca wyjazd. Pod opieką lekarzy Węgrzech pozostały dwie osoby, które doznały w wypadku poważniejszych obrażeń.
Wypadek autokaru z Polakami na Węgrzech
Polski autokar z tyską rejestracją z nieustalonych na razie przyczyn zjechał do rowu przy autostradzie. Po wypadku Ministerstwo Spraw Zagranicznych informowało, że w jego następstwie jeden z pasażerów zginął, a 24 osoby trafiły do szpitala, wśród nich trzy były w stanie ciężkim. W niedzielę wieczorem telewizja węgierska podała, że na miejscu zmarł 35-letni mężczyzna, który wypadł przez okno i został przygnieciony przez autokar.
Według relacji telewizji, jeszcze zanim na miejsce przybyły służby ratownicze, wielu pasażerów samodzielnie wydostało się z pojazdu. Na miejsce skierowano dwa śmigłowce i 14 karetek, a poszkodowanych przewieziono do czterech szpitali: w Kesckemecie, Segedynie, Kiskunhalas i Szentes. Poważniejsze obrażenia odniosły trzy osoby, w tym chłopiec w wieku około 5 lat. Pozostałe 42 osoby też przewieziono do szpitali na badania i obserwację.
Według informacji służb wojewody śląskiego większość z grupy, która podróżowała autokarem, to mieszkańcy woj. śląskiego, między innymi Bielska-Białej, Tychów i Żywca, a także kilka osób z Lublina.
Źródło: PAP