Pierwszy głośno grzmiał, że na własne życzenie postawiliśmy się w roli petenta i zdaliśmy na łaskę strony rosyjskiej. Edmund Klich powtarzał także, że po katastrofie Tu-154, w Rosji panował wielki chaos. Wystarczyły dwa tygodnie, by Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych diametralnie zmienił zdanie. Teraz nie może się nachwalić Rosjan za organizację pracy i postępy w śledztwie. Przynajmniej tak twierdzą sami Rosjanie. Z dziennikarzami Klich nie rozmawia.
Pod koniec kwietnia na głowę Edmunda Klicha posypały się gromy ze strony władz MON za ostrą krytykę resortu w kontekście badań przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem i atakowanie strony rosyjskiej. W rozmowie z reporterem TVN24 Klich mówił między innymi, że Polska występuje w całej sprawie w roli petenta, że Rosjanie mogą godzić się na nasze prośby, ale wcale nie muszą (na przykład na ujawnienie zapisów czarnych skrzynek) i że w Rosji śledztwo prowadzone jest nie w spokoju, a "w wielkim bałaganie".
"Wyraził uznanie dla organizacji pracy"
Teraz jednak - jak informuje rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) w oficjalnym komunikacie - szef naszej komisji nie może nachwalić się Rosjan. Na roboczym spotkaniu Komisji technicznej MAC z komisją powołaną w Polsce miał powiedzieć, że "prace Komisji Technicznej prowadzone są zgodnie z międzynarodowymi standardami, które wyznacza załącznik 13. do Konwencji Chicagowskiej, co pozwala na niezależną i obiektywną pracę".
- Pan Edmund Klich podkreślił, że Komitet Techniczny MAK pozostaje w ścisłej współpracy z polskim ekspertami i w krótkim czasie poczynił ogromną pracę. Wyraził również uznanie dla dobrej organizacji pracy, dającej polskim specjalistom możliwość, by w pełni uczestniczyć we wszystkich badaniach i mieć dostęp do wszelkich materiałów - czytamy w komunikacie MAK.
Edmund Klich po powrocie z Rosji (wrócił we wtroek) nie chce rozmawiać z dziennikarzami. W czwartek o godzinie 17 ma stanąć przed sejmową komisją infrastruktury i przedstawić informację na temat katastrofy smoleńskiej.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24