O planie zlecenia zabójstwa pary 80-latków przez gangstera z grupy ożarowskiej dowiedział się policjant z CBŚP. Przestępca wcześniej groził małżeństwu seniorów, o czym została powiadomiona prokuratura. Mimo to nikt nie przeszkodził w dokonaniu zbrodni. Starsi państwo zginęli po torturach - wynika z ustaleń tvn24.pl.
Niemal dokładnie przed rokiem zwłoki 84-letniej Jadwigi oraz o rok starszego Ryszarda odkrył w ich mieszkaniu na warszawskim Grochowie patrol policji. 13 lutego 2020 roku funkcjonariusze zostali zaalarmowani przez rodzinę, która nie mogła nawiązać kontaktu ze swoimi bliskimi.
- Ciała były zarzucone stertą ubrań, w mieszkaniu kipisz. Prawdopodobnie chodziło o stworzenie wrażenia na ekipie dochodzeniowej, że mieszkanie zostało splądrowane przez złodziei - mówi informator tvn24.pl.
Biegły patolog zapisał w raporcie, że bezpośrednią przyczyną śmierci obydwojga był "ucisk na szyję, na twarz oraz na klatkę piersiową". Ofiary zostały uduszone, ale ślady wskazywały, że sprawcy wcześniej poddali je torturom.
Policjant wiedział wcześniej
- To sprawa, którą wszyscy chcą wyciszyć. Niestety, wspólny interes łączy tu prokuraturę jak i policję, a ofiarami mało kto się przejmuje - przekazał nam już kilka miesięcy temu informator.
W kilku - niezależnych od siebie źródłach - potwierdziliśmy, na czym polega "tajemnica" tego śledztwa.
Co najmniej dwa tygodnie przed morderstwem oficer warszawskiego zarządu Centralnego Biura Śledczego Policji poznał szczegóły planowanego morderstwa. Z informacji, które były w jego posiadaniu, precyzyjnie wynikało, kto i dlaczego zamierza napaść na starsze małżeństwo.
Źródło przekazało policjantowi, że mózgiem zbrodni ma być znany niebezpieczny i jednocześnie tajemniczy przedstawiciel stołecznego półświatka Andrzej P., ps. Nos.
Informacje, które otrzymał funkcjonariusz elitarnego CBŚP, pochodziły wprost z podziemia przestępczego.
System oceny informatorów
- To w Centralnym Biurze Śledczym opracowano system oceny wiarygodności źródeł informacji, stąd trafił do innych polskich służb. Upraszczając: nawet policjant, który wcześniej nigdy nie współpracował z informatorem, po kilku kliknięciach wie, czy może mu zaufać - tłumaczy nam doświadczony funkcjonariusz operacyjny.
Jaki był status tego konkretnego tajnego współpracownika, nie udało nam się dowiedzieć. Ale policjant miał prostszą rzecz do zweryfikowania, niewymagającą sięgania do tajnych baz danych.
Małżeństwo zgłaszało, że Andrzej P. grozi im śmiercią. Dochodzenie w tej sprawie zostało wszczęte w prokuraturze
Potwierdziliśmy to oficjalnie w Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga. - To, czy sprawa tych gróźb była prowadzona rzetelnie, zostało zbadane. Prześwietlała to prokuratura z Nowego Dworu Mazowieckiego, która nie dopatrzyła się żadnych uchybień w pracy prokuratora - usłyszeliśmy w prokuraturze.
Prokurator, jak zapewniają śledczy, zwrócił się do policji o objęcie małżeństwa ochroną. Z prokuratorskiego dochodzenia wynikało, że za groźbami stoi Andrzej P., ps. Nos. W postępowaniu występował ten sam motyw, który wskazywał informator CBŚP: seniorzy byli dalszą rodziną gangstera i nie chcieli zgodzić się na odstąpienie mu nieruchomości.
- Wcześniej przejmował nieruchomości, mącąc im w głowach. W pewnym momencie bliższa rodzina uświadomiła im, co się dzieje, zaczęli wycofywać swoje decyzje i "Nos" reagował coraz większą agresją - mówią nasze źródła.
Podwładny "Pershinga"
Andrzej P., ps. Nos przed laty był żołnierzem Andrzeja K. - "Pershinga" - przywódcy gangu ożarowskiego, a później także jednej z osób z tzw. zarządu gangu pruszkowskiego. "Pershing" został zastrzelony w Zakopanem w 1999 roku. Po jego śmierci "Nos" usamodzielnił się.
Według śledczych, jego grupa wyspecjalizowała się w hurtowym handlu narkotykami, inwestując pieniądze w nieruchomości. Działała nie tylko na Mazowszu, ale też województwie lubelskim i na Pomorzu. Gdy policjanci zaczęli ich rozpracowywać, kilka lat temu sam "Nos" został tzw. małym świadkiem koronnym - składał zeznania w zamian za nadzwyczajne złagodzenie kary.
W 2013 informowaliśmy na tvn24.pl o zatrzymaniu "Nosa" i 14 innych osób za przestępstwa narkotykowe.
Blisko cztery lata temu Andrzej P. wziął udział w jednej z najgłośniejszych ucieczek ostatnich lat. Według prokuratury pomógł karanemu wielokrotnie za oszustwa Piotrowi R. uciec z policyjnego konwoju, który przyjechał z R. do szpitala przy ul. Banacha. Policjanci zostali sterroryzowani bronią. - Piotr R. uciekł do czekającego już w samochodzie Andrzeja P - mówi dziennikarzowi tvn24.pl oficer stołecznej policji. Niespełna dwa tygodnie później Piotr R. i Andrzej P. - a także i dwoje innych podejrzanych w sprawie ucieczki - zostali zatrzymani.
Proces w tej sprawie wciąż toczy się przed stołecznym sądem.
Zatrzymanie
Tuż przed końcem ubiegłego roku rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji nadkomisarz Sylwester Marczak poinformował o rozwikłaniu sprawy zabójstwa starszego małżeństwa. Policyjne ekipy w Ożarowie Mazowieckim, Ołtarzewie, Wejherowie oraz na przejściu granicznym w Kołbaskowie zatrzymały łącznie osiem osób. Wśród nich był właśnie Andrzej P., ps. Nos.
Prokuratura zarzuca mu zlecenie zbrodni.
- W trakcie pracy operacyjnej policjanci ustalali, kto mógł dopuścić się zbrodni na dwóch starszych osobach. Rozważali wszelkie ewentualności, biorąc pod uwagę zarówno wątek rabunkowy, jak i powiązania rodzinne. Kilka miesięcy ustaleń i weryfikacji doprowadziło ich do rozwiązania sprawy - napisał rzecznik w komunikacie.
Pominął jednak informację o tym, że policjanci wiedzieli, kto dokonał brutalnego mordu już następnego dnia po odkryciu zwłok. Dopiero wtedy do wydziału terroru kryminalnego i zabójstw Komendy Stołecznej Policji dotarł meldunek z CBŚP, opisujący kulisy zamierzeń "Nosa".
Obydwa budynki dzieli nieco ponad 2 kilometry w linii prostej i 8 minut jazdy samochodem.
Wyrzucony ze służby
Zapytaliśmy Centralne Biuro Śledcze Policji, jakie kroki podjęto wobec policjanta, który miał szansę zapobiec śmierci małżeństwa.
- Bezpośredni przełożeni funkcjonariusza, po uzyskaniu informacji o zaistniałej sytuacji, w tym samym dniu przekazali informację kierownictwu CBŚP. Na polecenie komendanta CBŚP bezzwłocznie wszczęto postępowanie dyscyplinarne, poinformowano Biuro Spraw Wewnętrznych Policji oraz zawieszono funkcjonariusza w czynnościach służbowych, jednocześnie wszczynając postępowanie administracyjne w sprawie zwolnienia go ze służby w policji - przekazała nam nadkomisarz Iwona Jurkiewicz, rzeczniczka CBŚP.
Udało nam się dotrzeć do funkcjonariuszy z warszawskiego zarządu CBŚP, którzy prostszym językiem opisują to, co przekazała pani rzecznik.
- Chłopak przyznał się, że wiedział wcześniej. Że zbagatelizował informację, bo źródłu zdarzało się wcześniej mylić. Do dziś dyskutujemy, czy sam podjął decyzję, czy konsultował się z przełożonymi. Na pewno popełnił błąd, bo wszystkiego nie spisał, nie wprowadził notatki do systemu - mówi jeden z nich.
Inny komentuje: - Myślę, że był uczciwy i powiedział, co się stało, choć wiedział, że to jego koniec. Mało kto z nas jednak wierzy, że decyzję podjął sam.
Po krótkim postępowaniu dyscyplinarnym funkcjonariusz został zwolniony z policji "ze względu na ważny interes służby".
Zaginione śledztwo
Według nadkomisarz Iwony Jurkiewicz wszelkie materiały dotyczące działań policjanta zgromadzone przez BSW, czyli "policję w policji", zostały przekazane do prokuratury. Zapytaliśmy, czy prokuratura zajmuje się zaniechaniami policjanta i ewentualną odpowiedzialnością jego przełożonych.
- Nie mamy takiego postępowania - przekazała nam prokurator Katarzyna Skrzeczkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
To właśnie ta prokuratura przez pierwsze tygodnie prowadziła sprawę zabójstwa. Następnie przekazała wszystkie materiały do mazowieckiego pionu przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej.
Tam również zapytaliśmy, czy badana jest odpowiedzialność karna policjanta i ewentualnie jego przełożonych za zlekceważenie informacji o mającym nastąpić zabójstwie.
"Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie nie prowadzi postępowania, o które Pan pyta" - taką odpowiedź przesłał nam dział prasowy Prokuratury Krajowej.
Słowo "przepraszam"
Chcieliśmy się dowiedzieć, czy szefowie CBŚP przekazali rodzinie zabitego małżeństwa informację o tym, co się wydarzyło. Zapytaliśmy także o ewentualne przeprosiny. Nie otrzymaliśmy jednak żadnej odpowiedzi.
- Standardem w takich sprawach jest przyznanie rodzinie statusu pokrzywdzonego, który daje realne możliwości wpływu na przebieg śledztwa. Ta sytuacja kwalifikuje się przynajmniej na przeprosiny ze strony wszystkich odpowiedzialnych, jeśli nie na odszkodowanie - komentuje mecenas Janusz Kaczmarek, przed laty prokurator krajowy i minister spraw wewnętrznych.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KSP