Według Lecha Wałęsy, Vaclav Havel nie ma dobrego rozeznania, co do sytuacji w Polsce. Dlatego - według byłego prezydenta - mówił o potrzebie zaproszenia zagranicznych obserwatorów na polskie wybory parlamentarne.
Wałęsa twierdzi, że były prezydent Czech - jak sam mówi - jego "szczery przyjaciel" błędnie ocenił sytuację w Polsce. - Pojawiły się głosy, że demokracja jest zagrożona, więc pomyślał, że wróciliśmy do trzeciego świata - mówił Lech Wałęsa. Jego zdaniem "jest źle, ale w innej klasie".
I podkreśla, że jest przekonany, iż obserwatorzy na wyborach nie są potrzebni. Bo nie spodziewa się kradzieży urn wyborczych, za to "gry na haki, pomówień i bąków puszczania" - owszem. - I tego nie da się zauważyć przez ludzi, którzy tu przyjadą. To trzeba być na miejscu i wiedzieć, co jest grane - mówi Wałęsa. - W takich warunkach obserwatorzy nie mogą nic zrobić - dodaje.
Vaclav Havel wyraził swoją opinię o sytuacji politycznej w Polsce w poniedziałek w Krakowie, dokąd przyjechał w związku z promocją swoich wspomnień "Tylko krótko, proszę". Zasugerował, że w Polsce powinny odbyć się jak najszybciej wolne wybory, a "w interesie wszystkich obywateli Polski" byłoby, gdyby przyjechali na nie międzynarodowi obserwatorzy. Były prezydent Czech dodał, że przedterminowe wybory to żaden wstyd dla demokracji, a zaproszenie na nie obserwatorów z UE, OBWE, czy innych organizacji nie jest żadną hańbą.
jk
Źródło: PAP/Radio Szczecin